Rozdział 8

13 0 0
                                    

Idąc wąziutką alejką w parku podziwiałam korony drzew, które podświetlały lampy. Patrząc w górę dostrzegłam bezchmurne niebo, pełne gwiazd, które dodawały uroku całemu miejscu. Park był oazą spokoju, w której odetchnęłam z ulgą.

-Będziemy tak milczeć?- pyta Carla

-Nie tylko musiałam nasycić się pięknem tego miejsca. Wiesz, Marc i ja znamy się ze szkoły. Nigdy za sobą nie przepadaliśmy. Nie chcę być opryskliwa w stosunku, co do niego ale denerwują mnie komentarze, które do mnie kieruje.

-Wiesz nie warto przejmować się takimi bzdurami. Są ważniejsze zmartwienia w życiu.

-Wiem ale przytłacza mnie myśl, że na każdym kroku bez powodu stara się powiedzieć coś niemiłego. To boli, po mimo, że słyszałam przykrości z jego ust wiele razy.

-Ja myślę, że wasze relacje nie są, aż tak złe, aby się przejmować. Może jego wypowiedzi nie należały do kulturalnych ale nie przekroczyły granicy przyzwoitości.

-Ale to trudne tego słuchać tyle lat. Za każdym razem, kiedy się widzimy...

-To podczas rozmowy wyjedź mu, jakimś tekstem. Niech zobaczy, że potrafisz to może przestanie Ci zachodzić za skórę.

-Nie chce sprawiać specjalnie nikomu przykrości. Ludzie i tak są wystarczająco nieczuli, a teraz i ja mam do nich dołączyć?

-Masz dwie opcje tak i mieć spokój albo nie i dalej znosić przykrości. Takie jest życie moja droga. Wracamy ?

-Tak. Zrobiło się chłodno. Dzięki, że ze mną wyszłaś.

-Polecam się.

- Dziękuję- zauważyłam smutną twarz Carli i dodałam- Wracamy ma imprezę nie do pokoju.

- I to mi się podoba.

Będąc ponownie na imprezie instynktowanie siadam obok Carli. Trzymając się blisko niej, czuję się raźniej. Dodaje mi otuchy.

-Ej małolata- słyszę głos obcego mężczyzny- Chodź!

-Carla kto to jest ?-pytam

-On ? Właściciel mieszkania.

-Woła mnie.

-To idź, nic dziwnego, że chce Cie poznać. W końcu jesteś w jego domu.

Podchodząc do mężczyzny, na całym ciele czułam jego wzrok.

-Michael.

-Rossi- odparłam

-Jak się bawisz?

-Ogółem to nie mój klimat ale nie jest najgorzej.

-Tak? Chodź, przejdziemy się po coś do picia.

-Wiesz ładny dom- odparłam kończąc niezręczną ciszę

-Sam wszystko zaplanowałem. Jednak muszę poprawić niektóre pomieszczenia w środku domu. Od tych imprez lekko uległy zniszczeniu. Nikt nie chce ich wynająć.

-A to chciałeś wynająć pokoje ?- pytam zdziwiona

-Taki był główny cel póki imprezy nie zamieniły tego miejsca w meline. Pokaże Ci.

Wzięłam coca colę i ruszyliśmy zobaczyć kwatery. Szczerze nie chcę zwiedzać tych pomieszczeń, czuje się niezręcznie. W pierwszej kwaterze zauważyłam grupkę ludzi. Pozwoliłam sobie wstąpić z Michaelem na chwilę. Szybko się okazało, że nie jest to towarzystwo w moim typie. Brali prochy. Zdecydowałam opuścić pokój. Przekraczając próg drugich drzwi ujrzałam leżące ciała ludzkie. Nie najdłużej zajęło mi,aby się zorientować, że alkohol odebrał im władze nad ciałem. Mieli problem z poruszaniem, a co dopiero z funkcjonowaniem. Podchodząc do drzwi trzeciego pomieszczenia czułam niesmak związany, z tym miejscem. Pociągając za klamkę okazało się, że drzwi są zamknięte.

-Dobra uznajmy, że wszystko widziałam. Wracam do Carli.

-Trafisz sama ?- zapytał

-Raczej tak.

Idąc przez korytarz ujrzałam Carle. Patrząc na siebie wiedziałyśmy, że czas wracać do akademika.

NiewinnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz