25. Wyjście

73 6 0
                                    

*oczami Laury*

Minęły 2 tygodnie odkąd dowiedziałam się, że jestem w ciąży. W ciąży - dalej brzmi to dla mnie nieprawdopodobnie. Nie podzieliłam się z tą wiadomością z nikim jak narazie. Niestety, to też znaczy, że Ross o niczym nie wie. To może trochę głupie, ale tak cholernie mocno boję się jego reakcji! Sama nie wiem czemu. Jakoś tak po prostu mam obawę, że coś się między nami zmieni, gdy się dowie. Nie chciałabym zmieniać niczego w naszej relacji. Muszę mu powiedzieć w końcu, ale dalej nie wiem, jak to zrobię. Powinnam mieć jakiś plan? A może powiedzieć prosto z mostu? Nie wiem! Niczego nie wiem! To zbyt trudne. Tym bardziej, że nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Jak ta głupia Bethy powiedziała o wszystkim Joshowi? Może wcale nie jest taka głupia, jak na przykład ja. Chociaż ona pewnie miała gdzieś to, co jej odpowie brunet. Po prostu mu powiedziała i czekała na wybuch gniewu z jego strony. Ja wcale na to nie czekam. Wręcz przeciwnie. Nasza relacja jest inna niż ich. Ale nie o tym, nie o tym. Muszę mu w końcu powiedzieć. I zrobię to niedługo, obiecuję. Chociaż już dawno miałabym to za sobą, gdyby wtedy Ross nie był zajęty. Albo gdyby moje myśli nie zajęła ta para. Wciąż zastanawiam się, co to za głosy. Nie były mi obce. Jestem tego pewna. Skądś kojarzę je, ale za nic nie mogę skojarzyć, czyje są. Byłam już blisko odkrycia tak właściwie. Tylko Ross mi przerwał. Ale nie to najbardziej zajmuje moje myśli. Zauważyłam, że ostatnio Vanessa bardzo się zmieniła. Wygląda teraz jak całkiem normalna dziewczyna, przestała brać narkotyki, nie upijała się zbytnio, stała się radośniejsza, pali tylko 1 raz na dzień, a wcześniej 2 paczki starczały jej na pół dnia. Nie wiem, co tak na nią wpłynęło, ale jestem bardzo dumna z niej. Przestawałam wierzyć, że jeszcze będzie inna, ale jak widać coś pomogło. I to naprawdę mocno. Nie poznaję jej. Tak się cieszę, że o...
Nie dokończyłam swojej myśli, bo usłyszałam wibracje telefonu:
Ross: Jesteś już gotowa? Wszyscy już na dole.
Całkowicie zapomniałam. Już teraz powinnam być zebrana i czekać na dole. Zaraz wychodzimy do jakiegoś klubu. Będziemy świętować przeżytą połowę trasy koncertowej. Tak szybko minął ten czas.
Laura: Tak, już zaraz schodzę.
Wzięłam kilka rzeczy do torebki, przeczesałam włosy i szybko zeszłam na dół. Wszyscy niecierpliwie czekali, co trochę mnie speszyło, ale nie byli zdenerwowani. Weszliśmy do busa i pojechaliśmy w wyznaczone wcześniej miejsce.
Po 15 minutach jazdy, byliśmy już w klubie o nazwie „Blackberry". Cóż. W tym klubie, jak w każdym. Znowu ludzie liżący się, rzygający albo tańczący. Szybko się pogubiliśmy. Ja i Ross byliśmy razem, Rydel widzieliśmy gdzieś z Ellem, Rocky na pewno jest z Kendall, a reszty nie dojrzeliśmy. Vanessa pewnie tańczy, a Riker kogoś podrywa. Ryland znowu z nami nie poszedł, bo nie jest jeszcze pełnoletni, a rodzice nie pozwolili mu chodzić w takie miejsca dopóki nie skończy 18. Mądrze jak dla mnie.
- Co ci zamówić? - Ross przerywa moje myślenie. Już mam mówić, że jakiegoś małego drinka, ale przypominam sobie co, a bardziej kogo noszę w brzuchu.
- Nie chcę dzisiaj jakoś. - uśmiecham się lekko, ale to go nie przekonuje. - Ross, nie zamawiaj mi niczego. I tak nie wypiję. Po prostu nie chcę.
Odwraca się do mnie, a ja zaczynam się stresować.
- Dobrze. Ale wszystko w porządku? Zazwyczaj coś bierzesz. - łapie mnie za dłoń, a ja znowu czuję ukłucie w sercu, przez to że kłamię.
- Wszystko w porządku. Naprawdę.
- No dobrze. To w takim razie tylko sobie zamówię. - wzrusza ramionami, a ja odczuwam ulgę. A przynajmniej do czasu. Gdy orientuję się, ile Ross już wypił ( a wypił sporo ), trochę zaczynam się martwić.
- Ross, może już wystarczy? - pytam cierpliwe, aby się nie zdenerwował. Blondas ma mocną głowę, ale wolę nie ryzykować.
- Dobrze. - odpowiada trochę niechętnie. Widzę, że to mu pomaga się zrelaksować, ale nie powinien tyle pić. Dobrze, że nie widać po nim tych wszystkich kieliszków. - Może już się powoli zaczniemy zbierać? Pójdę znaleźć Rikera i resztę.
- Ok. - kiwnęłam głową i pozwoliłam mu się oddalić.

*oczami Rossa*

Rydel i Ella bardzo łatwo udało mi się znaleźć. Siedzieli na kanapach i całowali się...jak słodko! Rocky i Kendall znowu zawładnęli parkietem, więc też nie było trudno ich znaleźć. Zostali mi jeszcze tylko Riker i Vanessa. Najpierw sprawdziłem parkiet, ale nie było ich. Potem kanapy. Bar. Wszedłem nawet do męskiego kibla, żeby znaleźć chociaż Rikera, ale nie udało mi się. Zostało jeszcze jedno miejsce. Jakiś ciemny korytarz. Raczej ludzie tam nie chodzą, ale ja tam nie wiem, co chodzi im po głowie. Tym bardziej ostatnio. Dziwnie się zachowują. Chyba będę musiał pogadać z bratem. Martwię się, to normalne. Ale narazie zajmę się szukaniem. Wszedłem w ten korytarz i przechadzam się nim chwilę, gdy słyszę jakieś głosy. Ukryłem się, aby tym ludziom nie przeszkodzić. Ale chwila...To Riker! Ale...nie jest sam.
- Nie mówmy im, proszę. Ja jeszcze nie chcę, żeby wiedzieli. - jakiś damski głos. Kojarzę skądś.
- No dobrze, jak chcesz. Tylko ty też musisz mi coś obiecać. Koniec z tym. Z tym wszystkim, co bierzesz. Proszę, Van. Zbyt cię kocham, żeby przez jakieś prochy cię stracić. - To Riker. Ale chwila. Czy on powiedział „Van"?! No to nieźle. Tego się nie spodziewałem.
Potem już nikt się nie odzywa. Domyślam się, że się całują. Jak sweet! O Boże kolejny wielki ship! Tak się cieszę, że Riker znowu jest szczęśliwy! I Vanessa też jak widać! Muszę powiedzieć Laurze! Też na pewno się ucieszy!
Odczekałem, aż przestaną się całować, poczekałem jeszcze z 20 sekund i wszedłem do nich, udając, że dopiero co ich znalazłem:
- O tu jesteście! Chodźcie, już się zbieramy. - widziałem ten strach w ich oczach. Obawiali się, że widziałem coś albo zacznę podejrzewać. Haha, dobrze myślą. Ja, Riker i Vanessa szliśmy w kompletnej ciszy do reszty. Wiedziałem, że dobra będzie dla nich ta cisza w tej chwili. Chociaż ja chciałbym zadać im tyle pytań. Ale to potem. Potem pogadam z Rikerem i coś sobie wyjaśnimy, haha.

*w hotelu*

- Hej, Laura. - łapię za nadgarstek swoją dziewczynę, zanim ona ucieknie do swojego pokoju. - Może chciałabyś przyjść do mnie? Nie skorzystałaś zbytnio z wieczoru, to może obejrzymy u mnie jakiś film?
- Um...pewnie. - chwilę się zastanawiała, ale po chwili kiwnęła głową. Z nią też coś się dzieje ostatnio. Złapałem Laurę za rękę i udaliśmy się w stronę mojego pokoju.
- To co oglądamy? - zapytała, siadając na łóżku.
- Może „Zanim Odejdę"? - zaproponowałem.
- Ok.
Włączyłem na telewizorze Netflixa i puściłem film. Tylko przez pierwsze 20 minut skupialiśmy się na projekcji. Potem zeszła ona na drugi plan. Ja złapałem Laurę za biodra, przysuwając do siebie. Zaczęliśmy się całować, a po chwili szatynka usiadła na mnie okrakiem.
- Ale od ciebie jedzie alkoholem. - przerwała na chwilę.
- A od ciebie za to czekoladkami, którymi jak widać się ze mną nie podzieliłaś. - odbiłem piłeczkę, a ona tylko przewróciłam oczami i znów pocałowała.
Trwaliśmy przez jakiś czas w tej pozycji, dopóki nie zacząłem ciągnąć ją za koszulkę, w celu zdjęcia jej. Laura szybko ode mnie odskoczyła, a ja nielekko się zdziwiłem. Myślałem, że ostatnio jej się podobało...
Laura jednak znowu usiadła na moich kolanach, ale teraz tylko po to, aby pocałować mnie w usta.
- Wybacz, skarbie. Ja po pros...- nie dokończyła, bo postanowiłem jej przerwać. Nie chciałem znać powodu.
- Nic się nie stało. Jak nie chcesz się ze mną kochać, to to zrozumiem. - powiedziałem próbując Laurę uspokoić, chociaż sam czułem się źle.
- Ale ja bardzo chcę! Tylko po prostu nie dzisiaj. Trochę źle się czuję i nie chcę, aby to zniszczyło naszą przyjemność. Zrobimy to jeszcze, ale nie teraz, ok? - widziałem przejęcie w jej oczach. Jakby bała się, że mnie skrzywdzi.
- Dobrze, kochanie. I proszę nie przejmuj się tak naszą trasą koncertową. Wszystko przecież będzie dobrze. Obiecuję. - przytuliłem ją i pocałowałem w czoło. Wiem przecież, czemu tak źle się czuje. Ale nie powinna tak się martwić koncertami.
- Kocham cię, Rossi. - wtuliła się jeszcze bardziej.
- Ja ciebie też. Najbardziej na świecie. - W tej pozycji udało nam się zasnąć.

*******************************************
Ajaj! Zaczyna się kryzys! Znowu jakoś krótko piszę. Na szczęście już kończy się ta książka, więc długiego kryzysu nie będzie. Chociaż szkoda mi bardzo, że już zmierzamy ku końcowi. Przewidywane są jeszcze tylko 2 rozdziały. Niestety. Naprawdę będzie mi brakowało tej książki, ale co dobre kiedyś się kończy, a koniec czegoś oznacza też zaczęcie się czegoś nowego ;)

                              Wasza spoilerka - E.MOON

Raura - Przypadkowe SpotkanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz