•8•

1.1K 91 42
                                    

- Cassandra, czy ty na głowę upadłaś? - zapytałam, idąc za przyjaciółką w stronę budynku Big Hitu. - Zawróćmy póki jeszcze mamy jak zwiać. Zobaczysz, że nas za to zgłoszą na policję i będzie problem.

Blondynka poruszała się naprawdę żwawym krokiem jakby bała się, że wolniejsze tempo zaprzepaści jej szansę na ujrzenie bangtanów. Aczkolwiek jej idea naszego wejścia do środka wcale mi się nie podobała i zwiastowała kłopoty na więcej niż tysiąc procent.

- A tam, histeryzujesz. - Machnęła ręką na moje gadanie po czym zaczęła szukać czegoś w telefonie. - Nikt się nie dowie, a poza tym Daniel będzie nas krył. Sam to zaproponował i powiedział, że gdyby coś było nie tak to on się tym zajmie, więc wyjmij kij z dupy i zagęszczaj ruchy.

- Chcesz zwalić całą winę na niego? - prychnęłam, starając się nie wywalić na lekko oblodzonym chodniku. Cass nawet w obcasach poruszała się bardziej stabilnie niż ja na płaskiej podeszwie. - Ledwo go znasz i z resztą ja też. Nie możemy go tak zostawić gdyby nas jednak przyłapali, a to bardzo możliwe.

- Jak tak dalej będziesz panikować i być tą rozsądną w naszym towarzystwie to sama wydam cię na wejściu, jasne?

- Spadaj - przewróciłam oczami, kończąc temat. - Lepiej patrz pod stopy, a nie w komórkę. W ogóle jak już w niej tak grzebiesz, zamów nam trumny.

Usłyszałam cichy śmiech przyjaciółki jednak wiedziałam iż to nie moja zasługa. Pisała z kimś i choć chciałam wiedzieć o co chodzi to po prostu zignorowałam ten fakt. Bałam się zapytać, co było dobre bo im mniej wiedziałam, tym czułam się bezpieczniej. Ona zawsze wymyślała jakieś szalone plany, z których nic dobrego nigdy nie wynikało ale czy kiedykolwiek mnie posłuchała? Otóż nie w tym życiu.

- Wiesz, ten twój były to całkiem spoko koleś - nagle oznajmiła, a ja zmarszczyłam brwi gdyż kompletnie się tego nie spodziewałam. - Wcześniej jakoś go nie lubiłam ale teraz to mój guru zwłaszcza, że zaprowadzi nas do nich. I serio się pospiesz bo mamy dwie minuty, żeby znaleźć się na miejscu.

- Jeśli mam wybierać między życiem, a wytwórnią to wybieram życie - powiedziałam, wlekąc się nadal swoim tempem. Nie miałam zamiaru szybciej niż to było konieczne dotrzeć do celu. Wcale nie chciałam tam iść.

- Twoje życie to Taehyung, więc mądry wybór.

Nim się obejrzałam, poczułam na nadgarstku mocny uścisk Cassandry, a następnie jej ciągnięcie mnie za sobą, lawirując między zaspami. Wydarłam się na nią lecz to nic nie dało więc po prostu odpuściłam. Z każdym krokiem i tak czułam coraz większe zdenerwowanie. Byliśmy już tak blisko ale nie zdawałam sobie z tego sprawy dopóki nie stanęłam przed budynkiem, a na parkingu ujrzałam Daniela, czekającego by ziścić szatański plan Cass.

- Już myślałem, że zamarznę zanim przyjdziecie - zażartował od razu, uraczając nas ciepłym uśmiechem w ten zimowy poranek. - Cieszę się, że jesteście.

- Przepraszam, to jej wina - oznajmiła Cass, wskazując na mnie.

- Dzięki - odpowiedziałam jej, po czym zwróciłam się do chłopaka. Skoro już się na to decydowałam, musiałam być pewna. - Czyli plan wygląda tak, że wchodzimy jako twoje kuzynki, które pracują w obsłudze. Ty załatwiasz nam te firmowe wdzianka i fałszywe plakietki, a jak ktoś zapyta to jesteśmy pod nadzorem Daniela Fieldsa, tak? A jak przedostaniemy się przez ochronę? - wskazałam na dwóch typków w czarnych wdziankach, którzy pilnowali głównego wejścia. Staliśmy w sporej odległości ale byli dobrze widoczni.

- Wszystko się zgadza, a od tego mamy tylne wejścia. Chodźcie za mną. - Skinął głową i ruszył w nieznanym mi kierunku. Wątpliwości nie chciały mnie opuścić ale gdy blondynka pobiegła za nim bez zastanowienia, zrobiłam to samo.

Best of you ✔ |TaehyungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz