Chapter seventy-seven

686 40 79
                                    

Od samego ranka, gdy tylko wróciłam, Hero ewidentnie mnie unikał i cały czas gdzieś znikał. Od wczorajszej akcji z Taylorem na naszej siłowni, nie schodziłam tam bojąc się tego co mogę zobaczyć. Po porannym telefonie, który Mercy otrzymała od lekarza mówiącego, że stan Marthy lekko się poprawił zaczęłam poszukiwania Hero. Robiło się już późno, a ja miałam dość jego nieobecności i braku rozmowy, której obydwoje potrzebowaliśmy. Zaczynałam się bać, że zamierza mnie zostawić. W końcu to co mówił do swojej mamy musiało mieć jakiś cel. Zdenerwowana odszukałam mojego ochroniarza i zapytałam go wprost, gdzie podziewa się bokser. Co dziwne, okazało się, że siedział w jacuzzi na basenie. Zirytowana pędem udałam się w tamtym kierunku, po czym trzaskając drzwiami weszłam do pomieszczenia. Nie chcąc zmarnować kolejnych minut, podeszłam bliżej i ku ogromnej uldze, zauważyłam jak szatyn ściąga z siebie ubrania i wsuwa swoje ciało do jacuzzi. Niestety był tyłem, dlatego nie mogłam dostrzec w jakim był humorze. Najszybciej jak to było możliwe z zamysłem dołączenia do niego, zaczęłam zdejmować z siebie ciuchy. Gdy podeszłam bliżej, po pomieszczeniu rozniósł się jego głos:
— Co ty tutaj robisz?
— Mam dość twojego zachowania. Co ty odwalasz? Dlaczego mnie unikasz?  — zapytałam z wyrzutami, po czym wsunęłam nagie ciało do wody. Była przyjemnie gorąca, dlatego moje mięśnie momentalnie zaczęły się rozluźniać.
— Potrzebowałem kilku godzin dla siebie — wytłumaczył, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
— Ty dupku — wysyczałam i zmarłam, w chwili, gdy dojrzałam jego twarz. — O mój Boże. Co ci się stało?
Na widok ran na jego ciele i twarzy, do oczu napłynęły mi łzy, które praktycznie od razu zaczęły moczyć moją twarz.
— Maleńka, nie płacz — wyjęczał, przyciągając mnie do siebie. — Proszę cię. Wiesz, że nienawidzę jak płaczesz.
— Co ci się stało? Co to za rany? — wyszeptałam przykładając opuszki palców do jednej z większych ze szwami.
— Pozbyłem się go, maleńka. Taylor nigdy więcej nie wróci do twojego życia — zapewnił mnie, zaciskając dłonie na moich biodrach i przysuwając mnie bliżej.
— Co masz na myślisz po przez słowa, pozbyłem się go? — zapytałam z przerażeniem.
— Nie myśl o tym. Najważniejsze, że jesteś już bezpieczna, kochanie.
— Powiedz prawdę, Hero — jęknęłam błagając. Potrzebowałam tego.
— Trochę go pomęczyłem, a potem zadzwoniłem na policję. Taylor spędzi w więzieniu długie lata, mogę ci to obiecać, kochanie. Nie zrobiłem niczego, co mogłoby zniszczyć naszą przyszłość.
— Dlaczego mnie unikasz? — wzdychając zrozumiałam, że to czas, aby zapytać o to czego obawiałam się najbardziej. — Żałujesz oświadczyn? Chcesz mnie zostawić?
— Skąd taki pomysł? — Zaskoczenie na jego twarzy wyglądało dość wiarygodnie.
— Przypadkiem podsłuchałam jak żaliłeś się mamie — wyznałam spuszczając wzrok. — Przepraszam, że naruszyłam twoją prywatność. Nie chciałam podsłuchiwać.
— Phoebe — zaczął, wzdychając pod nosem. — Nigdy nie pomyślałem nawet przez chwilę, żeby cię zostawić. Nie żałuję tego, że ci się oświadczyłem. Jesteś moim życiem.
— To co się dzieje? Czemu znowu się ode mnie odsuwasz? — zapytałam spoglądając mu w oczy.
— Gdy obserwowałem mojego tatę siedzącego przy łóżku mamy, dostrzegłem w nim siebie. Wspomnienia z dnia kiedy prawie cię straciłem powróciły, a ja nie mogę pozbyć się ich z mojej głowy. Za każdym razem, gdy wchodzę na salę, moja podświadomość ukazuje mi ciebie. Nieprzytomną, podłączoną do respiratora, który za ciebie oddychał. Nie chcę tego widzieć. Nie umiem pozbyć się tego widoku.
— Wtedy gdy zemdlałam w szpitalu, ja też sobie o tym przypomniałam.
— Dalej o tym myślisz? — zapytał wpatrując się w moje oczy.
— Nie — przyznałam, wzruszając ramionami. — Gdy jesteś obok zapominam o wszystkim innym, ponieważ wiem, że z tobą nic mi nie grozi.
— A co jeśli się mylisz?
— Ja nigdy się nie mylę — rzuciłam uśmiechając się pocieszająco.
— Obiecaj mi, że nigdy więcej mi tego nie zrobisz. Nigdy więcej mnie nie zostawiaj — mruknął kryjąc przerażenie w oczach.
— Obiecuję.
Wtedy dłonie chłopaka przyciągnęły mnie bliżej, zmuszając do tego, abym usiadła mu na kolanach i oplotła go nogami w pasie. Nasze nagie ciała przyległy do siebie, a ja lekko uchyliłam wargi, starając się nie spoglądać na jego rany.
— Patrz na mnie, maleńka. Nie musisz być delikatna, nawet mnie nie bolą. Wszystko jest w porządku. Po prostu na nie nie patrz.
Kłamał. Wiedziałam to. Hero niestety był jednym z najlepszych kłamców, a mi ciężko było wyczuć kiedy mówił prawdę, a kiedy nie.
— Mogę coś zrobić, abyś poczuł się lepiej? — zapytałam wpatrując się w jego pełne wargi.
Ciało szatyna naparło na moje, a ja drgnęłam, czując jak nasze intymne miejsca ocierają się o siebie.
— Pomóż mi zapomnieć — wychrypiał przenosząc wzrok z moich oczu na wargi i z powrotem.
Słysząc te słowa sapnęłam, po czym naparłam na niego i wpiłam się w jego usta, zaciskając dłonie na włosach chłopaka. Dłonie szatyna zacisnęły się na moich biodrach, po czym podniosły mnie ku górze i nasunęły na niego. Gdy tylko opadłam na ciało chłopaka i poczułam jak gwałtownie się poruszył, jęknęłam przymykając powieki. Jego klatka piersiowa poruszała się w przyspieszonym tempie, a jego oddech stawał się cięższy. Wtedy to ja poruszyłam się, sprawiając, że wsunął się głębiej. Moje usta zaczęły sunąć po jego szyi i karku, przyprawiając go o gęsią skórkę. Jedna z dłoni boksera wplotła się w moje włosy i za nie pociągnęła. Mruknęłam, poruszając biodrami. — Cholera. Nie przestawaj maleńka.
Uśmiechając się powróciłam do swojej czynności i tym razem zassałam jego skórę na szyi. Pieszcząc ją, wierciłam się na jego kolanach. Gdy niechcący poruszyłam się za gwałtownie i tym samym sprawiłam, że wysunął się ze mnie, szatyn warknął coś pod nosem, po czym ponownie przyciągnął mnie do siebie. Pragnąc więcej zaczęłam poruszać się szybciej i gwałtowniej.  Nim zdążyłam się jednak obejrzeć, chłopak podniósł mnie, a następnie ponownie we mnie wszedł. Jęknęłam, zaciskając dłonie na jego ramionach. Jego ruchy były szybkie i gwałtowne, ale ja pragnęłam więcej. Obydwoje tego pragnęliśmy, dlatego też przestał się poruszać i skupił się na pocałunkach. Językiem przesunął po moich wargach, po czym dołączył swoje, tym samym zmuszając mnie do ich uchylenia. Moje ciało pod wpływem jego pocałunków i dotyku rozpływało się, a jego silne ramiona otaczające mnie w talii, były jedynym co mnie podtrzymywało. Bijący od niego żar rozluźniał mnie, sprawiając, że zaczynałam pojękiwać i ssać jego język. Gdy wysunął się ze mnie, aby posadzić na swoich kolanach, mruknęłam w proteście, a on cicho zachichotał. Chłopak chwycił za moją pierś, a drugą skierował w kierunku moich ud. Wzdychnęłam, gdy wsunął we mnie swój palec. Mój oddech przyspieszył, a z jego gardła wydobył się gardłowy pomruk. Jego dłoń drżała, gdy wysuwał ją spomiędzy moich nóg, po czym ponownie wsunął swój język do moich warg, przyprawiając mnie o zawroty głowy. Ocierając się o niego, zmusiłam szatyna do naparcia na mnie swoją erekcją. On jednak nie wszedł we mnie, lecz dał mi przedsmak tego co mnie czeka. Przez kilka sekund wpatrywaliśmy się w swoje oczy, łapczywie oddychając. Nie przestając mnie przytrzymywać kołysał biodrami, pieszcząc mnie swoją twardością, kusząc i torturując jednocześnie. Wtedy niespodziewanie wsunął się we mnie, zagłębiając do samego końca. Gdy się na nim zacisnęłam z jego ust wyszedł kolejny gardłowy dźwięk, przyprawiający mnie o dreszcze. Jego ruchy pozostawały jednak powolne, mimo moich protestów i prób przyspieszenia. Odrzuciłam do tyłu głowę, gdy dłonie boksera zacisnęły się na moich piersiach, a jego usta zaczęły sunąć wzdłuż mojej żuchwy. Usta chłopaka powoli dotarły do moich sutków, a gdy zacisnęły się na jednym z nich, moim ciałem wstrząsnął kolejny dreszcz, dając mi do zrozumienia, że znajdowałam się na krawędzi.
— Hero — jęknęłam przeciągle. — Proszę...
Ku mojej uldze bokser przyspieszył, wysuwając się i wsuwając coraz głębiej. Dłonie szatyna zacisnęły się na moich biodrach, by podnosić mnie ku górze i opuszczać wprost na niego. Z naszych ust wydostawały się ciche pomruki, świadczące o doświadczanej przez nas przyjemności. Gdy nasunęłam się na niego, sprawiając, że zagłębił się całkowicie, z jego ust wydostało się przekleństwo, a ja pod wpływem mocy doznania, ponownie odrzuciłam głowę do tyłu i wplotłam palce w jego włosy, kołysząc biodrami. Szatyn zamruczał pod nosem z uznaniem, a następnie przygryzł skórę na mojej szyi. Gdy zaczęły nim wstrząsać konwulsje, moje ciało ogarnęło gwałtowne drżenie, a ja kurczowo chwyciłam się jego ramion i wpiłam w nie paznokcie. Oparłam głowę o jego, słysząc jak cicho pomrukuje, tuż przy moim uchu, ciężko oddychając. Mimo że, orgazm minął, nie przestaliśmy kołysać biodrami, siedząc wtuleni w siebie. Wtedy bokser chwycił mnie za pośladki i podtrzymując moje nogi oplatające jego biodra, uniósł nasze ciała, wynosząc nas z jacuzzi, nadal będąc we mnie. Nim zdążyłam się obejrzeć znaleźliśmy się pod basenowym prysznicem, a chłopak nie odstawiając mnie przycisnął moje plecy do chłodnawych kafelek i odkręcił gorącą wodę. Jego umięśniona klatka piersiowa unosiła się w przyspieszonym tempie, tak samo jak szerokie barki. Gdy jego język ponownie wsunął się do moich warg, a ja zacisnęłam dłonie na jego karku, szatyn zaczął się powoli poruszać. Czując rozchodzącą się przyjemność, zamruczałam  pod nosem, opierając głowę o ścianę tuż za mną. Moje nogi ciasno oplotły go w pasie, a jego ogromne i silne mięśnie rozluźniały się i napinały, z każdym jego ruchem. Wzdychając poruszyłam biodrami, wychodząc mu na spotkanie. Usta szatyna zaczęły sunąć wzdłuż mojej szyi, aż dotarły do obojczyka. Gdy ponownie pochylił się i językiem musnął moje piersi, jęknęłam. Przyspieszając zaczął zagłębiać się we mnie coraz szybciej i mocniej, przyprawiając mnie o dreszcze. Z każdą chwilą czuje, że jestem coraz bliżej, mimo że pragnę przeciągnąć tą chwilę w nieskończoność. Kiedy moje mięśnie zaczęły się kurczyć, pozwolił mi dojść, a sam pomrukując gardłowo przybrał szaleńcze tempo, po czym wysunął się ze mnie i zaczął ocierać o moją skórę. Jęczę, gdy ociera się o moje udo oraz podbrzusze. Usta szatyna dopadają ponownie moje piersi, sprawiając, że zaczynam głośno mruczeć, pod wpływem jego dotyku. Nagle ponownie wbija się we mnie, mocniej i głębiej, zaciskając z całych sił, swoje smukłe palce na moich biodrach. Ignorując zmęczenie wychodzę mu na przeciw, poruszając biodrami i jęcząc pod nosem jego imię. Wtedy jedna z jego dłoni złącza moje nadgarstki tuż nad moją głową i wpija swoje palce w moją skórę. Po przygwożdżeniu ich do ściany, przyspiesza, bacznie przyglądając się moim piersiom. Z mojego gardła zaczynają wydobywać się obce mi dotąd dźwięki, na które jego oczy zaczynają błyszczeć. Na kraniec docieramy szybciej, niż zdążyłam się obejrzeć. Moje ciało opadło na zimne kafelki, a ja oddychając głęboko, łapczywie łapałam powietrze, którego mi brakowało. Czułam się tak dobrze. Nie pamiętam kiedy ostatnio moje ciało było tak rozluźnione, a usta napuchnięte. Mrucząc pod nosem wtuliłam się w ciało szatyna, na co on zaśmiał się pod nosem. Bokser chwycił moje wykończone ciało, po czym zaczął je mydlić. Przymknęłam oczy, rozkoszując się jego dotykiem, a gdy wargi chłopaka, zaczęły sunąć po moim karku, wzdychnęłam i zacisnęłam uda. Gdy jego przyrodzenie ponownie stwardniało i przyległo do moich pośladków, wzdychnęłam pod nosem i odwróciłam się, łapiąc za nie i tym samym przyciskając boksera do ściany. Chłopak uśmiechnął się łobuzersko, po czym wpił dłonie w moje pośladki i przysunął mnie bliżej. Gdy wsunęłam język w jego usta, po pomieszczeniu rozniósł się głos Mercy i Nathana. Z przerażeniem odskoczyłam od chłopaka i chwyciłam za szlafrok wiszący tuż przy prysznicu. Hero chichocząc zasunął zasłonę, w celu dokończenia kąpieli.
— Tu jesteś! — pisnęła podekscytowana blondynka, uśmiechając się szeroko. Nathan podejrzliwie zmierzył mnie wzrokiem, po czym spojrzał w kierunku kabiny. — Chciałabyś z nami popływać?
— Myślę, że Phoebe już wystarczająco się zmęczyła — mruknął Nathan, uśmiechając się zawadiacko, na co jęknęłam pod nosem, a woda ucichła. Silne i męskie dłonie objęły mnie w talii, po czym przyciągnęły do nagiej klatki piersiowej szatyna.
— Dałem jej dzisiaj niezły wycisk — wytłumaczył ochrypłym głosem.
— Obyś tylko mogła jutro chodzić — syknął Nathan z ogromnym uśmiechem, na co Mercy uderzyła go w ramię z oburzeniem, a Hero wybuchnął śmiechem.
— Nie martwcie się, tym też się zajmę — mruknął, po czym wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

Resztę dnia spędziliśmy leżąc wtuleni w siebie i oglądając jakieś filmy. Brakowało mi tego. Cholernie mi go brakowało. Dlatego też byłam pewna, że podjęłam dobrą decyzję, odnośnie naszej przyszłości. Nie mogłam bez niego żyć i nie zamierzałam tego zmieniać.

Rozdział Walentynkowy, dlatego wyjątkowo dłuższy i przepełniony bardziej intymnymi scenami, ale mam nadzieję, że się wam spodobał. Kolejny po 21 głosach i 50 komentarzach. Wesołych Walentynek, kochani! ❤️

Good Enough || Hero Fiennes - TiffinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz