Chapter fifty seven

627 32 7
                                    

Od powrotu do Los Angeles minęło już kilka dni. Każdy z nich wydawał się dla mnie istną męką. Hero codziennie ćwiczył, poświęcając każdą wolną minutę na przygotowanie się do nadchodzącej walki. Gdy kończył treningi był wykończony, dlatego po kąpieli i masażu padał na łóżko i już po kilku minutach spał jak zabity. Zero uczuć, zero wspólnych momentów, zero wspólnych kąpieli, zero seksu. Każdy dzień wyglądał tak samo, sprawiając, że monotonia zaczynała mnie dusić. Od naszej rozmowy w szatni, Hero ani razu nie poruszył tematu małżeństwa i ślubu. Miałam wrażenie, że unikał także mnie i kontaktu ze mną. Zaczynałam czuć się nieswojo, jednocześnie martwiąc się o nas i naszą wspólną przyszłość. Pewnego dnia coś się zmieniło. Trening boksera skończył się o wiele wcześniej, a on po masażu i kąpieli opuścił dom, zapewniając mnie, że niedługo wróci. Wykorzystując wolną chwilę, udałam się pod prysznic, gdzie dokładnie wyszorowałam swoje ciało, umyłam głowę i przygotowałam samą siebie do gry, którą chciałam rozegrać. Po nabalsamowaniu ciała oraz ułożeniu włosów i zrobieniu delikatnego makijażu, ubrałam się w koronkową bieliznę, a skórę nakryłam satynowym szlafrokiem boksera. Lekko zirytowana przeciągającą się nieobecnością chłopaka, otworzyłam sobie wino i wygodnie zajęłam ogromną sofę, znajdującą się w centrum salonu. Po wypiciu pierwszej porcji, do moich uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi. Nie minęło kilka sekund, a szatyn pojawił się w pokoju, mierząc mnie wzrokiem.
— Czemu jeszcze nie śpisz? — spytał lekko zaskoczony.
— Martwiłam się — jęknęłam, mrużąc oczy. — Gdzie byłeś?
— Musiałem coś załatwić. Pilna sprawa. Idziemy spać? Rano muszę wstać, a powinienem się wyspać — rzucił, trochę się gubiąc w swojej wypowiedzi.
— A może spędzimy miło wieczór oglądając coś w telewizji i pijąc wino? Trochę relaksu nikomu jeszcze nie zaszkodziło — wyszeptałam, upijając trochę alkoholu.
— Myślę, że i tak wypiłaś już sporo jak na ciebie — warknął szatyn, po czym wyjął z mojej dłoni wino i odstawił je na stół, po czym nie zważając na moje protesty, przerzucił mnie przez swoje ramię i ruszył na górę. Po położeniu mnie na łóżku, udał się do łazienki, gdzie wziął szybki prysznic, po czym chwycił za telefon i ułożył się tuż obok, bacznie wpatrując się w wyświetlacz. Wtedy w mojej głowie zaświtał nowy pomysł. Podniosłam się z łóżka, po czym zamknęłam drzwi od sypialni, martwiąc się, że ktoś może nam przeszkodzić, po czym przygasiłam światła. Gdy chciałam przysunąć się do chłopaka, ten gwałtownie się odsunął, po czym zmierzył mnie wzrokiem i przetarł twarz dłońmi, jakby chciał zetrzeć z niej zmęczenie i smutek.
— Potrzebuję chwili dla siebie — szepnął, po czym zsunął się z łóżka i w samych bokserach opuścił pokój.
Z irytacją udałam się za nim. Zdecydowanie miałam dość takiego traktowania. Pragnęłam jego miłości. Pragnęłam jego bliskości. Pragnęłam jego, do cholery! A moja frustracja sięgała zenitu.
Gdy weszłam do salonu, szatyn siedział na sofie, kończąc moje wino. Marszcząc brwi dokładnie rozejrzałam się po pomieszczeniu, aby nie uderzyć w żaden mebel, który mógł stanąć mi na drodze. Pomieszczenie oświetlał jedynie ogień kominka. Tracąc na pewności siebie, ruszyłam w stronę boksera, po czym usadowiłam się na jego kolanach i odłożyłam naczynie na stół. Nim zdążył zaprotestować, rzuciłam:
— Prawda czy wyzwanie?
— Słucham? — Z zaskoczeniem chłopak zmarszczył brwi, po czym zmierzył mnie dokładnie spojrzeniem.
— To taka gra. Nigdy w nią nie grałeś? — spytałam z ciekawością w głosie.
— Oczywiście, że grałem, ale jak byłem w liceum, do cholery. Phoebe nie mamy już szesnastu lat — mruknął, pocierając twarz.
— Prawda czy wyzwanie? — Ponowiłam pytanie, chcąc jednocześnie zmusić go do jakiegoś ruchu.
— Matko boska — jęknął, odchylając głowę do tyłu i opierając ją na oparciu. — Pytanie.
— Mięczak. — Zachichotałam pod nosem, po czym uśmiechnęłam się triumfalnie. — Czemu mnie unikasz?
— Nie unikam cię. Po prostu przede mną ciężka walka i chcę w pełni skupić się na wygranej, Phoebe.
— Nie wierzę ci, Hero — syknęłam, licząc na poznanie całej prawdy.
— Prawda czy wyzwanie? — rzucił totalnie ignorując moje słowa.
— Pytanie — mruknęłam, wiedząc, że liczył na wyzwanie. Pewnie kazałby mi z siebie zejść, albo iść spać. Po moim trupie.
Po co ta cała gra?
— Chcę pomóc ci się trochę rozerwać i jednocześnie zmusić cię do wyznania prawdy — wytłumaczyłam wzruszając ramionami. — Prawda czy wyzwanie?
Chłopak po chwili namysłu wybrał wyzwanie, tym samym znacznie mnie zaskakując.
— Pocałuj mnie — szepnęłam, mierząc go wzrokiem. — Całuj mnie przez dwie minuty.
Szatyn oblizał rozchylone wargi, po czym zaczął składać delikatny pocałunek na moich ustach. Na jego nieszczęście znałam wszystkie jego słabe punkty, które teraz dawały mi przewagę. Pogłębiłam pocałunek, jednocześnie napierając ciałem na jego krocze. Palce wsunęłam w kasztanowe włosy, tym samym pociągając za nie. W fakcie, że wszelkie bariery puściły, a bokser jest już mój, upewnił mnie jego gest, którym było zaciśnięcie dłoni na moich biodrach i naparcie na mnie swoim ciałem. Słysząc cichy jęk wychodzący z jego ust, uśmiechnęłam się szeroko, po czym wbiłam spojrzenie w jego twarz.
— Prawda czy wyzwanie? — jęknął, zaciskając dłoń w pięść.
— Wyzwanie — szepnęłam prowokująco.
— Zdejmij szlafrok — wychrypiał, przygryzając wargę.
Śmiejąc się pod nosem, zsunęłam swoje ciało z jego kolan, po czym stanęłam tuż przed sofą, bawiąc się materiałem na swoim ciele. Posyłając mu uwodzicielskie spojrzenie, najwolniej jak było to możliwe, zdjęłam satynę ze swojego ciała, pozwalając jej opaść na ziemię. Obserwując szatyna, dostrzegłam jak jego ciało zdrętwiało, a on z trudem mógł przełknąć ślinę. Jego jabłko Adama nerwowo się poruszyło, a on zacisnął usta w wąska linię.
— Prawda czy wyzwanie? — zapytałam ponownie, mierząc go wzrokiem.
— Kurwa, Phoebe nie rób mi tego — wyjęczał, po czym z rezygnacją w głosie rzucił słowo, na które czekałam — wyzwanie.
— Zrób to czego obydwoje pragniemy — jęknęłam, zarzucając włosy na jedno ramię. — Wiem, że tego chcesz, maleńki. Wiem też, że mogę pomóc ci pozbyć się tego napięcia z twojego ciała.
Widząc jego opór, chwyciłam za ramiączko od stanika i jednym ruchem zsunęłam je z ramienia. To samo uczyniłam z drugim, widząc brak reakcji. Wtedy jego tama puściła, a szatyn poderwał się z sofy i gwałtownie wpił się w moje usta, jednocześnie przyciągając moje biodra do swoich. Nim zdążyłam się obejrzeć układał nasze ciała jedno przy drugim na puszystym dywanie, tuż przy wciąż palącym się kominku. Jego pocałunki były delikatne, ale za to jednocześnie namiętne. Każdy ruch przepełniony był miłością i delikatnością. Gdy wreszcie wsunął się we mnie, poczułam rozchodzącą się przyjemność po moim ciele. Z każdym kolejnym pchnięciem czułam jak ciało chłopaka rozluźnia się i pozbywa całego napięcia, zgromadzonego przez te dni. W jego wpatrzonych we mnie oczach, dostrzegałam miłość oraz coś czego nie potrafiłam zidentyfikować. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie potrafiłam odczytać jego uczuć. Zmartwiło mnie to, ale wiedziałam, że wkrótce i tak je poznam. Na tym polegał nasz związek. Żadnych tajemnic.
Kilka minut później obydwoje zaznaliśmy spełnienia, a szatyn po wysunięciu się ze mnie, okrył nasze ciała kocem leżącym na fotelu obok i wtulił mnie w siebie, sprawiając, że tego wieczoru poczułam się spełniona, szczęśliwa, kochana i przede wszystkim bezpieczna.

Gdy uchyliłam powieki na zewnątrz zaczynało już świtać, a po domu roznosił się głos Thomasa. Uświadamiając sobie gdzie się znajdowałam i to dodatkowo naga, poderwałam się do pionu, po czym zerknęłam na śpiącego boksera.
— Hero — szepnęłam, potrząsając jego ciałem.
— Co jest maleńka? — wyjęczał zaspanym głosem, po czym lekko uchylił powieki.
— Thomas tu idzie — mruknęłam z przerażeniem, po czym wskazałam na nasze nagie ciała.
Hero momentalnie zerwał się z dywanu, po czym narzucił na siebie bokserki, a mnie otulił kocem. W chwili, gdy Thomas wchodził do salonu, bokser siedział na kanapie, wtulając mnie w swoje ciało.
— Wszystko w porządku? — Tommy z lekkim zmartwieniem zmierzył nas wzrokiem.
— Phoebe miała zły sen. Zaniosę ją do pokoju i zaraz możemy zaczynać — wytłumaczył Hero, po czym uniósł mnie i pędem udał się w stronę sypialni.
— Ty kłamczuchu! — pisnęłam, gdy wsuwał nasze ciała pod strumień gorącej wody.
— No co?! Musiałem coś wymyślić. — Zachichotał, po czym przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, przyciskając moje ciało do lodowatych kafelek.
— Kocham cię nad życie, Phoebe — wysyczał do mojego ucha, gdy wbiłam paznokcie w jego ramiona.
— A ja ciebie, Hero.
Po tych słowach ponownie złączyłam nasze usta i pozwoliłam nam na kolejne zatracenie się w sobie.

Ostatni rozdział w tym roku! Jak wasze wrażenia, kochani? Mam nadzieję, że jeszcze ktoś pozostał. Chciałam wam bardzo podziękować za ten rok, bo dzięki wam stał się lepszy. Dzięki tej książce mogę być sobą i wyrażać swoje uczucia otwarcie. Naprawdę dziękuje wam za te wszystkie komentarze i wsparcie, które dla mnie wiele znaczą. Jutro pojawi się kolejny rozdział, aby nowy rok zaczął się czymś przyjemnym! Szczęśliwego Nowego Roku, kochani! Bawcie się jak najlepiej! ❤️

Good Enough || Hero Fiennes - TiffinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz