Chapter two

894 35 8
                                    

Z racji, że zamieszkałam w domu Taylora, który znajdował się na obrzeżach Los Angeles, przy prywatnej plaży, od centrum dzieliła mnie dość długa droga. Dlatego mimo, że byłam umówiona dopiero o dwunastej, musiałam wyjść z domu koło jedenastej dwadzieścia, jeśli chciałam być na styk.
Gdy parkowałam samochód na poziomowym parkingu, miałam tylko pięć minut, aby przejść praktycznie całą galerię. Nasza ulubiona kawiarnia „Groundwork Coffe" znajdowała się w centrum budynku.
Docierając na miejsce, już przez szybę dostrzegłam, że Brooklyn, Ronnie i Nathan zajęli naszą ulubioną miejscówkę. Zdyszana wpadłam, więc do środka i przepraszając za spóźnienie przywitałam się z każdym, buziakiem w policzek.
— Korki? — spytał szatyn uśmiechając się szeroko.
— Nawet nie masz pojęcia jak ogromne. — Zaśmiałam się i spojrzałam na stolik. — Oh, zamówiliście też dla mnie?! Dziękuje wam, jesteście kochani!
— Chyba ja, a nie one — mruknął pod nosem chłopak, po czym cała czwórka wybuchła śmiechem. Chwyciłam swoją ulubioną kawę i upiłam ogromny łyk, rozkoszując się jej smakiem.
— Jak tam u ciebie? — spytała z podekscytowaniem Ronnie.
— Jest w porządku. Taylor i ja widujemy się coraz rzadziej i to trochę mnie smuci, ale tak to wszystko jest tak, jak powinno być.
— To kiedyś minie, zobaczysz. Kiedy następna walka? — Brooke ugryzła kawałek ciastka, które dla siebie zamówiła i przyjrzała mi się dokładnie.
— Nie mam pojęcia. Z tego co się orientuje, w ten piątek Taylor ma jechać z Peterem do San Diego na jakieś spotkanie biznesowe. Niestety zostaje tam na cały weekend — mruknęłam udając, że wszystko jest w porządku.
— Chyba muszę sobie z nim pogadać — zaczął Nathan kręcąc głową. — Ten facet cię zaniedbuje.
— To nie jest zależne od niego. — Wzruszyłam ramionami, po czym chwyciłam za filiżankę z kawą.
— Co powiecie na wypad do klubu w czwartek? — zapropnowała Ronnie z nadzieją w oczach.
— Jestem jak najbardziej za! — pisnęła Brooke, po czym spojrzała na mnie.
— Sama nie wiem — szepnęłam trochę niepewna, czy się zgodzić. Może powinnam spędzić ten wieczór z Taylorem, nim wyjedzie?
— Nie ma dyskusji, potrzebujesz rozrywki. — Nathan poklepał mnie po ramieniu, po czym posłał mi szeroki uśmiech.
— Niech wam będzie! — rzuciłam poddając się. W końcu mi też coś się należało od życia.

Gdy koło dwudziestej sprzątałam po swoim posiłku, po mieszkaniu rozległ się dźwięk zamykanych drzwi. Patrząc po godzinie, nikogo nie powinno jeszcze być. Taylor wracał przeważnie koło dziewiątej, albo i w środku nocy, a personel wynajęty przez brunetap, dawno skończył pracę i znajdował się w pokojach.
— Cześć, kochanie. — Na widok chłopaka uśmiechnęłam się szeroko.
— Nie miałeś wrócić później? — spytałam przytulając go.
— Miałem, ale plany się trochę pozmieniały. Planujesz coś na weekend? — zapytał z nadzieją.
— Raczej nie. W czwartek jestem umówiona ze znajomymi, a czemu pytasz? — Nakładając posiłek próbowałam dokładnie przyjrzeć się szatynowi.
— To cudownie! — Uradowany objął mnie w pasie i złożył kilka pocałunków, na mojej szyi. — Ostatnio spędzamy ze sobą coraz mniej czasu i wiem, że to moja wina, dlatego chciałbym, żebyś pojechała ze mną na to spotkanie. To tylko jeden wieczór, a potem możemy zostać tam na weekend, co ty na to? — zaproponował wtulając się w moje plecy.
— Bardzo chętnie. — Potaknęłam i uśmiechając się szeroko, obróciłam swoje ciało w jego objęciach, aby chwilę później obdarowywać jego usta pocałunkami.
— Dokończymy potem, dobrze? Jestem padnięty i umieram z głodu.
Niechętnie pokiwałam głową i odsunęłam się od chłopaka. Zawsze te same wymówki. Wzdychając zgarnęłam swój telefon i rzuciłam, że idę wziąć prysznic. Od jakiegoś czasu mężczyzna znacznie unikał głębszego kontaktu ze mną, co zaczynało mnie smucić. Chcąc przemyśleć wszystko w samotności, chwyciłam za piżamę i udałam się do łazienki. Po zamknięciu drzwi na klucz zaczęłam napuszczać wody do wanny i wlałam do niej kilka zapachowych olejków, aby wytworzyć pianę. Mimowolnie powróciłam w myślach do chwil spędzonych z Hero i zrobiło mi się przykro. Tęskniłam za nim. Nie chciałam się do tego przyznać, nawet przed samą sobą, ale tak niestety było. Cholernie za nim tęskniłam. Kiedy moja relacja z Taylorem zaczęła się rozwijać poczułam ogromną nadzieję, licząc na to, że chłopak zajmie jego miejsce, aczkolwiek myliłam się. Odkąd coś zaczęło się między nami psuć zaczęłam mieć coraz większe wątpliwości. Nie czułam przy nim tego pożądania co przy bokserze. Gdy mnie dotykał – co zdarzało się już naprawdę rzadko – nie czułam motyli w brzuchu, ani moja skóra nie płonęła pod jego palcami. Pocałunki były nudne. Naprawdę nudne. Nie czułam się zaspokojona i to mnie denerwowało. Hero w życiu by do tego nie dopuścił, plus nigdy by mnie tak nie zaniedbał. Niestety oszukał mnie, więc skreślił naszą wspólną przyszłość, a ja musiałam teraz cierpieć. Oburzona zsunęłam z ciała sukienkę, po czym związałam włosy i zanurzyłam się w gorącej wodzie, czując ogromną ulgę. Moje mięśnie powoli się rozluźniały, a ja mogłam się odprężyć. Po kilku minutach chwyciłam telefon i napisałam krótką wiadomość do przyajciół, o tym, że Taylor zabiera mnie na weekend do San Diego. Czekając na odpowiedź, zdecydowałam się przejrzeć social media, pierwszy raz od kilku miesięcy. Po spędzeniu dosłownie dwóch minut na Instagramie pożałowałam tego. Na stronie głównej pojawił mi się zwyczajny post Hero, w którym pisał, że nadchodzi nowy sezon i nie może się do doczekać. Nie rzuciło mi się w oczy nic konkretnego. Niestety, wiele dziewczyn, które do mnie pisały, a ja im odpisałam, albo je zaobserwowałam zaczęły dodawać posty, w których były sklejone moje zdjęcia i zdjęcia jakiejś dziewczyny, której nie znałam. Kliknęłam w jej nazwę i wtedy moim oczom ukazało się jej konto.
Lily Morgan była jedną ze świeższych modelek, które wybiły się dopiero na rynek. Po chwili zrozumiałam co było sekretem jej ogromnego sukcesu. Najnowsze posty przedstawiały ją, jakąś blond koleżankę i Hero. Podpisy nie mówiły mi nic konkretnego, więc uznałam, że łączy ich tylko przyjaźń. Jednak myliłam się. Na widok jednego ze starszych postów zamarłam. Łzy napłynęły mi do oczu, a ja mimo, że bardzo chciałam nie byłam w stanie ich powstrzymać. Mój mur w każdej chwili mógł runąć. Kliknęłam na post i zaczęłam czytać umieszczone pod jej podpisem komentarze.
lily_morgan: Jestem naprawdę szczęśliwa, że los postanowił złączyć nasze ścieżki. Nigdy w życiu nie czułam się bardziej kochana i doceniana. Wkrótce pojawi się nowa sesja i kto wie, może na kilku zdjęć będzie nasz ukochany @hero_ft? Trzymajcie kciuki! 💕

Większość komentarzy była wspierająca i miła. Im dłużej je czytałam, zaczęłam zauważać, że pojawiało się też wiele nie zbyt miłych komentarzy, które oznajmiały, że dziewczyna wykorzystuje Hero do rozgłosu, że liczą się dla niej tylko jego pieniądze i sława i że zupełnie do niego nie pasuje. Zaczynało mi się robić jej szkoda, ale gdy zauważyłam komentarze od użytkowników, którzy mieli moje imię w nazwie uśmiechnęłam się szeroko, czując ciepło na sercu. Jakim cudem nie zauważyłam wcześniej tych kont? Wpisałam w wyszukiwanie swoje imię i przeglądając po kolei każde konto dawałam mu follow i lajkowałam posty, po czym pisałam w wiadomościach prywatnych, że naprawdę doceniam ich wsparcie i bardzo za nie dziękuje. Byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona, ponieważ odkąd odeszłam od Hero, nie powinnam być rozpoznawalna. A wyszło na to, że są osoby, które mimo wszystko postanowiły zostać ze mną i mnie wspierać.
Po kąpieli ubrałam się w koszulkę, która odgrywała rolę piżamy i zmyłam makijaż. Wychodząc z łazienki, rozejrzałam się po sypialni zauważając, że Taylor dalej do niej nie dotarł. Było mi trochę przykro z tego powodu, ale wiedziałam, że ma dużo pracy i starałam się to zrozumieć. Zmęczona dzisiejszym dniem ułożyłam się w łóżku i zakryłam pościelą do samej brody. Zamykając oczy modliłam się, aby tej nocy nic mi się nie przyśniło. Niestety czułam, że jeszcze przez dłuższy czas moje problemy nie ustąpią. Zastanawiałam się tylko, co chcą mi przekazać.

Good Enough || Hero Fiennes - TiffinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz