Chapter thirty eight

706 39 27
                                    

W tej samej chwili, gdy chciałam krzyknąć ktoś pchnął chłopaka tak, że zatoczył się i upadł parę kroków ode mnie. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na swojego wybawcę. Jasna cholera nie wierzę.

— Nic ci nie jest? — warknął Hero.

Widziałam w jego oczach wściekłość, chęć zatłuczenia tego faceta. Musiałam go powstrzymać nim zrobi coś głupiego. Oddychał szybko, gwałtownie, dłonie miał zaciśnięte w pięści tak mocno, że aż zbielały mu knykcie.

— Co ty odpierdalasz? — warknął chłopak, chcąc popchnąć boksera. Ten jednak, ani drgnął. Gdyby nie fakt, że byłam przerażona, zaczęłabym się pewnie śmiać, bo wyglądało to naprawdę śmiesznie.

— Co ja odpierdalam?! To ty odpierdol się od mojej dziewczyny — syknął, po czym popchnął chłopaka z całych sił, tak, że ten zatoczył się do tyłu i wpadł na jakąś parę tańczącą za nami.

— Hero — szepnęłam, stając pomiędzy nim, a chłopakiem. Objęłam jego twarz i nakierowałam na swoją. — Proszę, popatrz na mnie, zobacz wszystko jest w porządku, musisz się uspokoić zanim zrobisz coś czego będziesz żałować.

— Żartujesz? W życiu nie będę żałować tego, że obiłem mu ten ryj — warknął nie reagując na moje słowa.

— Przestań proszę, Hero zabierz mnie stąd — rzuciłam, ale bez większego rezultatu. — Hero, proszę boje się, nie chce tu być. — Na te słowa chłopak jakby wyszedł z transu.

Mocno przytulił mnie do siebie i warknął w stronę chłopaka, coś w stylu, że radzi mu się pilnować, a jeśli jeszcze chociaż raz na mnie spojrzy to się z nim policzy. Miriam została z Nathanem, który wziął się tutaj tak naprawdę znikąd, a Elif i Jamie dawno opuścili już klub. Hero zaciągnął mnie do swojego samochodu. Jechaliśmy w kompletnej ciszy, dopiero gdy weszliśmy do mieszkania ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam na blacie wazon z czerwonymi różami.

— To miała być niespodzianka, ale gdy przyjechałem Nathan powiedział, że zostałaś wyciągnięta do klubu — zaczął — mówił, że jeszcze przed północą powinnaś być w domu, więc czekałem, ale na marne, dlatego przyjechaliśmy. Jak mogłaś być tak głupia, Phoebe?! Czemu to zrobiłyście, do cholery?!

— Słucham? — jęknęłam, słysząc jak jego ton zmienił się na szorstki i agresywny.

— Prosiłem cię, wręcz błagałem, żebyś choć raz była posłuszna. Dlaczego, do cholery poszłyście tam same?! — Jego wzrok przebiegający po moim ciele, sprawił, że cała się skuliłam. Zawiodłam go. Znowu.

— Miałyśmy dość facetów, Hero! Ja miałam dość tego, że każdy musiał mnie pilnować! Miałam dość tego, że znalazłeś kogoś za moimi plecami i totalnie mnie olewałeś. — Ostatnie słowa brzmiały raczej jak jęknięcie, nie miałam siły już na niego krzyczeć. Byłam wściekła, ale tylko na początku. Teraz odczuwałam tylko smutek i rozpacz. Nie mogłam uwierzyć w to, że tak po prostu mnie wymienił.

— Nie wymieniłem cię! — wrzasnął podchodząc bliżej. — Thomas mnie zmusił, Theo musiał wyjechać, ponieważ miał jakąś pilną sprawę rodzinną! Uwierz mi, że Maddie nigdy więcej nie pojawi się w moim życiu. Ta dziewczyna naprawdę musi mnie nienawidzić.
Byłem dla niej oschły, chamski i szorstki.
Powiedziała mi nawet, że dziwi się, że dalej ze mną jesteś, bo jestem dupkiem. Wyładowywałem się na niej. Tęskniłem za tobą każdego feralnego dnia. Bez ciebie byłem nikim.

— Nie wierzę ci — szepnęłam ze łzami w oczach, a złość, która jeszcze przed chwilą narastała w jego, zniknęła, ustępując miejsce trosce.

— Maleńka — wyszeptał, ujmując mój policzek w swoją dłoń. — Przepraszam. Wiesz dobrze, że liczysz się tylko ty. To wszystko było dla ciebie.

Good Enough || Hero Fiennes - TiffinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz