Chapter twenty seven

640 32 10
                                    

Po kolejnej nieprzespanej nocy, z trudem zmusiłam swoje ciało do podniesienia się z łóżka. Od tamtego dnia minęły już dwa dni, a ja na szczęście nie musiałam opuszczać dzisiaj pokoju, aż do wieczora. Walka zupełnie mnie nie obchodziła i prawdopobnie, gdyby nie fakt, że muszę zająć się ciałem boksera, nie przyszłabym na nią. Nie potrafiłam stać obok niego, ani na niego patrzeć. Każdy mały gest przypomniał mi o tym jak bardzo go zraniłam. Czując się fatalnie, zmusiłam swoje ciało, do wejścia pod prysznic, po czym odkręciłam kurek z gorącą wodą. Krople zaczęły spływać po moim ciele przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Mimowolnie przywołałam w myślach wspomnienie, które wywołało jeszcze większe cierpienie.

— Phoebe — szepnął niedowierzając. Odwrócił się do mnie przodem i wziął w swoje duże dłonie, moje policzki. — Co ty tu robisz?
— Stęskniłam się. — Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się szeroko. — Przepraszam za wczoraj. Dziękuje ci za pogrzeb, Hero. Naprawdę to wiele dla mnie znaczy.
— Dobrze wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko, maleńka — mruknął i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Gdy przylgnęłam do niego, popchnął mnie lekko, abym oparła się o kafelki, a następnie podsadził mnie tak, aby moje uda oplatały go w pasie. Zacisnęłam dłonie na jego ramionach i pogłębiałam pocałunek, chcąc zatracić się w każdym z nich. Bliskość z szatynem sprawiała, że zapominałam o wszystkich swoich problemach i czułam się wolna. Jednak chciałam więcej. Byłam na to gotowa. Dlatego też mocniej zacisnęłam uda i otarłam się o chłopaka, chcąc dać mu do zrozumienia, że chcę czegoś więcej. Bokser objął dłońmi moje pośladki i zacisnął na nich palce, na co pisnęłam. Hero zachichotał pod nosem, a następnie przeniósł swoje usta na moją szyję, na której zaczął zostawiać mokre ślady. W jednym miejscu zatrzymał się na trochę dłużej, dlatego też domyśliłam się, że już za chwilę powstanie tam ślad. Oznaczył mnie, a ja poczułam nagłą potrzebę zrobienia tego samego. Chciałam, żeby każdy wiedział, że Hero Fiennes Tiffin należy właśnie do mnie. Odepchnęłam głowę od ściany i zaczęłam kąsać skórę na szyi boksera. Zatrzymałam się na samym jej środku i mocno zassałam skórę. Gdy odsunęłam usta widniała tam już średniej wielkości, ale za to bardzo mocna, malinka. Na widok swojego dzieła uśmiechnęłam się szeroko i wplotłam palce we włosy szatyna, przyciągając jednocześnie jego wargi do moich. Czułam jak naparł na mnie mocniej, a jego dolne partie ciała - już nabrzmiałe - otarły się o moje. Jęknęłam i odrzuciłam głowę do tylu chcąc więcej.
— Mamy czas, maleńka. Nie spieszmy się z tym wszystkim. — Jego słowa rozczarowały mnie. Chciałam tego i od dłuższego czasu byłam na to naprawdę gotowa, dlatego też mruknęłam rozczarowana. Chłopak zaśmiał się i musnął mój policzek. — Bądź grzeczną dziewczynką, Bello. — Wypowiadając moje imię ponownie naparł na mnie swoim ciałem wywołując kolejne mruknięcie. Chciałam więcej, a on o tym wiedział. — Lubisz jak tak cię nazywam, huh? — Jego brytyjski akcent w połączeniu z tymi słowami sprawiał, że nie mogłam mu się oprzeć. To było cholernie seksowne i podniecające. Podobało mi się. — Nie powstrzymuj się, maleńka. Bierz co chcesz.
Nie czekając na więcej, otarłam się o niego sprawiając sobie kolejną przyjemność. Przez lekko przymknięte powieki zauważyłam, jak Hero uśmiecha się zalotnie i w tej samej chwili poczułam jak jedna z jego dłoni opuściła mój pośladek i zacisnęła się na mojej lewej piersi. — Nie przestawaj, Isabello. Chyba, że nie chcesz tego poczuć. — Jego warknięcie wystarczyło, abym ponowiła swój ruch. W momencie, gdy poruszyłam się palce szatyna znowu zacisnęły się na mojej piersi, a następnie kciukiem zaczął kręcić kółka wokół mojego sutka. Coraz szybciej napierałam na niego, chcąc poczuć więcej przyjemności. Gdy czułam, że w moim podbrzuszu zaczęło kumulować się nowe dla mnie uczucie przyspieszyłam, a bokser niespodziewanie zassał ustami moją pierś. Swój kciuk zastapił językiem, sprawiając mi jeszcze większą przyjemność.
— Hero, proszę cię — jęknęłam, nie do końca pewna o co mogę go prosić.
— Czego pragniesz, Bello? — zapytał zmysłowym tonem.
— Dobrze wiesz, że ciebie.
— Do kogo należysz, maleńka? — mruknął pozostawiając pocałunki na moich obojczykach.
— Do ciebie, Tiffin. — Sfrustrowana naparłam na niego mocniej, a wtedy chłopak ponownie przeniósł dłoń na mój pośladek i zacisnął, tak jak na drugim. Wreszcie chciał dać mi to, czego pragnęłam. Nawet, jeśli miało to być tylko w połowie, tym czego chciałam, to byłam gotowa wziąć to co dawał, bez wybrzydzania. Wbiłam paznokcie w jego ramiona, a on przyspieszył i właśnie w tej samej chwili doprowadził mnie do spełnienia. Poczułam jak moje ciało zdrętwiało, a następnie zaczęło opadać w nieznane. Czułam jakbym spadała z jakiegoś klifu, a chwile potem osunęłam się na twarde ciało chłopaka. Słyszałam jego przyspieszony oddech i czułam też, że dalej był niezaspokojony. Spojrzałam na niego i już chciałam zaproponować, że się tym zajmę, choć sama nie wiedziałam do końca co zrobić.
— Nie dziś, maleńka. To twój dzień. — Uśmiechnął się szeroko i złożył pocałunek na moim czole. — Czas się umyć, nim skończy się ciepła woda.
Bokser postawił mnie powoli na ziemi i oparł o ścianę, a następnie nalał sobie trochę płynu do kąpieli na dłonie. Mył mnie powoli i dokładnie. Starannie dotykał każdej części mojego ciała.

Szlochając zakręciłam wodę po czym opuściłam łazienkę w celu znalezienia jakiś ciuchów. Po ubraniu się w coś wygodnego nałożyłam na twarz delikatny makijaż, po czym wyprostowałam włosy. Kilka minut później rozległo się pukanie do drzwi. Lekko zaskoczona uchyliłam je, martwiąc się tym co zobaczę.

— Nathan? — pisnęłam z zaskoczenia.

— Cześć, mała — rzucił uśmiechając się, po czym objął mnie na powitanie.

— Co ty tutaj robisz? — zapytałam z ciekawością w głosie. Od Los Angeles dzieliło nas, aż jakieś 5 godzin drogi. O której musiał wyjechać, że dotarł tutaj tak wcześnie?

— Nie będę owijał w bawełnę. Hero dzwonił. Był załamany. Martwi się o ciebie. Phoebe, muszę poznać prawdę. Co się wydarzyło? — Zmierzył mnie wzrokiem, po czym zamknął za nami drzwi i skierowaliśmy się w stronę kanapy.

— Nie powinnam nikomu o tym mówić — przyznałam, z trudem panując nad łzami.

— Wiesz, że możesz mi zaufać — wyszeptał obejmując moją dłoń.

— Wiem, Nathan — zaczęłam, chcąc dobrać odpowiednie słowa. — Daj mi chwilę.

Po tych słowach wpadłam do swojego pokoju i zaczęłam kombinować co mogłabym mu powiedzieć. Nie mogłam przecież powiedzieć mu prawdy. Taylor by się wściekł. Lekko zestresowana opuściłam pomieszczenie, po czym wróciłam do chłopaka. Jego mina była zupełnie inna, niż jak wychodziłam.

— Coś się stało? — Mrużąc oczy, zerknęłam na szatyna, po czym przeniosłam spojrzenie w kierunku mojego telefonu. Na szczęście leżał tam zablokowany.

— To ja powinienem o to zapytać — warknął, przyciągając mnie do siebie. — Proszę powiedz mi prawdę.

— Nie mogę, Nathan. Naprawdę cię przepraszam — szepnęłam kręcąc przecząco głową. Chłopak posmutniał.

— Widzimy się na dzisiejszej walce?

— Będziesz?! — Z podekscytowania, uśmiechnęłam się szeroko. Cieszyłam się, że nie będę sama. Potrzebowałam jego towarzystwa. Był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam.

— Jasne, Hero mnie zaprosił. — Na sam dźwięk jego imienia posmutniałam i pokiwałam głową. — Zajrzę do ciebie przed walką, a teraz skoczę do pokoju, trochę się odświeżyć.

— W takim razie będziemy w kontakcie — powiedziałam, przytulając go ponownie.

Gdy chłopak wyszedł miałam dziwne wrażenie, że podczas mojej krótkiej nieobecności w pomieszczeniu coś się wydarzyło. Pytanie tylko co. Wzruszając ramionami, zaparzyłam sobie kawy, używając do tego hotelowego czajnika, po czym chwyciłam jedną z zabranych przeze mnie książek i pozwoliłam jej wciągnąć mnie do świata, w którym moje problemy i zmartwienia nie istniały. Liczyłam na to, że dzięki temu chociaż trochę się zrelaksuje.

Good Enough || Hero Fiennes - TiffinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz