Chapter fifty four

602 33 54
                                    

Zanosząc się płaczem wbiegłam do hotelowego apartamentu, po czym ściągnęłam z nóg szpilki i najszybciej jak potrafiłam zamknęłam się w sypialni. Po wyciszeniu telefonu, który nie przestawał dzwonić odkąd wsiadłam do taksówki pod klubem, schowałam do go szuflady i udałam się do łazienki, aby przemyć twarz zimną wodą i przebrać się w coś do spania. Gdy opuszczałam pomieszczenie gotowa, aby położyć się spać i zapomnieć o całym tym koszmarze, po sypialni rozległo się walenie w drzwi.
— Maleńka, proszę cię otwórz!
— Wynoś się! Nie chcę cię więcej widzieć!
— Musisz mnie wysłuchać. To nie tak jak myślisz! Proszę cię, nie rób mi tego! Phoebe, otwórz te cholerne drzwi! Kurwa!
— Odejdź — jęknęłam szlochając, po czym osunęłam się po drzwiach. — Mam dość, Hero. Zaufałam ci, mimo tego co mi zrobiłeś. Uwierzyłam w to, że mnie kochasz i że się zmieniłeś! Gdy zobaczyłam jak całujesz się z Peach, poczułam jakbyś dał mi w twarz! Nie odepchnąłeś jej! Zdradziłeś mnie! Chciałam, żeby ten dzień był dla ciebie jednym z najlepszych, ale sam go zniszczyłeś! Spieprzyłeś wszystko, Tiffin i już tego nie naprawisz. Jest już późno, za późno na cokolwiek — dukałam, starając się zdusić kolejną falę płaczu.
— Phoebe proszę — wyjęczał z bólem w głosie.
— Jeśli nie odsuniesz się od drzwi, zadzwonię po Nathana i Theo, aby mnie stąd zabrali, więc albo pozwolisz mi w spokoju przespać noc i przemyśleć to wszystko, albo już teraz możemy się pożegnać — wysyczałam.
— Dobrze — potaknął, zmieniając ton głosu. — Proszę cię tylko, abyś to przemyślała. Pomyśl po co miałbym cię zdradzać? Kocham cię, do cholery.
Po tych słowach odsunęłam się od drzwi i opadłam na łóżko, chowając się w pościeli.
Zasypiając nie mogłam pozbyć się widoku Peach całującej Hero. Historia najwidoczniej lubi się powtarzać.

Do otworzenia oczu zmusił mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Niechętnie chwyciłam za telefon i odczytałam jej zawartość. Ku mojemu zaskoczeniu było ich więcej.

Od Mercy:
Kochanie, słyszałam co się stało. Przyjedź, pogadamy i pomyślimy co z tym zrobić.

Od Miriam:
Febe nie rób głupstw. Pogadajmy, będę czekać w hotelu, razem z Mercy i Nathanem.

Od Nathan:
Jak się czujesz? Daj znać, gdybyś mnie potrzebowała. Obiecuję, że mogę mu nawet dla ciebie przyłożyć. Tylko się odezwij.

Nie chcąc rozczulać się nad sobą odpisałam im, że wszystko w porządku i że pogadamy później, bo muszę ochłonąć.
Po porannym prysznicu, o dziwo udało mi się doprowadzić opuchniętą twarz do ładu. Następnie udałam się z powrotem do pokoju i zaczęłam pakować swoje rzeczy do torby. W między czasie zamówiłam taksówkę i starając się być jak najciszej przekręciłam klucz w drzwiach. Opuszczając pomieszczenie rozglądałam się dookoła w poszukiwaniu Hero, ale ku mojej uldze nigdzie go nie było. Śmiejąc się sama z siebie wyszłam z apartamentu i udałam się na dół. Najwidoczniej doszedł do wniosku, że ze mną już niczego nie ugra i zdecydował się wrócić do Peach, albo zabalować. Czując jak łzy napływają mi do oczu, pozwoliłam kierowcy przejąć moją walizkę. Gdy samochód odjeżdżał moim oczom ukazała się postać boksera, podążająca w kierunku wejścia. Będzie miał niespodziankę — jęknęłam w myślach, po czym oparłam głowę o oparcie i przymknęłam powieki.

Od kilku godzin starałam się poukładać wszystko i zdecydować co powinnam zrobić dalej. Nieustannie dzwoniący telefon znacznie utrudniał mi to zdanie. Czując się totalnie zagubiona leżałam wtulona w Nathana, wpatrując się jednocześnie w rozwścieczoną Mercy, która wygłaszała swój monolog, żwawo gestykulując rękoma. Wyzywała swojego brata od najgorszych bestii. Reszta przyjaciół Hero musiała już wracać. Miriam i Jack chcieli nawet odwołać lot i przesunąć bilety na inny dzień, ale kazałam im wracać i przyrzekłam, że gdy wszystko sobie poukładam odwiedzę ich w Londynie.
— Nie wierzę, że ten dupek to zrobił. Naprawdę mam ochotę go zabić. Przecież rodzice go za to wydziedziczą! Dopilnuje tego — warczała, chodząc po pokoju w tą i z powrotem.
— Mercy to twój brat — przypomniałam jej, uśmiechając się na siłę.
— W dupie go mam. Nie jest już moim bratem. Mój Hero był kimś innym. A ty jesteś moją najlepszą przyjaciółką i nie pozwolę mu więcej cię skrzywdzić.
— Może zrobicie sobie jakiś wypad do klubu albo na zakupy? Wiecie takie babskie wyjście — zaproponował Nathan, uśmiechając się pocieszająco.
— To nawet dobry pomysł. Może pójdziemy na małe zakupy, a potem zrobimy sobie dzień piękności? — rzuciła z podekscytowaniem Mercy.
— Wiesz co, myślę, że może mi to pomóc. Przyda mi się taki dzień. Zresztą dawno nie byłam u fryzjera — jęknęłam dotykając lekko wyblakłych włosów.
— W takim razie załatwione. Szykuj się, za dwadzieścia minut wychodzimy, a ja w tym czasie załatwię rezerwację!

Wypad w towarzystwie Mercy był naprawdę miły. Dziewczyna ciągle gadała, więc nie miałam nawet czasu pomyśleć o Hero. Nasze wyjście do spa, trwało naprawdę długo, ale po opuszczeniu budynku czułam się jak nowonarodzona. Odświeżony kolor włosów, wypielęgnowane ciało, paznokcie. Dodatkowo Mercy załatwiła nam zestaw masaży, podczas których pozbyłam się całego napięcia ze swojego ciała. Gdy wróciłyśmy Nathana nie było. Mercy wydawała się tym lekko zaskoczona, ale po chwili zaproponowała, że skoczy po jakieś wino na dół i zaraz wróci. Po jej wyjściu udałam się na balkon i wdychając świeże powietrze wpatrywałam się w przestrzeń przed sobą, zastanawiając się co może robić Hero. Na wskutek wszystkich wspomnień poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Nadal ciężko było mi uwierzyć w to, że historia się powtórzyła, a ja dostałam nauczkę za to, że zaufałam mu ponownie. Był cudownym aktorem. Aż sama byłam pod ogromnym wrażeniem jego umiejętności. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu. Niechętnie wysunęłam go z kieszeni, po czym odetchnęłam z ulgą na widok imienia przyjaciela Hero.
— Cześć, Jack.
— Hej, Febe. Nie przeszkadzam ci? — zapytał niepewnie.
— Jasne, że nie. Wpatruje się w samotności w niebo, przydałoby mi się jakieś towarzystwo — rzuciłam śmiejąc się cicho.
— Dobrze w takim razie, ja również popatrzę. — Zachichotał, po czym w słuchawce rozniósł się dźwięk otwieranego okna. — Jak się czujesz?
— Jest już lepiej — zapewniłam go. — A jak minął wam lot?
— Miriam ledwo wytrzymała w samolocie. W czasie odprawy musiałem siłą ciągnąć ją za sobą. Nie chciała cię zostawiać samej z tym wszystkim. Ja też nie.
— To naprawdę kochane z waszej strony — mruknęłam, uśmiechając się lekko.
— Jak twój widok? — zapytał, śmiejąc się.
— Niestety dalej jest za ciemno, żebym widziała coś więcej, niż same gwiazdy i księżyc — jęknęłam, po czym ponownie się zaśmiałam.
— Co planujesz teraz zrobić? Wracasz do Anglii?
— Szczerze mówiąc to jeszcze nie wiem. Nie mam tak naprawdę gdzie się podziać. Nie mam rodziny, a do tej pory mieszkałam w domach Hero. Myślę o wyjechaniu gdzieś, gdzie będę mogła zacząć wszystko od nowa. Potrzebuje czystej karty — wytłumaczyłam mu, wzdychając.
— Rozumiem to, ale Phoebe przyleć do Londynu, spotkaj się ze mną i Miriam. Obiecuję ci, że pomogę ci coś znaleźć. Znam Hero i on może nie odpuścić. Musisz jak najszybciej opuścić LA.
— Wiem, Jack. Pomyślę o tym.
— Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć — wychrypiał.
— Dziękuje ci za to. Będę już kończyć, Mercy właśnie wróciła. Dziękuje też za tą rozmowę. Pozdrów wszystkich.
— A ty odzywaj się częściej. Dobranoc, Phoebe.
— Dobranoc, Jack — wyszeptałam, rozłączając się.
Wzdychając opadłam na fotel i przymknęłam powieki. Czy tylko ja miałam wrażenie, że między mną, a Jack'em coś zaczynało się dziać? Czy on po prostu chciał być miły i mnie wesprzeć? Klnąc pod nosem, podniosłam się i weszłam z powrotem do środka, posyłając przyjaciółce sztuczny uśmiech. Nie tracąc czasu napełniłam naczynia winem i zaczęłam opróżniać lampkę za lampką. Wiedziałam, że przede mną dopiero najgorsze, bo cała historia zaczynała się rozkręcać, a ten incydent był tylko wstępem. Najgorsze miało się dopiero zacząć.

Co myślicie o całym tym wydarzeniu? Hero i Phoebe się pogodzą?
Następny rozdział pojawi się po 14 głosach i 50 komentarzach. Miłej nocy, kochani! ❤️

Good Enough || Hero Fiennes - TiffinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz