Chapter nineteen

686 36 51
                                    

Wow! Pod ostatnim rozdziałem było tak wiele komentarzy, że aż zdecydowałam się dodać kolejny! Dzięki nim mam motywację do pisania kolejnych rozdziałów, więc tym razem stawka wzrasta do czterdziestu! Nie martwcie się, niedługo kończymy z tą całą licytacją, czekam na wasze komentarze, aby otrzymać kolejną dawkę motywacji😂! Miłego czytania❤️

Przewracając oczami zignorowałam chamskie komentarze wychodzące z ust Petera, w chwili, gdy masowałam jego klatkę piersiową. Przyrzekam, że te ponad trzydzieści minut należą do jednych z najgorszych w całym moim życiu.

— Widzimy się po walce, kochanie? — zapytał Taylor, przyciągając mnie do siebie i uśmiechając się szeroko.

— Jasne — skłamałam składając pocałunek na jego policzku.

Odsuwając się od niego, posłałam mu kolejny już w ciągu dziesięciu minut, fałszywy uśmiech, po czym opuściłam pomieszczenie. Szybkim krokiem dotarłam przed wyjście i zaczęłam poszukiwania dziewczyn. Gdy wreszcie je znalazłam, uśmiechnęłam się szeroko i pomachałam w ich kierunku.

— Cześć — rzuciłam witając się z każdą po kolei, buziakiem w policzek. — Gotowe?

— Jeszcze pytasz! — pisnęła Ronnie, uśmiechając się entuzjastycznie. — Nie mogę się doczekać, aż twój chłoptaś rozniesie go na kawałki.

— Ronnie! — Brooklyn skarciła ją udając przez chwile poważną, po czym jednak wybuchnęła śmiechem.

Kręcąc z rozbawienia głową pokazałam im, aby poszły za mną, po czym skierowałam się w kierunku tylnego wejścia. Nie mogłam pozwolić na to, aby Taylor, Peter, albo ktokolwiek zauważył, że wchodziłam do szatni Hero. W chwili, gdy chciałam zapukać w metalowe drzwi, te otworzyły się gwałtownie, uderzając we mnie. W ostatniej sekundzie udało mi się odskoczyć, więc ledwo mnie drasnęły.

— Cholera, Phoebe nic ci nie jest? — spytał Theo z przerażeniem. — Tak bardzo cię przepraszam. Długo was nie było, więc chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku.

— Spokojnie Theo, drzwi ledwo mnie musnęły — rzuciłam zgodnie z prawdą, po czym zachichotałam pod nosem.

Chłopak uśmiechając się niezręcznie wpuścił nas do środka, po czym zamknął za nami.

— Febe, tak się zastanawiałem, czy może byłaby jakaś szansa, abyś porozmawiała z Ellie? — Theo spojrzał na mnie z nadzieją i jednocześnie smutkiem w oczach.

— Myślę, że jutro mogłabym do niej zadzwonić. — Wzruszyłam ramionami, poddając się. Tęskniłam za nią. Przecież nie mogłam winić jej do końca życia. Chciała dobrze.

Niepewnym krokiem przekroczyłam próg pomieszczenia i udałam się w kierunku szatni, gdzie Ray i Hero omawiali taktykę boksera. Uśmiechając się szeroko, podeszłam bliżej i wyciągnęłam ręce w kierunku trenera. Ten momentalnie zerwał się z ławki i objął mnie w talii.

— Miło cię znowu mieć przy sobie, Phoebe. — Zaśmiał się głaszcząc mnie po plecach.

— Ciebie też dobrze widzieć, Ray — mruknęłam śmiejąc się pod nosem.

Wtedy do moich uszu dotarło warknięcie, a mężczyzna odsunął się gwałtownie, posyłając mi przepraszające spojrzenie.

— Zostawię was samych — wytłumaczył, wskazując ręką na drzwi i w tej samej chwili, po prostu wyszedł.

— Gotowy? — spytałam mierząc wzrokiem boksera.

— Tak — mruknął, po czym zrzucił z siebie koszulkę i usiadł wygodnie.

Good Enough || Hero Fiennes - TiffinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz