GODZINA: 7:40
*oczami Laury*
Usłyszałam dźwięk budzika. Ugh! Jak mi się nie chce wstawać. Niestety muszę. Czeka na mnie zmywanie naczyń w mojej ukochanej dziurze. Już nie mogę się doczekać!
Sięgnęłam po telefon i sprawdziłam, czy nie mam żadnych powiadomień. Lekko zdziwiło mnie, że Ross nie napisał kompletnie nic. Codziennie pisze do mnie z samego rana, aby mnie "obudzić". Dzisiaj tego nie zrobił. Właściwie to wcale mnie to jednak nie dziwi. Przypomniałam sobie, że już od 2 tygodni podajże coraz bardziej tracimy kontakt. Mniej piszemy, nawet nie codziennie. Przed przyjazdem jego dziewczyny, pisanie z nim po lub przed pracą było codziennością. Już tak nie jest. Prawie się nie spotykamy, bo zawsze jest zajęty. Nawet, gdy mnie odprowadza, kończą nam się szybko tematy! Nigdy tak nie było...
Nie wiem, co się dzieje z naszą relacją, ale jestem pewna, że nie zmierza to w dobrym kierunku. Jeszcze chwila i całkiem stracimy kontakt przecież! Wydaje mi się, że to może być sprawka Mai. Na pierwszym spotkaniu już widziałam, że mnie nie lubi. Właściwie...to raczej była wielka nienawiść. Oczywiście nie pokazywała tego jakoś bardzo przy nim, ale mimo wszystko można było dostrzec, że nie zostanę jej przyjaciółką...
Więcej nie myślałam, tylko poszłam się zebrać. Wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się trochę mocniej niż zazwyczaj, ale bez przesady. Przecież idę do pracy, a nie jakiegoś klubu. Ubrałam się w białą koronkową koszulkę i jeansowe spodnie. ( jest jeden dzień w tygodniu, w których możesz ubrać się do pracy jak chcesz ) Wyglądałam tak:Gotowa, zeszłam na dół. Nie jadłam nawet śniadania. Po prostu wyszłam, jak najszybciej się da, aby uniknąć rozmowy z ojcem i siostrą. Jakoś nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Ostatnio byli na mnie źli, bo zapomniałam zrobić zakupy. Ale wolę już do tego nie wracać...
Pokonałam wszystkie schody i spokojnie czekałam, aż przyjdzie Ross. Jeszcze go nie było, dziwne trochę.
Czekałam tak 6 minut, aż stwierdziłam, aby do niego napisać:
Laura: Hej, idziesz już?
Po 2 minutach usłyszałam powiadomienie.
Ross: Hej, wybacz. Zapomniałem ci powiedzieć. Maia mnie prosiła, abym poszedł z nią rano do dentysty. Dzisiaj nie mogę cię odprowadzić. Wieczorem chyba też nie. Maia chciała zrobić jakiś maraton filmowy. Przepraszam, Lau.
A no tak. OK. W takim razie muszę już iść sama. Zaraz się spóźnię jeszcze.GODZINA: 9:00
Idealnie przyszłam do pracy. Farta miałam. I to wielkiego. Ostatnio Smith dziwnie na mnie patrzy. Pewnie, gdybym się spóźniła, wylałaby mnie. Na szczęście to się nie stało. Więcej nie myślałam, wzięłam fartuch i zaczęłam zmywać naczynia.
GODZINA: 17:44
Dzisiaj muszę pracować również jako kelnerka. Jest niezły tłum, więc brakowało nam ludzi. Kto w takim razie musiał pracować za dwoje? Oczywiście ja. Bo kto inny, prawda? No, ale trudno. Nie chce sobie niszczyć dnia szefową.
Właśnie podawałam 2 duże burgery z porcją frytek i ketchupem jakimś nastolatkom. Dziewczynie - pięknej, brunetce w jasnej krótkiej koszulce i równie krótkich szarych spodenkach i chłopakowi - blondynowi z ciemniejszymi brwiami, w czerwonej koszuli i długich szerokich czarnych spodniach z dziurami. Właśnie w tej chwili oboje uśmiechali się do siebie i śmiali z niewiadomej mi przyczyny. Wyglądali na tak radosnych. Patrząc na nich, ja za to zaczęłam się smucić. Brakowało mi Rossa, naprawdę. Nigdy nie wiedziałam, że mogę czuć się tak przygnębiona z powodu czyjejś nieobecności. Odczuwałam jakby...pustkę. Zrozumiałam, że Ross był dla mnie kimś, jedyną osobą, która sprawiała mi radość. Przy której uśmiechałam się nawet będąc smutna. Przy której zapominałam o każdym problemie. Przy której czułam się bezpieczna. Do której chciało mi się wracać po pracy. Której nigdy nie chciałabym widzieć smutnej. Którą uwielbiałam przytulać. Którą szczerze kochałam. A raczej, którą szczerze kocham. Nie wiem, czy się z tego wyleczę. Nie wiem, czy z tego da się wyleczyć. Nie wiem, czy chcę się z tego wyleczyć. Naprawdę go kocham. Nawet, jeśli jest z Maią. Nie zmienię nic w tym temacie, ale nie zmienię również uczuć do niego. Są zbyt mocne i prawdziwe. Nigdy do nikogo nie czułam tego samego, co czuję do niego.
Nawet nie zauważyłam, że spływają po moim policzku pojedyncze łzy. Ignorowałam ten fakt. Nie obchodziło mnie to zbytnio. Dopiero, gdy Raini przyszła, otrząsnęła mnie z transu. Z zamyślenia.
- Chodź za mną. - powiedziała, a ja posłusznie się jej posłuchałam. - Wiem, że między tobą i Rossem nie ma teraz dobrej sytuacji, ale nie możesz się tak tym przejmować. Ludzie przychodzą i odchodzą. Taka jest kolej rzeczy.
- On nie może odejść. Nie pozwolę mu na to. - teraz już z moich oczu wypływała rzeka łez. Nie powstrzymywałam się. Dałam się ponieść emocjom w miejscu publicznym, tak. Właśnie to zrobiłam. Laura Marano, która nigdy, przenigdy nie okazuje emocji, teraz to zrobiła. I nic na to nie poradzi. Bo po co? - Raini, ja...ja go naprawdę kocham! Jest miłością mojego życia!
Dziewczyna podeszła do mnie i mocno przytuliła. Zaczęłam płakać w jej rękaw. Teraz jest cały mokry, ale chyba mi to wybaczy.
- Wiem, kochana. Wszystko się ułoży. - jedyne słowa, które usłyszałam, gdy przestałyśmy się tulić. Mam nadzieję, że ma rację. Że wszystko się ułoży. Że już będzie ok. Chcę w to wierzyć.GODZINA: 23:20
Właśnie wróciłam z pracy do domu. Sama, oczywiście. Ross nie miał czasu dzisiaj. Może nawet lepiej? Chyba nie powinnam oglądać go teraz. Po tym wszystkim? Byłoby ciężko.
- Laura. - usłyszałam nagle jakieś burknięcie. Tylko tata tak mówi w tym mieszkaniu.
- Słucham tato. - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Wcale mi do szczęścia nie było teraz. Wiem, że nie bez powodu mnie poprosił o przyjście.
- Chciałem ci tylko powiedzieć. - zaczął prawie niesłyszalnym dla mnie głosem. - Jesteś dobrym dzieckiem. Kiedyś będą z ciebie ludzie. Ze mnie nie... - ledwo dokończył i zasnął. Nie spodziewałam się takich słów po nim. To było naprawdę dziwne. Może jest chory? Nie rozumiem. Boję się mimo wszystko tego, co powiedział. Raczej tako tego nie wyznał. A może chce się zmienić? Fajnie by było...
- Dziękuję, tato. Wiem, że między nami się nie układa po śmierci mamy... - tu się na chwilę wstrzymałam. - ale pamiętaj, że mimo wszystko bardzo cię kocham. Nigdy nie przestanę. Nieważne, co głupiego jeszcze zrobisz. - odpowiedziałam, zdając sobie sprawę z tego, że i tak mnie nie słyszy.*******************************************
Jacie! Ten rozdział tak cholernie ciężko się pisało! Pisałam i pisałam, a słów mało. Ledwo do 1000 doszłam! Znowu mam jakąś blokadę chyba. Tym bardziej, że teraz, gdy to pisze ( 26.07.2019 ) zrobiliście mi przykrą niespodziankę. Prawie nikt do mnie nie wchodzi, a wyświetlenia z każdym rozdziałem diametralnie spadają. Nie wiem, jak będzie przy tym rozdziale, ale mam nadzieję, że nie sprawicie mi takiej przykrości.Do następnego - E.MOON
CZYTASZ
Raura - Przypadkowe Spotkanie
Hayran KurguCzy jedno niewinne i na dodatek całkiem przypadkowe spotkanie może zmienić życie dwójki nastolatków? Laura jest zwyczajną, biedną dziewczyną z problemami rodzinnymi. Ross to gwiazda wielkiego ekranu i główny wokalista popularnego zespołu R5. Czy jed...