•1•

3.9K 125 40
                                    

- Nina, uszczypnij mnie bo nie wierzę! My tutaj jesteśmy! - Cassandra ścisnęła moje słabe ramiona w swoich na pozór wiotkich dłoniach i zaczęła mną trząść jak Rosie swoimi lalkami. - Czy ja tutaj na pewno stoję? Czy to mi się śni? Może mnie otruli i teraz mam omamy? - zastanawiała się, wytrzeszczając oczy. - W sumie to nie jest głupia teoria bo to jedzenie w samolocie było ohydne! Nie wiem co to było ale smakowało jakby stado myszy odprawiło tam pogrzeb szczurowi.

- Cass, uspokój się! - Strząsnęłam jej ręce z mojego ciała, starając się przerwać jej paplaninę. - Czy ty pomyliłaś leki dziś rano? Tak, wylądowaliśmy. Jesteśmy w Korei. Nie świruj, okej?

- Jak to nie świruj!? - pisnęła, łapiąc mą twarz w jej palce. - Czujesz to?

Zmarszczyłam brwi.

- Co? - wychrypiałam, czując się jak chomik z napchanymi policzkami.

- Oddychamy tym samym powietrzem co oni.

Wiedziałam, o kim mówiła lecz zignorowałam ten fakt. Nie chciałam psuć sobie humoru od razu po wylądowaniu w tym kraju.

- Wow - zaśmiałam się, wyrywając z uścisku. - Brawo Sherlocku. Gratuluję spostrzegawczości, a teraz pomóż mi z tymi torbami bo sama nie dam rady. W końcu większość to twoje ciuchy i kosmetyki.

Blondynka popatrzyła na mnie jak na osobę z urojeniami lecz nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ mój tata odezwał się z oddali. Razem z Monic, rodzicami Cass i Rosie byli już kawałek przed nami, a to tylko dlatego, że moja przyjaciółka postanowiła zrobić postój i gnieść mnie na każdy możliwy sposób, przypominając o tym, gdzie się znajdowaliśmy. Sama świetnie zdawałam sobie z tego sprawę.

- No dziewczyny, ruszajcie się! Taksówki już czekają! Pogadacie sobie w domu!

- Już idziemy, tato! - odkrzyknęłam, a następnie zwróciłam się do nastolatki. - Wiem, że ekscytuje cię nasz pobyt tutaj ale naprawdę mogłabyś się tak nie lenić bo odeślę cię w paczce do Stanów, zrozumiano?

- Już pędzę - zadrwiła. - Nie mogłabyś mnie odesłać bo by zabrakło jednej druhny. Jestem tutaj ważnym gościem i nie zamierzam wracać tak długo jak się tylko da. Korea mnie zapamięta - zadeklarowała z dziwnym uśmieszkiem.

- Nie wątpię.

||<=>||

W taksówce miałam sporo czasu na przemyślenia. Wsiadłam razem z tatą i Monic, a że oni byli zajęci sobą, mój mózg zaczął analizować sytuację w jakiej się znalazłam. Z lotniska do domu ciotki też był spory odcinek trasy, a biorąc pod uwagę późne godziny popołudniowe i mnóstwo ludzi wracających z pracy, pojawiły się korki, które tylko bardziej nas spowolniły.

Naprawdę tutaj byłam. Siedziałam w aucie, poruszającym po jednej z ulic Seulu. Też do końca w to nie wierzyłam. Myślałam, że już nigdy tutaj nie wrócę. Nie spodziewałam się też ślubu, zwłaszcza z rodziną taty, której nie widziałam od prawie dwunastu lat. Zdziwiłam się, iż zaprosili nas do siebie, żebyśmy nie musieli wynajmować hotelu przez dwa tygodnie zimowych ferii. 

Nadal tyle spraw nie zostało wyjaśnionych. Do tej pory nie wiedziałam dlaczego tata chciał żenić się tutaj. Nie miałam też kontaktu z matką od chwili gdy wyjechała bez pożegnania. Pisała mnóstwo SMSów i ciągle dzwoniła ale nigdy nie odpisałam ani nie odebrałam. Jednak odkąd znalazłam się z nią w jednym mieście, byłam pewna, że w końcu ją spotkam. Modliłam się tylko, aby to nie było na ślubie. Nie dałabym rady wytrzymać z nią i jej nową rodziną przy jednym stole przez kilka godzin. Miałam nadzieję, ze ojciec ich nie zaprosił.

Best of you ✔ |TaehyungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz