Czwartek, 9 czerwca 2016
- Nadchodzą – Wanda wymamrotała wyglądając przez okno.
- W końcu – J.D mruknęła po czym spojrzała na Scotta z mieszanką rozbawienia i obrzydzenia. Mężczyzna spał, odkąd tylko przyjechali do Saxony i ominął go postój w hotelu, żeby odłożyć bagaże i zabrać najważniejsze rzeczy. – Ten facet się na mnie ślini, a myślałoby się, że dorosły mężczyzna wie, jak kontrolować swoją ślinę.
- Obrzydliwe – Clint wykrzywił twarz zanim spojrzał z powrotem na dziewczynę. – Zostań tutaj, ja i Wanda pójdziemy pogadać z Capem.
- Jasna sprawa – J.D odpowiedziała, a Wanda posłała jej łagodny uśmiech i wyszła z vana.
- Cap – głos Clinta rozbrzmiał na zewnątrz.
-Nie dzwoniłbym, gdybym nie musiał – ktoś nieznajomy odpowiedział i J.D prawie się uśmiechnęła na głos Kapitana Pieprzonego Ameryki we własnej osobie. Mimo, że był stłumiony, na pewno był to głos, który mogłaby znowu usłyszeć.
- Wyświadczas mi przysługę. Poza tym, ja też mam zobowiązania. – Clint odpowiedział łatwo.
- Dzięki za wsparcie – Kapitan powiedział, a J.D oparła się o zagłówek, była znudzona i chciała zobaczyć co się dzieje za drzwiami.
- Nadeszła pora, żebym ruszyła tyłek– do rozmowy dołączył się akcent Wandy.
- A co z pozostałymi rekrutami? – Kapitan Ameryka zapytał, ale J.D tego nie usłyszała, gdyż właśnie przecierała sobie swoje zmęczone oczy. Nagle, drzwi się otworzyły i zarówno Scott jak i ona podskoczyli, ten pierwszy dopiero co się budząc. Dziewczyn westchnęła z ulgą, gdy ciężar opuścił jej uda i ziewnęła w świetle dziennym.
- ... gotowy do akcji. Może potrzebować kawy, ale jest raczej sprawny – Clint oznajmił, a Scott jęknął mrugając zmęczony i podniósł się. Jako pierwszy wyszedł z vana, J.D już była w stroju.
- Jaka to strefa czasowa? – zapytał, jego głosy był chrapliwy. J.D wywróciła oczami i wyskoczyła z pojazdu.
- Choć – Clint wymamrotał zanim popchnął go do przodu. – Choć.
J.D skrzyżowała ręce na piersi, kiedy tak niezręcznie stała za Scottem. Rozejrzała się dookoła z przymrużonymi oczami, zauważyła błękitne niebo i parę poziomów parkinku. Zauważając zawahanie Scotta, dziewczyna subtelnie popchnęła go do przodu swoim ramieniem, tak, że był bliżej Kapitana. Nie chciała złapać kontaktu wzrokowego z żadnym z jego onieśmielających przyjaciół, więc wpatrywała się w ziemię albo na parking.
- Kapitan Ameryka – Scott gapił się i zaczął potrząsać dłonią blondyna.
- Panie Lang – umięśniony mężczyzna odpowiedział i J.D nerwowo przełknęła ślinę. Mężczyzna brzmiał bardzo poważnie. – To zaszczyt – Scott wypalił zanim spojrzał się na ich dłonie. – Za długo ściskam ci rękę. Wow! Ale super ! –spojrzał na Wandę i J.D. – Kapitan Ameryka! Ciebie też znam. Jesteś ekstra.
Wanda uśmiechnęła się i mężczyzna się odwrócił. Mimo, że był to mały komentarz, podniósł ją na duchu.
Scott pochylił się i ścisnął bicepsa bohatera. Też bym tak zrobiła, J.D pomyślała.
- Jezu. Słuchaj, wiem, że znasz wielu super-ludzi, więc dzięki że pomyślałeś o mnie – Scott spojrzał za Kapitana i zobaczył Sama Wilsona, bardziej znanego pod imieniem Falcon. – Cześć, stary!
CZYTASZ
THE BLADERUNNER •PETER PARKER (TŁUMACZENIE PL)
FanfictionUWAGA: TO NIE JEST MOJE OPOWIADANIE, JEST TO TŁUMACZENIE. OPOWIADANIE NALEŻY DO @overture- Okładka: @BonitaRouge - Tak jak w tym... - Filmie z lat osiemdzieśątych? Zaskoczyłoby cię jak ty nieoryginalnie brzmisz. Czyli niewidzialna dziewczyna spra...