•24•

986 89 8
                                    

Hejka, kochani! Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze. Wrzucam rozdział na poprawę nastroju i życzę miłej majówki ♡

||<=>||

- Czerwone róże czy fioletowe fiołki? - zapytała Monic, wystawiając dwa bukieciki kwiatów w moją stronę. Trzymała je w dłoniach przed twarzą i czekała aż powiem, które ładniejsze chociaż szczerze żaden z nich mi się nie podobał. - Nie mogę się zdecydować. Ty wybierz.

- Um... Weź te czerwone. W końcu kolor miłości, prawda? - skrzywiłam się, mając nadzieję, że to wystarczający argument, ponieważ nie było mnie stać na inny. - Przepraszam ale jestem okropna jeśli chodzi o rośliny. Nie znam się na nich.

- Potwierdzam! - wrzasnęła Cass, która pojawiła się przy moim boku. Nadal nie mogłam pozbyć się u niej tego nawyku by nie krzyczała w każdej sytuacji. - Nawet kaktus jej zdechł. Widziałam jego śmierć na własne oczy.

- Ten kaktus zdechł bo ty podlewałaś go colą - przewróciłam oczami, rozglądając się po ogromnej kwiaciarni w poszukiwaniu ciotki Hooyeon, która wybawiłaby mnie z opresji i odpowiadała na niewygodne pytania. - Nie wiem gdzie wyczytałaś, że kwiaty są spragnione ale jestem pewna, że źle zrozumiałaś przekaz autora.

- Cola też ma w sobie wodę.

- Tak samo jak ja mam w sobie talent do śpiewania - zauważyłam.

- Oh, już rozumiem - zgodziła się ze mną. Zapewne przypomniała sobie te chwile, w których udawałam, że jestem dobrą piosenkarką, a tak naprawdę po prostu się wydzierałam by zagłuszyć fałsz. 

- No to, które mam wziąć? - powtórzyła pytanie Monic, niecierpliwiąc się. - Nie chcę was pospieszać ale mamy dużo do załatwienia, a to dopiero początek. Jeszcze kwiaty na stoły i wiązanki dla was, tort, zastawa...

- Spokojnie, kochanie - starała się ją uspokoić ciocia, która nagle wyłoniła się zza jednego z regałów i kojąco głaskała narzeczoną ojca po ramieniu. - Mamy cały dzień na zakupy, zdążymy tylko się nie stresuj. - Kiedy kobieta pokiwała głową Hooyeon zwróciła się do mnie i Cass. - My teraz pójdziemy wybrać bukiet ślubny, a wy dziewczyny idźcie i poszukajcie bukietów do wazonów. Tylko mają być skromne.

Nim zdążyłam powiedzieć cokolwiek, przyjaciółka już pociągnęła mnie za ramię i zaprowadziła między półki przepełnione tyloma kwiatami, że od samego ich zapachu zaczęło kręcić mi się w głowie. Woń była zarazem piękna i słodka ale także krzywdząca dla mojego nosa, więc zakryłam go rękawem wolnej ręki, żeby nie zacząć kichać jak kot.

- Ale tu zajebiście pachnie! Czujesz to? - Cass odwróciła się do mnie i złapała moją twarz w dłonie, przysuwając do tych roślin. - No, dawaj. Zaciągnij się.

- Chcesz mnie naćpać? Puszczaj - zażądałam, zrzucając jej ręce i odsunęłam się kawałek. - Jakoś nie mam ochoty tutaj mdleć.

- Oj, nie przesadzaj - blondynka machnęła ręką jakbym sobie po prostu żartowała. - Mogłabym zamieszkać w domku z takim ogrodem. Wychodziłabym się tam opalać w samym stroju kąpielowym. Albo nawet bez.

- Z twoimi umiejętnościami, zdechłyby szybciej niż mój kaktus - zaśmiałam się. - Poza tym od kiedy potrzebujesz ogrodu do rozbierania się?

- Przyznaj, że to ciekawe miejsce na...

- Nie kończ - uniosłam dłoń, domyślając się jak zamierza to zrobić. 

Nadal dręczyły mnie wspomnienia o tamtej nocy w dormie razem z Tae, więc unikałam takich tematów by nie mieć przed oczami jego ciała ale Cass zdawała się to robić specjalnie by mi dokuczyć. Po tym jak powiedziałam, co się wtedy wydarzyło najpierw mnie ochrzaniła, a potem ściskała i życzyła gromadki dzieci z Kimem i chociaż była to kusząca i piękna perspektywa na przyszłość, nie wydawała mi się być realna w tej chwili ani w jakiejkolwiek innej.

- Widzę, że twoje myśli zdążyły powędrować w tamtym kierunku. Ślinisz się.

- Wcale, że nie - zaprzeczyłam ale dla pewności przetarłam brodę rękawem gdy blondynka odwróciła się by zdjąć z półki jedną z leżących tam wiązanek.

- No ale wyobraź sobie - zaczęła, ściskając w dłoni bukiecik. - Stoisz sobie przed ołtarzem i mówisz miłości swojego życia tak, a potem wprowadzacie się do dużego domku na przedmieściach, który powoli zapełniacie dziećmi. Oczywiście zmienianie śmierdzących pieluch psuje cały efekt ale po pewnym czasie stracisz węch, więc będzie git. Czyż to nie piękna wizja? - opowiadała, wymachując rękoma jakby cały ten obraz miała przed sobą.

- Nie wydaje mi się - odebrałam od niej kwiaty i zaczęłam się im przyglądać. - Bardziej zastanawia mnie dlaczego jesteś taka radosna. O czym nie wiem?

Blondynka najpierw się naburmuszyła ale zaraz potem schowała ręce za plecami i dziwnie na mnie spojrzała aż zaczęło mnie ściskać w klatce piersiowej. Czułam, że szykowała się kolejna bomba emocjonalna ale w zasadzie chyba już do tego przywykłam. Nigdy nie było w stu procentach spokojnie zwłaszcza gdy w grę wchodziła Cass.

- Ostatnio miałaś dużo na głowie. Taehyung, ojciec, matka, ta przeprowadzka i do tego jeszcze Namjoon - wyliczała moje problemy, ponieważ bardzo dobrze wiedziała o wszystkim, co się działo. - W sobotę na lodowisku Jungkook się wściekł jak zobaczył mnie z Danielem. Mówiłam ci o tym - potwierdziłam skinieniem głowy. - Wpadł na ten lód i coś mu odbiło. Chciał się nawet bić z Fieldsem ale go powstrzymałam no i wiesz, że wczoraj też się z nim spotkałam bo nalegał. Powiedział mi coś, co miało zostać tylko między mną, a nim jeszcze przez pewien czas ale gdy wyznałam mu, że nie chcesz tu zostawać tak jak twój tata tylko wrócić do Stanów jeszcze na rok,  kazał mi to zatrzymać dla siebie i nic ci nie mówić, a chłopakom nie wspominać, że wiem.

- Nie rozumiem - zmarszczyłam brwi, podchodząc do niej. Do alejki weszła jakaś para więc ściszyłam głos, żeby nikt nie słyszał o czym rozmawiamy. - Skoro to tajemnica między wami to dlaczego miałabyś mi to zdradzać? Nawet jeśli jesteśmy przyjaciółkami to jednak sekret. O co więc chodzi?

Cass uniosła głowę do góry i przeczesała włosy rękami.

- O to, że nie chcę mieć przed tobą tajemnic zwłaszcza tak kluczowych - wyszeptała, patrząc mi w oczy. To jak diametralnie zmienił się jej nastrój, poczułam bardzo dobrze.

- Okej, teraz tym bardziej nie rozumiem dlaczego jesteś taka zadowolona.

- Moje szczęście wynika z tego, że pogodziłam się z Jungkookiem - uśmiechnęła się. - Nie jesteśmy razem ale to mi nie przeszkadza bo nasza relacja wygląda jak kilka miesięcy temu. Co prawda nadal obrzucamy się obelgami ale to nieistotny szczegół.

Stałam sztywno, wpatrując się w dziewczynę. W dłoni nadal ściskałam bukiecik ale zdążyłam o nim zapomnieć. Nie wydał się tak istotny by zawracać sobie nim głowę. Starałam się przeanalizować to, co powiedziała mi blondynka ale nie umiałam połączyć faktów. Sądziłam iż przynajmniej ona mnie nie oszukuje ani niczego nie ukrywa. Przeliczyłam się ale w zasadzie właśnie przyznawała mi się do czegoś, czego nie powinna i sama nie wiedziałam czy dla mnie dobrze czy wręcz przeciwnie.

- Cieszę się, że między wami jest dobrze ale co to ma wspólnego ze mną?

- To, że zarówno Kook i Tae mają ten sam motyw dlaczego zachowują się jak skończeni idioci. Obydwaj tego nie chcą ale muszą tak postępować.

Cofnęłam się lekko zszokowana. Nie przypuszczałam, że znała powód, o którym od kilku dni nie przestawałam myśleć. Uderzyło mnie to iż byłam prawdopodobnie jedyną osobą, nie orientująca się w sytuacji.

- Dlaczego mi to mówisz?

- Nie chcę, żeby wyszło znowu jak z wtedy w wesołym miasteczku. Nie chcę się z tobą kłócić - wyznała Cass, patrząc na mnie takim wzrokiem, że serce mi zmiękło z miłości do tej nieokiełznanej, dzikiej istoty nazywanej moją przyjaciółką.

- Czyli, co? - westchnęłam. - Zamierzasz mi powiedzieć o co chodzi? - zapytałam sama nie wiedząc na jaką odpowiedź miałam nadzieję. Nie byłam ani zła ani zadowolona, ani właściwie pewna jak odszyfrować swoje emocje, co do tego wszystkiego.

- Nie. To znaczy, na razie nie. Jeśli Taehyung sam ci tego nie powie do dnia ślubu, ja to zrobię - obiecała, a mnie ponownie ścisnęło w klatce z napięcia.

Miałam przed sobą okropnie stresujące cztery dni życia.

Best of you ✔ |TaehyungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz