koniec naszego małego maratonu, mam nadzieję że w roku szkolnym będę miała wenę i czas na pisanie no i życzę wam udanej nauki buziole
||<=>||
Leżałam w salonie na kanapie pod kocykiem w kotki, myśląc jak się jutro wykręcić z tej wycieczki po wytwórni. Zastanawiałam się tak intensywnie iż głowa rozbolała mnie od natłoku idiotycznych pomysłów. Jedynie symulowana choroba wydawała się ostatnią deską ratunku ale czułam w kościach, że Cass mi nie uwierzy zwłaszcza po tym, co jej powiedziałam.
Naprawdę nie chciałam tam iść i żałowałam iż nie posiadałam żadnej siostry bliźniaczki, która mogłaby mnie zastąpić.
- Co robisz, słonko? Jesteś sama? - Nagle usłyszałam za sobą ciepły głos Hooyeon, a zaraz potem zobaczyłam jak jej sylwetka opada obok mnie przez co szybko podniosłam się do siadu, poprawiając kocyk. - Gdzie masz przyjaciółkę?
- Poszła napastować tych bliźniaków z sąsiedztwa - zaśmiałam się. - Mnie nie jarają takie zabawy.
Spuściłam głowę, bawiąc się czubkami bamboszy gdy zdałam sobie sprawę, że my dwie byłyśmy tutaj zupełnie same. W moim umyśle natychmiast zaświeciła się lampka aby wykorzystać ten moment jak najlepiej tylko się dało.
- Wyglądasz na przygnębioną. Coś się stało? - zapytała kobieta opiekuńczo gladząc mnie po plecach. - Jakieś łamiące serce love story, hm? - Zaprzeczyłam, śmiejąc się. - W takim razie o co chodzi? Mów tu ciotce jak na spowiedzi.
Na pewno nie miałam zamiaru mówić jej o BTS bo to nie miało sensu, a gdyby tata się dowiedział pewnie nie wypuszczałby mnie tak chętnie z domu. Z jakiegoś powodu miał pretensje do Tae po tym jak wyjechał chociaż to normalna kolej rzeczy, której był świadomy bardziej niż ja. Z tego powodu postanowiłam poruszyć inny temat.
Nie patrzyłam jej w oczy bo bałam się, że spanikuję. Wiedziałam iż rodzina to bardzo drażliwa kwestia lecz ja praktycznie nic o niej nie wiedziałam poza tymi urywkowymi informacjami, którymi nakarmił mnie ojciec. Może i nie powinnam tego poruszać ale czułam, że to wszystko kryje za sobą coś więcej. Inaczej matka nie miałaby chyba potrzeby przedstawiania tej historii z innej perspektywy. Chociaż możliwe, że jedynym jej celem było namącenie mi w głowie ale nie zaszkodziłoby się tego dowiedzieć dlatego zaczęłam od podstawowych pytań by ułożyć sobie w głowie kompletną historię.
- Bo widzisz, ciociu... N-nie wiem na ile jesteś zorientowana w tej całej sytuacji ale ja niestety chyba mniej od ciebie. Potrzebuję kilku informacji odnośnie... rodziny - wydukałam. Jakoś ciężko było mi o tym mówić i nie miałam zielonego pojęcia czemu tak było. - Tata powiedział mi, że dziadkowie... odeszli ale co dokładnie się z nimi stało? - Popatrzyłam na nią z nadzieją w oczach.
- A więc to cię tak gnębi, co? - Hooyeon rozsiadła się wygodniej, czym dała mi znak iż jednak czegoś w końcu się dowiem. - No cóż ja mogę powiedzieć? Twoi dziadkowie posłali Boba do szkoły filmowej. Miał już dwadzieścia kilka lat gdy to się stało. Brał udział w jakimś festiwalu, na który mógł zaprosić rodziców lecz w drodze... - zawahała się, więc przypuszczałam, że to co miałam usłyszeć nie było zbyt przyjemne. - Jakiś pijany kierowca z wielką prędkością wjechał w twoich dziadków na moście przez co obydwa samochody wpadły do wody i poszły na dno. Niestety nikt nie przeżył.
- O boże - wyszeptałam zasłaniając usta ręką. W moich oczach pojawiły się małe łzy, a ja ponownie żałowałam iż w ogóle otwierałam usta. - To straszne. Już rozumiem dlaczego tata nie chciał o tym mówić.
- Pewnie byłaś zbyt mała gdy o to pytałaś by poznać szczegóły, a uprzedzając twoje pytanie: wiem to stąd gdyż moi rodzice zmarli jak byłam mała, a że mój tata był bratem twojego dziadka przejęli nade mną opiekę. Gdy wydarzył się wypadek ja byłam już zaręczona z Chanem i mieszkaliśmy w Korei dlatego po zakończeniu szkoły przez Boba, przygarnęliśmy go na jakiś czas i to właśnie tutaj poznał Hyorin, czyli twoją matkę.
- Jak to tutaj? - zdziwiłam się. Potrzebowałam chwili aby to sobie wszystko ułożyć lecz fakty nie chciały ze sobą współgrać. - Myślałam, że ich pierwsze spotkanie było w Stanach.
- Może źle się wyraziłam. - Zmarszczyła brwi, zapewne starając sobie przypomnieć, co jeszcze wie o relacji moich rodziców. - Mieszkali niedaleko siebie, codziennie mijali się na ulicy ale ignorowali swoje istnienie. Hyorin w ogóle mało kogo zauważała odkąd tylko pamiętam bo jej stary dom stoi tutaj niedaleko. Zawsze była taka przygnębiona i smutna, czasem nie pokazywała się ludziom na oczy, a potem wyjechała do Ameryki. Najśmieszniejsze jest to, że twój ojciec leciał tym samym lotem, a ponownie spotkali się dopiero po roku już w USA. To się nazywa ślepy los, co nie? - zaśmiała się z tej ironii ale ja tego nie odwzajemniłam.
- Jak długo tata żył z wami pod jednym dachem? Wyjechał bo dostał pracę reżysera, prawda?
- Tak, dokładnie - potwierdziła moje słowa, więc chociaż jedna rzecz zgadzała się w tym bałaganie. - A mieszkał tutaj dobrych kilka lat, pracując po barach i chwytał się innych prac dorywczych by zarobić na życie w Stanach. Starał się jak mógł, więc pewnie dlatego nie zwracał uwagi na kobiety, a w tym i Hyorin.
- Czyli matka mieszkała w tej okolicy? Pokażesz mi, który to dom? - zapytałam. Wiedziałam, że jej rodzice także zmarli więc w sumie ta informacja nie była mi do życia zbytnio potrzebna ale chciałam wiedzieć. Jednak gdy zobaczyłam wyraz twarzy kobiety, byłam przekonana iż wynikły jakieś komplikacje. - O co chodzi, ciociu?
- No nie wiem czy ja jestem odpowiednią osobą, która powinna ci go pokazać - oznajmiła dziwnym głosem, zacierając ręce jak Amanda gdy była zdenerwowana. - Gdy przyjdzie odpowiedni czas znajdziesz się tam prędzej niż myślisz.
- Co? - zapytałam, nic nie rozumiejąc z jej słów. - Co to znaczy?
Hooyeon nie zdążyła nawet otworzyć ust kiedy do środka wpadła uradowana Cassandra, rozwalając śnieg po korytarzu i salonie. Zrzucała z siebie warstwy ubrań, gestykulując i krzycząc.
- Kocham ten kraj! Ja stąd nigdzie nie wyjeżdżam! - Jednak jej chwilę euforii przerwał stół, w którego kant uderzyła skarpetą. Chwyciła stopę w dłonie i skakała na jednej nodze, wydając piski. Ból małego palca to zdecydowanie najgorszy ból. - Niech to gęś kopnie!
- Napiłaś się czegoś mocniejszego? I co to za słownictwo? - Na początku miałam plan zabić ją wzrokiem za przerwanie mi rozmowy kiedy tak dobrze szło ale obraz przede mną był zbyt śmieszny aby pozostać poważnym.
- Przeklęty mebel. Nic nie piłam po prostu byłam szczęśliwa przez chwilę - oznajmiła, masując obolałe miejsce. - A no i matka się pruła, że za dużo przeklinam dlatego wymyśliłam inne zamienniki więc przyzwyczajaj się i nie zdziw jak zacznę cię wyzywać od zwierząt.
- Oj dziecko - pokręciła głową ciotka, podnosząc się z kanapy. - Widzę w tobie młodszą wersję mnie ale nie popełniaj tych samych błędów. Zaraz dam ci maść to sobie posmarujesz jak będziesz szła spać - powiedziała, udając się do kuchni.
- Dziękuję, pani ciociu! A ty - wskazała na mnie - posłuchaj teraz bardzo uważnie bo mam już pomysł, jak jutro przeżyjemy w wytwórni bez zauważenia przez kogokolwiek.
Zrobiłam nadąsaną minę, a twarz schowałam pod kocykiem, słysząc bzdety jakie wygadywała przyjaciółka.
To się skończy tragicznie.
CZYTASZ
Best of you ✔ |Taehyung
FanfictionMimo tylu przepłakanych nocy, jak mam o tobie zapomnieć gdy najlepszą część mnie stanowisz ty? Bez ciebie jestem pusta ale ukrywasz zbyt wiele by to mogło wypalić... Druga część: Best of me ✔ |Taehyung! [powieść zawiera fikcyjne fakty, dlatego mogą...