Gdy tylko wytłumaczyłam pozostałym zaistniałą sytuację, Hero zmusił Mercy do pozostania na wyspie. Chciał, aby uniknęła wszelkiego smutku, dlatego też miałam wrażenie, że nie powiedział jej całej prawdy, bo o dziwo zgodziła się zostać. Nasz lot do Londynu minął w ciszy. Nie chciałam zmuszać go do rozmowy, ale tak bardzo się martwiłam. Marzyłam o tym, aby w jakiś sposób odczytać jego myśli.
— Nie podoba ci się? — zapytał Hero wyciągając mnie z zamyślenia.
— Słucham? — Lekko zdezorientowana przeniosłam spojrzenie z mojej dłoni na jego zmartwioną twarz.
— Twój pierścionek — zaczął, wskazując na dłoń z przepięknym pierścionkiem. — Nie podoba ci się?
— Czemu tak sądzisz?
— Gapisz się na niego od godziny — mruknął, wzruszając ramionami. — Jeśli ci się nie podoba, to możemy go wymienić. Znaczy tak naprawdę to pierścionek mojej mamy, tylko trochę odnowiony i ulepszony, ale mogę kupić inny.
— Oszalałeś? — pisnęłam, po czym podniosłam się z fotela i usiadłam mu na kolanach, wtulając się w jego klatkę piersiową. — Jest prześliczny. Czemu nie powiedziałeś, że należał do twojej mamy?
— Zależało mi na tym, abyś go miała. Jej tak samo. Nie chciałem cię jednak zawieść, więc skontaktowałem się z Prudence, bo ona się na tym zna. Teraz nie wygląda jak stary pierścionek, ale dalej ma swoje wspomnienia. Myślałem, że chciałabyś mieć jakiś piękny, drogi pierścionek. W końcu nie jestem biedny, więc to byłby wstyd.
— Przestań gadać takie głupoty, Tiffin — wymruczałam, spoglądając w jego oczy. — Nie mogłam wymarzyć sobie tego lepiej. Dziękuje.
— To ja dziękuje, Phoebe — wychrypiał, ujmując moją twarz w swoje dłonie. — Za wszystko.
Nie odpowiadając wpiłam się w jego wargi, oplatając go udami w pasie. Dłonie szatyna zacisnęły się na moich biodrach przyciągając mnie jeszcze bliżej.
— Uhm, panie Tiffin. — Na głos jednej ze stewardess podskoczyłam, po czym odsunęłam się lekko od boksera, starając ukryć swoje zawstydzenie. Dziewczyna posłała mi przyjazny uśmiech, po czym spojrzała ponownie na Hero. — Przepraszam, że przeszkadzam, ale zbliżamy się do lądowania.
— Dziękuje, Clarisso — mruknął szatyn, na co blondynka skinęła głową i wycofała się. — Zapnij pasy, maleńka.
Po tych słowach Hero zsunął mnie ze swoich kolan i usadził na siedzeniu obok, nie biorąc pod uwagę, że wcześniej siedziałam na przeciwko i tam były wszystkie moje rzeczy. Gdy opadłam na fotel, błyskawicznie zapiął moje pasy, po czym ujął dłoń i przysunął do swoich warg.Po dotarciu do szpitala, Hero stał się wrakiem człowieka. Wystarczyło tylko na niego zerknąć, a odpowiedź sama cisnęła się na usta. Był zraniony, przerażony. Ostatni raz, gdy widziałam taki wyraz jego twarzy, nie skończyło się to dobrze. Leżałam we własnej krwi, a on błagał mnie, abym nie zamykała oczu. Na samo wspomnienie tych wydarzeń mój oddech przyspieszył, a ja zmusiłam się, aby to ukryć. Tak jak fakt, że zaczynało mi się kręcić w głowie i robiło się naprawdę duszno. Gdy zatrzymaliśmy się przed salą, Hero poprosił, abym zaczekała na zewnątrz. Nie protestowałam. W końcu tylko tyle mogłam dla niego zrobić. Nie czując się najlepiej usiadłam na krześle, które stało tuż za mną i zaczęłam łapczywie nabierać powietrza. Powieki stawały się cięższe, a ja nie mogłam pozbyć się sprzed oczu obrazu zakrwawionej mnie i przerażonego Hero. Nim zdążyłam się obejrzeć, drzwi się otworzyły, a po korytarzu rozniósł się głos boksera.
— Phoebe, dobrze się czujesz? — zapytał z troską, klękając między moimi kolanami. Nie przestając oddychać głębiej, pokiwałam głową, nie chcąc go martwić. — Maleńka jesteś blada jak ściana.
— Co z Marthą? — wyszeptałam, udając, że mi lepiej. Hero podejrzliwie zmierzył mnie wzrokiem, po czym podniósł się i zaczął przemierzać korytarz.
— Tata twierdzi, że jest lepiej. Niedługo ma pojawić się lekarz i powiedzieć coś więcej — wytłumaczył, na co potaknęłam głową. Starałam się skupić i uspokoić zbyt szybko bijące serce, ale nie mogłam odzyskać kontroli nad swoim ciałem. Co było grane? — Podobno ma złamaną nogę i pęknięte żebra. Nad ranem przeszła jakąś poważniejszą operację, ale nie chciał powiedzieć mi nic więcej. Boże nie wybaczę sobie tego. Dorwę tego sukinsyna.
Wsłuchując się w słowa Hero, zamarłam. On również, gdy dotarło do niego co powiedział.
— Wiesz kto to był? — zapytałam tracąc panowanie nad swoim głosem. Chłopak jednak milczał. — To był on prawda? Teraz będzie się na tobie odgrywał? I to wszystko jest moją winą?! Czemu mi nie powiedziałeś?!
Nie zważając na to, że nogi miałam jak z waty, zerwałam się z krzesła, po czym naparłam na boksera, uderzając go w ramię. Gdy chciałam uderzyć w jego pierś, szatyn objął moje ciało i zamknął w swoich ramionach, uspokajając mnie.
— Przepraszam, maleńka. Nie mogłem. Muszę cię chronić, wiesz o tym.
— Nie widzisz tego?! On nigdy nie odpuści! Czego on tak naprawdę chce? — załkałam, próbując uchylić powieki szerzej, ale było tylko gorzej.
— Chce udowodnić mi jak cholernie bolała go strata ciebie. Będzie wybijał każdego kto stanie na drodze do ciebie. Niestety jest w błędzie, bo nigdy nie pozwolę mu do ciebie dotrzeć, ale muszę przemyśleć jak zadbać o innych naszych bliskich. Będziemy musieli wyjechać.
— Nie — jęknęłam, odsuwając się od boksera. Zachwiałam się, ale na szczęście udało mi się utrzymać na własnych nogach. — Nie pozwolę, aby każdy się za mnie poświęcał.
— Ale tak będzie, Phoebe. Jesteś naszą rodziną i będziemy cię chronić, a mój syn wsadzi tego gnoja do pierdla szybciej, niż się spodziewamy. — Na głos George'a zamarłam.
— Nie możecie — wyszeptałam, czując jak łzy zaczynają zalewać moje policzki. Chciałam zrobić krok do tyłu, ale wtedy moje ciało ponownie się zachwiało, a ja straciłam nad nim panowanie. Potem nastała tylko ciemność.Gdy otworzyłam oczy pierwsze co zobaczyłam to zmartwiona twarz Hero. Jego ramiona obejmowały moje ciało, a on szeptał w kółko: "— Proszę obudź się".
Wspomnienia zaczęły powracać do mnie jedno za drugim, sprawiając, że moim ciałem ponownie wstrząsnęły spazmy.
— Maleńka — wychrypiał, wtulając mnie w swoje ciało.
— Ostrożnie z nią. — Głos pielęgniarki sprawił, że mięśnie boksera się napięły. — Jak się pani czuje?
— Wszystko jest już w porządku. Naprawdę przepraszam za kłopot. Nie jadłam dzisiaj śniadania, to pewnie dlatego.
— Nie chciałaby pani zrobić dodatkowych badań, aby się upewnić? — zaproponowała, uśmiechając się zachęcająco.
— Nie ma takiej potrzeby, ale dziękuje — zapewniłam, po czym wzruszyłam ramionami.
Kobieta uśmiechnęła się i pokiwała głową na znak, że rozumie, po czym opuściła pomieszczenie.
— Wystraszyłaś mnie — wyszeptał Hero, składając pocałunek na czubku mojej głowy.
— A ty mnie okłamałeś — mruknęłam spoglądając mu w oczy.
— Nieprawda. Gdybyś spytała o to, czy wiem kto był sprawcą i powiedziałbym, że nie mam pojęcia, wtedy owszem bym skłamał. Jednak ty nie pytałaś, a ja się nie wychylałem.
— Myślałam, że to był wypadek — jęknęłam dusząc łzy.
— Ja też tak myślałem, dopóki ojciec nie powiedział mi jak wyglądał mężczyzna i co powiedział, gdy wysiadł na chwilę z samochodu.
— Co powiedział? — spytałam z przerażeniem. Szatyn ewidentnie żałował, że znowu coś mu się wymsknęło, ale wiedział, że nie odpuszczę.
— Żeby podziękował swojemu synowi. Wyznał, że gdy wyjawi gdzie jesteś oszczędzi im kolejnych przykrości — wyszeptał zachowując kamienną twarz.
— Boże. — Widząc przerażenie i panikę w moich oczach, bokser otulił mnie ramionami i przyciągnął bliżej.
— Nie myśl o tym, kochanie. Zajmę się nim. Wszystko się ułoży, obiecuję ci — wychrypiał, po czym uśmiechnął się pocieszająco. — A teraz czas wracać do domu. Musisz odpoczywać. Gdy byłaś nieprzytomna pobrali ci krew. Tylko się nie złość! Musiałem się upewnić — rzucił uprzedzając mnie. — Jesteś przemęczona i twoje wyniki nie są najlepsze.
— Dobrze, w takim razie zamów mi taksówkę — jęknęłam, podnosząc się z leżanki.
— Słucham? Taksówkę? — mruknął zaskoczony.
— Tak. Taksówkę. To taka taryfa. Ogarniasz?
— Nie pojedziesz żadną taksówką, do cholery. Jadę z tobą — warknął, po czym również wstał i poprawił swoją bluzę.
— Ty zostajesz tutaj. Przyleciałeś do Londynu dla swojej mamy, a teraz ją zostawisz?
— Nie pozwolę ci wracać samej. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby tobie też coś się stało, a mnie nie byłoby obok. Wrócę wieczorem.
Nie chcąc się kłócić pokiwałam głową, po czym pozwoliłam mu, aby ujął mnie pod ramię i powoli ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Przez resztę drogi zastanawiałam się tylko nad jednym: kiedy ten cały koszmar minie, a Taylor ostatecznie zniknie z mojego życia?Rozdział na umilenie poniedziałku! Następny za 18 głosów i 50 komentarzy. Miłego tygodnia❤️
CZYTASZ
Good Enough || Hero Fiennes - Tiffin
FanfictionKontynuacja losów Phoebe i Hero! Co jeśli wszystko w co wierzyłaś okazuje się tylko grą? Co jeśli ludzie, którym zaufałaś okazali się oszustami? Co jeśli, tak naprawdę twoje życie było jednym wielkim kłamstwem? Do tej pory musieli walczyć, aby utr...