16. Przebaczenie? 2/4

89 8 0
                                    

*kończące słowa w poprzednim rozdziale*
(*oczami Rossa*)

Wszyscy usiedliśmy na swoich miejscach i zaczęliśmy jeść. Oczywiście jak przy każdym śniadaniu, rozmawialiśmy o przeróżnych rzeczach:
- Opowiadajcie, co ostatnio się u was dzieje. - powiedziała mama, przynosząc jeszcze jedną porcję naleśników. Wtedy właśnie znowu przypomniałem sobie o Laurze. O naszym problemie. Bardzo posmutniałem, a jedzenie jakoś przestało mi smakować.
- Ross? Wszystko dobrze? Przestałeś jeść w połowie. - zatroskała się mama Stormie. Oczywiście powiedziałem, że jest ok i tylko robię przerwę chwilową, żeby móc pomieścić. Mama się nabrała. Tata i bracia też. Ell tak samo. Jednak Rydel chyba nie udało mi się przekonać. Nie zadawała żadnych pytań oczywiście, bo przy stole o nic nie zapyta. Głupia nie jest. W takim razie chcę jeść jak najdłużej, żeby uniknąć naszej rozmowy.
Gdy tak rozmawialiśmy ( a raczej oni rozmawiali, ja głównie dzisiaj słuchałem. No dobra, nie słuchałem. Myśli miałem kompletnie gdzieś indziej. ) upadł mi widelec. Oczywiście postanowiłem go podnieść, więc musiałem się schylić. To, co ujrzałem pod stołem, całkowicie mnie zaszokowało.

-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•

*oczami Rossa*

To, co ujrzałem pod stołem całkowicie mnie zszokowało. Mało powiedziane. Wręcz zmroziło. Podnosząc widelec, zauważyłem dwie trzymające się dłonie. Jedna ręka - delikatna, mała, na oko bardzo gładka, różowe zadbane paznokcie, druga za to - lekko przetarta od trzymania czegoś. Chwilę mi to zajęło, ale domyśliłem czyje są dłonie. RYDEL I RATLIFFA! Ale jak to możliwe? Przecież oni niby się "tylko przyjaźnią". Akurat. Między nimi jest taka sytuacja jaką chciałbym mieć z Laurą. Widać od dawna, że we dwoje są w sobie zakochani, ale nie chcieli się do tego przyznać. Ale odszedłem od tematu. Od kiedy niby są parą?! I dlaczego niczego nie powiedzieli?! Czemu dalej niczego nie mówią?! Przecież każdy z naszej rodziny strasznie chce, żeby byli parą, a skoro są to powinni się pochwalić! Ale jakie to słodkie...Ell tak mocno ściska jej dłoń, jakby bał się, że moja siostrzyczka go puści. Chyba wcale nie zamierza. Ona za to lekko gładzi kciukiem jego dłoń. Czemu ja tego do cholery nie zauważyłem?! W sumie ostatnio ciągle razem wychodzą. I ręce we dwoje mają skierowane do dołu. Jedzą, trzymają szklankę i ogólnie obsługują się tylko jedną ręką. To było faktycznie podejrzane, ale wcale się tym nie przejąłem. Jak widać nie tylko ja mam jakieś tajemnice. Wszyscy ostatnio coś ukrywają. Laura, ja, Rydel, Ell. Nie wiem o co chodzi. Ale i tak dobrze, że już wi...
- Ross! - nie udało mi się dokończyć myśli, bo przerwała mi widocznie zdenerwowana mama. Przestraszyłem się nielekko i walnąłem głową w stół. Ell i Rydel jak poparzeni puścili się. Może domyślili się? Albo po prostu sami się przestraszyli...- Co ty robisz tyle czasu pod stołem?! Siedzisz tam i siedzisz!
Szybko wstałem i usiadłem na swoim miejscu. Muszę wymyślić jakąś wymówkę. I to szybko. Przecież nie sprzedam siostry.
- Wybacz mamo, nie mogłem znaleźć. Jakaś ślepota mnie dopada, bo jak się okazało, widelec był pod moim krzesłem. - powiedziałem tak sztucznie, że niewiarygodne było dla mnie, że uwierzyli. A jednak. Chociaż...Rydel chwilę jeszcze na mnie patrzyła. Z takim trochę lękiem w oczach. Teraz to ja mam kilka pytań do zadania jej.
Zjedliśmy resztę śniadania w ciszy. To znaczy...ja siedziałem cicho, Ratliff i Rydel. Na resztę nawet nie zerknąłem. Prawdopodobnie nawijali jak najęci, a ja nie zwróciłem uwagi. Od 3 tygodni jest tak cały czas. Nie patrzę na nic poza talerzem. Moje myśli wciąż krążą wokół pięknej szatynki. Tylko o niej myślę. O niczym innym. Nie potrafię się nawet skupić. Śpiewanie nie sprawia mi tej samej radości. Taniec nie sprawia mi tej samej radości. Już nic nie sprawia mi tej samej radości, co wcześniej. Bo bez osoby którą się kocha nic nie ma sensu. Wcześniej nie rozumiałem, jak ktoś na przykład w filmach jest całkowicie nieaktywny, bo jego ukochany odszedł. Myślałem, że przesadzają. Że to nie koniec świata. Wcale tak teraz nie uważam. Moje nastawienie zmieniło się diametralnie odkąd pocałowałem Laurę. Odczuwam trzy emocje:
• smutek/ ból - bo ją straciłem. Bo wtedy uciekła.
• pragnienie - bo wciąż myślę o jej ustach. O tych delikatnych, miękkich, słodkich ustach. Pragnę znowu połączyć nasze wargi. Żeby znowu lekko zaciskała moją koszulę. Żeby znowu musiała tłumić ten cichutki, ale jakże przyjemny dla moich uszu, jęk. Żebym znowu mógł zobaczyć jej oczy. Te oczy podczas pocałunku. Te, które otwierała dopiero jak lekko się od siebie odchylaliśmy na potrzebę złapania oddechu. Te, które widziałem, że chciały jeszcze. Jeszcze chciały poczuć smak moich ust. Wiem, że podobało jej się. Że jak już się całowaliśmy, nie chciała przerywać. Ale mimo wszystko uciekła.
Sam nie wiem, dlaczego. Nie mogę tego pojąć. O co chodzi? Jestem niemalże pewien, że coś jest na rzeczy. Jeszcze nie wiem co, ale musi mieć jakiś problem. A teraz jeszcze ciągle przede mną ucieka. Cholera! Tak chciałbym sprawdzić co dzieje się w jej głowie. Móc dowiedzieć się, co czuła całując mnie. Tak dokładniej. Jaki był powód jej ucieczki. Dlaczego mnie unika. Muszę się dowiedzieć jak najszybciej, bo życie bez niej zaczyna naprawdę dawać mi w kość.
Nagle usłyszałem odgłos zrzuconego talerza. Przestraszyłem się i podskoczyłem. Z mojego transu wybudził mnie Ryland, który niechcący za mocno walnął sztućcami w talerz.
- Wybacz, Ross. - powiedział, naśmiewając się ze mnie. - Nie chciałem, żebyś tak się przestraszył.
- Nic się nie stało. - burknąłem, bo dalej zwijał się ze śmiechu. Przyłożę gnojowi później.
Jak się okazało wszyscy już zjedli i właśnie odkładali naczynia. Na moim był jeszcze naleśnik, więc szybko włożyłem go do buzi i "całkowicie naturalnie" odłożyłem talerz, jak reszta rodziny. Potem udałem się do swojego pokoju. Tylko, nie dlatego, że zapomniałem porozmawiać z Rydel. Wręcz przeciwnie. Odczekałem jakieś 30 minut, aby czuli się bezpiecznie. Że nikt nie wejdzie im do pokoju. Cóż. Ja to zrobiłem. Wbiłem i to tak bardzo dynamicznie. O mało nie spadli z łóżka Rydel, haha! Na szczęście zdążyłem jeszcze zauważyć, co robili. Właśnie Ell leżał na łóżku, a Rydel na nim. To nie koniec. Całowali się! Ale miałem wyczucie, żeby akurat teraz wejść...
- Cześć wam! - uśmiechnąłem się od ucha do ucha. Dosłownie. Strasznie cieszy mnie fakt, że chociaż im się udaje. Ja może nie mam tyle szczęścia, ale oni to co innego. Od zawsze chciałem, żeby byli parą i się udało. Ah muszę się dowiedzieć, jak to się stało! - Chcę zadać wam kilka pytań. Nie przeszkadzam? - specjalnie to powiedziałem. Wiedziałem, jaka będzie odpowiedź. Tym bardziej, że Rydel w tej chwili siedzi na podłodze i udaje, że ciągle tu była. Ona na podłodze? Prędzej uwierzyłbym, że Rocky chciałby ożenić się z psem. No błagam...
- Czyli widział. - Ratliff mówiąc, spojrzał na moją siostrę. Ah jacy słodcy.
- Jak widać. - przewróciła oczami. - No dobrze, powiemy ci, jak to się stało.
Ona czyta mi w myślach. Może miałem inne pytanie na temat ich związku?
- No, musicie mi się wytłumaczyć. Dlaczego nikomu nie powiedzieliście? I od kiedy w ogóle?
- Do tego dojdziemy zaraz. - znowu przewróciła oczami. Tik nerwowy? - Pamiętasz jak Ell był chory ostatnio? Odwiedziłam go i się zajmowałam. Był w takim złym stanie, że bełkotał. Ale nie od rzeczy. Zachowywał się trochę jak pijany. Mówił, co mu leży na sercu. I nagle burknął, że mnie kocha. Kiedy lepiej się poczuł, rozmawiałam z nim o tym. Jak widać mieliśmy sobie trochę do powiedzenia. Też mu wyznałam, że jestem zakochana. I tak to się zaczęło. - przerwała i lekko się uśmiechnęła. Ell też to zrobił. Chyba zaraz cukrzycy dostanę!
- A od kiedy wy ten teges? - zrobiłem brewki.
- Zaczęliśmy chodzić tamtego dnia, gdy powiedziałeś, że Maia wraca.
- Serio? To już trochę minęło. - tak naprawdę wcale nie miałem na myśli czasu. Bardziej myślałem o wydarzeniach. O tym, że przedstawiłem Laurze Maię. O tym, że ojciec Laury zmarł. O tym, że się całowaliśmy w deszczu. O tym, że straciłem z Laurą kontakt i strasznie mi jej brakuje. - A dlaczego niczego nie powiedzieliście?
Popatrzyli się po sobie. Okay to trochę dziwne. Wyglądali jakby nie chcieli się przyznać.
- Powiemy mu? - zapytał mój dobry przyjaciel.
- Chyba powinniśmy. - uśmiechnęła się delikatnie, ale za chwilę uśmiech zszedł z jej twarzy. Co oni ukrywają? - Nie chcieliśmy niczego mówić przez twoją sytuację.
Co? Jak to? Przez jaką moją sytuację? I czemu przeze mnie?
- Wiem, że to dziwnie brzmi. Wręcz bez sensu.-przyznała się Rydel. Tak, ma rację. To bez sensu. - Chodzi o to, że narazie nie chcieliśmy się ogłaszać, bo wiedzieliśmy, że masz problemy miłosne. Byłoby ci przykro, kiedy my byśmy się tulili lub całowali. Wiem, że teraz masz trudny okres. Nie rozmawiacie z tą dziewczyną od dłuższego czasu, a ty cierpisz. Wydaje mi się, że ona też. Mam takie dziwne przeczucie. Między wami coś po prostu jest. Widać to po tym, jak wracasz do domu. Nie możecie tego stracić. Musicie właśnie rozwijać. Taka prawdziwa miłość nie zdarza się codziennie. - złapała moją rękę. - Walcz o nią, Ross. Wiem, że pragniesz z nią być. A ja pragnę twojego szczęścia. A tylko z nią osiągniesz prawdziwe szczęście. Bez niej nie ma tego samego Rossa. Działaj. Na pewno coś wymyślisz.
Wow. Nie spodziewałem się tego. Że moja rodzina tak się potrafi dla mnie poświęcić? Rydel i Ell się ukrywają, żebym nie cierpiał tak bardzo. Plus jeszcze to, co powiedziała mi siostra przed chwilą. Wiedziałem, że się przejmuje, ale nie że aż tak. Ale dobrze mówi.
- Wiecie co? Macie rację. A teraz przepraszam, ale muszę lecieć. Potem wam opowiem coś. A i oczywiście powodzenia w waszym związku. Już nie musicie się ukrywać. I tak wiem. I cieszę się waszym szczęściem. A teraz sorry, ale muszę lecieć.
- Ross... - to jedyne, co usłyszałem przed zamknięciem za sobą drzwi. Nie mogłem tam dłużej siedzieć. Rydel powiedziała mi coś ważnego. Dotarło do mnie, że muszę walczyć o Laurę. Ale najpierw chcę z nią porozmawiać. I nawet mam pomysł, jak tego dokonać.

*******************************************
Jest kolejna cześć! Trochę nudne dla fanów samej Raury, ale ja tam wielbię również Rydellington. Trochę takich ich rozdziałów też się przyda. A teraz przepraszam, ale właśnie wracam z Krakowa i nie chce mi się zbyt rozpisywać.

Z poważaniem - E.MOON

Raura - Przypadkowe SpotkanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz