•6•

1.1K 93 12
                                    

Stałam na betonie zupełnie jakby ktoś mnie do niego przykręcił. Nie poruszałam się, ponieważ mój mózg był zbyt bardzo zaabsorbowany sylwetką chłopaka, stojącego przede mną aby wydać polecenie mojemu ciału w celu poruszenia się choćby o milimetr.

- Ale jak ty tu? - wydukałam, po krótkiej chwili ciszy. Nie było mnie stać na nic więcej.

Nie mogłam uwierzyć iż jedyny chłopak, w którym podkochiwałam się dawno temu w szkole, stał właśnie przede mną, wyglądając w ten sposób. Ciemne włosy rozwichrzone przez wiatr i strzepnięty już śnieg. Urósł i jego twarz nabrała więcej męskich rys. Bardzo się zmienił lecz to nic dziwnego gdyż ostatni raz widziałam go ponad trzy lata temu.  Wtedy był jeszcze dzieciakiem prawdę mówiąc, a teraz był już pełnoletnim mężczyzną w pewnym sensie i patrzył na mnie takim wzrokiem, że miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

Oczywiście to było coś w rodzaju nieodwzajemnionej miłości bo on nie wykazywał żadnych uczuć względem mnie. Potem zwyczajnie wyjechał, więc dałam sobie spokój ze związkami. I nagle los postanowił zesłać go właśnie w takiej chwili tuż pod mój nos, przypominając wszystkie głupie rzeczy zrobione przeze mnie by zwrócić jego uwagę.

- To było pytanie, na które powinienem odpowiedzieć? - zapytał, po czym się roześmiał nadal na mnie patrząc. - Cóż, nie wiem dokładnie, co chciałaś powiedzieć ale przypuszczam, że jesteś w szoku.

Zabawne. Jak miałabym nie być kiedy w całym życiu rozmawiałam z nim kilkanaście razy i w ogóle byłam zdziwiona iż znał moje imię, a to iż mnie rozpoznał to był jakiś cud?

- Szczerze, trochę mnie zaskoczyłeś - przyznałam, odzyskując zdolność do zmiany pozycji. - Nie myślałam, że cię tutaj spotkam po tych wszystkich latach. Sądziłam iż wyjechałeś do innego stanu, a nie za granicę.

- Weź ty lepiej nie myśl i się odsuń. - Cass popchnęła mnie tak, że prawie wpadłam w zaspę, w której ona niedawno leżała. Perlisty uśmiech Daniela zaćmił jej umysł, a on jakby zdał się nie zważać na jej osobę lecz z grzeczności uścisnął jej wyciągniętą dłoń. - Hej, możesz mnie nie pamiętać ale jestem Cassandra. Najlepsza przyjaciółka tej fajtłapy, która rzucała w ciebie śniegiem. - Wskazała na moją osobę, stojącą za jej plecami z założonymi rękami. - Miło mi.

- Mnie chyba też - wychrypiał chłopak.

- Dobra, skończyłaś? Nie rób dziecinady. - Przecisnęłam się obok niej. - I nie jestem fajtłapą. To wszystko przez wschodni wiatr.

- Ta, a ja jestem prezydentem - odpyskowała lecz nie dodała nic więcej bo posłałam jej mordercze spojrzenie. Jedyne, co jej wychodziło wyśmienicie to kompromitowanie mnie w każdej możliwej sytuacji chociaż samej szło mi całkiem nieźle.

- Nieważne. - Machnęłam ręką na blondynkę, ponieważ w tamtym momencie bardziej interesowała mnie kwestia dawnej miłości i tego, czego tutaj szukała. - Mówiłeś, że wychodziłeś na lunch z pracy. Pracujesz w tej agencji? - Wskazałam na budynek Big Hitu.

Na samo wspomnienie o jedzeniu w moim żołądku obudził się jakiś głodny potwór. Jednak starałam się go zignorować i skupić na brunecie. Sama nie wiedziałam czy to lepiej czy gorzej, gdyby okazał się pracownikiem tej wytwórni.

- Propos lunchu, chodźmy coś zjeść razem - zaproponował, rozganiając moje myśli. - Będziemy mieli czas aby obgadać to, co nas ominęło. Poza tym śniegiem raczej już nie oberwę gdy będziemy w restauracji. - Uśmiechnął się przyjacielsko.

Zaczerwieniłam się na jego uwagę, więc spuściłam głowę, kiwając twierdząco i dziwiąc się iż w ogóle zaproponował wspólny obiad ale zanim ruszyliśmy w kierunku jakiegoś miejsca, gdzie napełnilibyśmy swoje żołądki, Cass odezwała się ponownie mnie pogrążając:
- Śniegiem może nie lecz uważaj, żeby nie przyłożyła ci klopsikami albo mizerią gdy będziesz jadł.

||<=>||

- Nina, czy ty słyszałaś to co ja?! - pisnęła moja podekscytowana przyjaciółka gdy wreszcie opuściłam kabinę w restauracyjnej toalecie, po czym zaczęłam myć ręce. Musiałam przyznać, że to jedzenie było inne od tego, które normalnie spożywałam.

- Masz na myśli te stękania babki obok? - szepnęłam do niej sarkatycznie. - No wiem, niezbyt przyjemnie mi się tego słuchało. Nie wiem, co ta pani jadła ale chyba już pozbyła się wszystkiego ze swoich jelit. - Uśmiechnęłam się i wytarłam dłonie w papierowy ręcznik, opierając się o umywalki.

- Nie, debilko! - Potrząsnęła mną blondynka po czym ulokowała się naprzeciwko mnie. - Nie udawaj, że nie wiesz co powiedział Daniel. On tam pracuje. Zdajesz sobie sprawę, co to oznacza w ogóle?

- To, że jest jednym z tych tancerzy w śmiesznym czarnym stroju, którzy czasem tańczą w tle na galach - odpowiedziałam, przewracając oczami. - I co w związku z tym? Chyba nie myślisz, żeby go wykorzystać by dostać się do chłopaków, prawda?

Cass uniosła jedną brew z dziwnym wyrazem twarzy, więc wiedziałam iż się nie myliłam. Jej zamiary czasem były tak łatwe do przejrzenia.

- To nie byłoby wykorzystanie - zapewniła, opierając się obok mnie. - Nie kazałabym mu przecież przemycić nas do środka, chociaż... - zastanowiła się. - Gdybyśmy były przebrane w to czarne coś, nikt by nas przecież nie rozpoznał! Nina, jesteś genialna! - Przytuliła mnie, szczerząc się jak głupia ale szybko odepchnęłam ją od siebie. Dobrze, że w tej toalecie nie było zbyt dużo ludzi.

- Odczep się ode mnie pół-mózgu. Nigdzie nie będziemy się włamywać. Dlaczego tak bardzo chcesz ich spotkać? Myślałam, że rozmawiałyśmy już o tym.

Szczerze nie byłam gotowa na spotkanie z Taehyungiem bo to głównie o niego chodziło. Fakt, że moja pierwsza miłość pracowała z moim prawie byłym chłopakiem wcale mi nie pomagał. Jak niby miałam się zachowywać? O ile poznałam trochę Daniela przy obiedzie, tak Tae pozostawał wielką niewiadomą. Chciałam mieć to gdzieś, naprawdę ale przyjaciółka stresowała mnie tym pospieszaniem. Oczywiście, że czas w tym momencie nie był naszym sprzymierzeńcem lecz to działo się dla mnie za szybko.

- Nie wiem, okej? - westchnęła Cass. - Po prostu sama myśl, że jesteśmy tak blisko, a nie możemy się spotkać jest eskcytująca i denerwująca zarazem. Poza tym chcę zobaczyć co się dzieje w życiu Jungkooka. Przez te cztery miesiące unikałam jakichkolwiek wiadomości, co do jego życia oprócz aktywności zespołu, a znasz mnie więc wiesz iż to było trudniejsze niż zaliczenie testu z matmy.

Potrząsnęłam głową by odgonić łzy z kacików oczu. Nie zauważylam nawet, że się wzruszyłam ale musiałam wyjść z tej toalety i wrócić do chłopaka, czekającego na nasze przyjście. Może los zesłał go to po to abym dała sobie spokój z jakimiś gwiazdorami? Kto wie.

- Wracajmy bo Daniel zje resztki albo pójdzie sobie bez nas. - Zmieniłam temat i pociągnęłam blondynkę za rękę.

Rzeczywiście, brunet siedział w tym samym miejscu lecz dokończył swoją porcję kiedy nas nie było. My straciłyśmy apetyt, więc nie było potrzeby dłużej tutaj siedzieć.

- To co? Odprowadzicie mnie? Zdaje się, że macie auto na tamtym parkingu, więc będzie po drodze, tak? - zapytał, zakładając kurtkę. Miałam zamiar wyprowadzić go z błędu lecz Cass dźgnęła mnie w bok i potwierdziła jego słowa, dlatego posłałam jej złowrogie spojrzenie. - W takim razie ruszajmy.

Droga nie była długa. Zajęło nam to dziesięć minut piechotą, które miło spędziłam, słuchając żartów i opowieści chłopaka o jego zmaganiach by przyjęli go do jakiejkolwiek pracy jako tancerza. Był taki przyjazny, a gdy się śmiał ja miałam ochotę robić to samo. Pod tym względem nie zmienił się wcale.

- Jesteśmy. - Z zamyślenia wyrwał mnie jego ciepły ton głosu. - Fajnie się bawiłem ale tak myślałem sobie o tym kiedy byłyście w toalecie. - Bałam się, co nastąpi po tym zdaniu i bardzo słusznie. - Może chciałybyście jutro odwiedzić mnie w pracy? Nie wiem czy kiedykolwiek coś takiego widziałyście ale dam sobie rękę uciąć, że wam się spodoba.

O nie.

Best of you ✔ |TaehyungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz