Chapter seven

740 37 3
                                    

Gdy rano otworzyłam oczy, na zegarze wybiła już siódma. Leniwie podniosłam się z łóżka i spojrzałam na mężczyznę leżącego obok. Przez dłuższą chwilę stałam, przyglądając się jego twarzy. Czułam się taka zagubiona. Nie byłam już tak szczęśliwa, jak kiedyś. Po drugie mimo, że nie pracowałam już dla Petera, bokser nie spuszczał ze mnie wzroku i ciągle mnie pilnował. Zaczynałam się go bać. Wzdychając udałam się do łazienki, gdzie zamknęłam drzwi na klucz i odkręciłam kurek z gorącą wodą pod prysznicem. Przyglądając się sobie w lustrze, zrzuciłam z siebie koszulkę i bieliznę. Przez chwilę spoglądałam na swoje ciało, szukając jakiś oznak, które uświadomiłyby mi, że coś się we mnie zmieniło. Owszem moja figura była trochę pełniejsza, a mięśnie uwydatnione tam gdzie trzeba. Odkąd wyjechałam zaczęłam solidnie nad sobą pracować i oto efekty. Nie chcąc zmarnować ciepłej wody, wsunęłam się pod jej strumień i odetchnęłam z ulgą. Takie prysznice były moimi ulubionymi momentami w mojej rutynie. Mogłam wtedy odpocząć i ukoić nerwy, zmęczenie czy ból. Czasami spędzałam w tym miejscu nawet godziny, czując, że tylko gorąca kąpiel jest w stanie mi pomóc. Taylor jednak nie popierał tego i narzekał czasami, że wylewam za dużo wody, która się marnuje. Smuciło mnie to, ponieważ na początku naszego związku liczyłam, że będziemy robić to wspólnie. Niestety myliłam się. Taylor James miał zaplanowane wszystko od a do z. Nic nie mogło ulec zmianie, bo od razu wpadał w szał i nie mógł wrócić do wcześniejszego rytmu. Gdy zaczynałam pracować jako masażystka Petera, wszystko układało się świetnie, dopóki bokser nie zaczął się dziwnie zachowywać i wspominać, że zna wszystkie moje sekrety i wie o moim byłym. Groził mi, że jeśli nie będę współpracować wyda mnie. Zrozumiałam też, że wczoraj słyszałam coś czego nie powinnam. To co podsłuchałam zagrażało karierze boksera, jak i Taylora. Od tamtej pory milczałam, Peter ciągle mnie nachodził i straszył pisząc do mnie przeróżne wiadomości, a Tay stał się nieufny, wobec mnie, mimo że starał się tego nie pokazywać.
Na początku związku był kochany, romantyczny i czarujący. O tak, dlatego wtedy powiedziałam „tak". Gdyby zapytał o to dzisiaj, nie miałabym zielonego pojęcia co zrobić. Dalej darzyłam go ogromnym uczuciem, ale zawsze miałam wrażenie, że czegoś brakowało w naszym związku, że nie byliśmy dla siebie stworzeni.
Wiedząc, że zbyt długo przebywam już w łazience, narzuciłam na siebie bieliznę i zwiewną sukienkę, po czym po cichu wyszłam z pomieszczenia. Ku mojemu zaskoczeniu Taylor dalej spał. Chciałam to wykorzystać. Napisałam krótki list, w którym oznajmiałam mu, że idę coś zjeść i nie chciałam go budzić. Najszybciej jak potrafiłam dotarłam do windy i nacisnęłam przycisk z piętrem. Winda jednak zatrzymała się po drodze na innym piętrze. Gdy jej drzwi się rozsunęły moim oczom ukazał się Hero. Gwałtownie wciągnęłam powietrze i zmusiłam się do uśmiechu.
— Dzień dobry — wymruczał z tym swoim brytyjskim akcentem i stanął obok mnie.
— Cześć — szepnęłam przenosząc wzrok na swoje buty. Czułam się skrępowana. Byłam przerażona, że szatyn znajdował się tak blisko mnie.
— Wszystko w porządku? — zapytał przyglądając się mojej twarzy. — Wyglądasz na przestraszoną.
— Tak, jest okay — rzuciłam wzruszając ramionami. Przez chwilę stałam wpatrzona w jego piękne zielone oczy i zastanawiałam się czy nie powinnam wyznać mu, co wczoraj słyszałam i powiedzieć, że boję się Petera. Wydawało mi się, że zrobiłby wszystko, aby mi pomóc, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Miał już ułożone i szczęśliwe życie. Musiałam radzić sobie sama. Dźwięk rozsuwanych drzwi wybudził mnie z moich przemyśleń.
— Chciałabyś może zjeść ze mną śniadanie? — zaproponował wskazując dłonią na wejście do restauracji hotelowej.
— Oh — szepnęłam totalnie zaskoczona jego propozycją. Wytrąciła mnie trochę z równowagi, bo najgorsze w tym wszystkim było to, że chciałam się zgodzić. Wiedziałam jednak, że nie mogę. Musiałam zachować dystans. — Przepraszam cię, ale nie powinnam.
— Tu jesteś.
Peter chwycił mój nadgarstek i pociągnął w swoim kierunku. Spiorunowałam go wzrokiem, a następnie zaczęłam się szarpać.
— Puść ją — warknął szatyn, po czym chwycił mój drugi nadgarstek i pociągnął mocniej. Nie powiem trochę zabolało, ale zaskoczył tym Petera sprawiając jednocześnie, że ten mnie puścił, a ja wpadłam prosto w ramiona Hero. Zamurowana wpatrywałam się w jego oczy i pierwszy raz od trzech lat poczułam znowu to uczucie, które rozsadzało moją klatkę piersiową. To był moment, w którym powinnam odejść.
— Przepraszam, ale muszę już iść — wytłumaczyłam, po czym odsunęłam się od boksera i ruszyłam w kierunku restauracji. Czułam, że Peter poszedł za mną. Zawsze to robił.
— Co to miało być? — syknął przez zaciśnięte zęby. — Wiesz co by się stało, jakby Taylor dowiedział się, że z nim gadałaś? Naprawdę chcesz, abym go musiał zabijać na tym cholernym ringu?!
Z przerażeniem spojrzałam mu w oczy i o mały włos, a upuściłabym talerz. Nie mogłam jednak pozwolić na to, aby skierowano na nas uwagę, więc w ostatniej chwili go złapałam.
— O czym ty mówisz? — wyjąkałam, czując, że mój głos zaraz się załamie.
— I tak już za dużo wiesz. On teraz nie pozwoli ci odejść. Nawet, jeśli będziesz chciała z nim zerwać i tak na zawsze będziesz już jego. Podsłuchałaś nas i to był twój największy błąd. Na twoim miejscu korzystałbym z ostatnich chwil wolności, bo Tay dopiero się rozkręca. Ty miałaś być inna, ważniejsza, a okazuje się, że skończysz jak reszta.
— Kochanie tu jesteś! — Na widok Taylora zmierzającego w naszym kierunku zamarłam.
— Na twoim miejscu bym się pilnował — mruknął, po czym oddalił się w kierunku stolika.
— Cześć — szepnęłam, wysilając się na szeroki uśmiech. Mężczyzna złożył pocałunek na moim czole, po czym objął mnie w talii. Z trudem powstrzymałam się od odepchnięcia go. Musiałam udawać. Nie mogłam pozwolić, żeby zapragnął zniszczyć Hero. Musiałam zrobić wszystko, aby go od tego odciągnąć, nawet jeśli musiałabym za niego wyjść.

Po południu miała odbyć się konferencja prasowa, więc musiałam prezentować się jak najlepiej, mimo, że miałam pozostać za kulisami.
— Zobaczysz, że szybko zleci, a potem wracamy do domu — wytłumaczył mi brunet, uśmiechając się szeroko.
— Do domu? — spytałam zaskoczona. — Nie mieliśmy wyjeżdżać dopiero w poniedziałek?
— Mieliśmy, ale stwierdziłem, że wole wrócić wcześniej. — Wzruszył ramionami i poprawił granatową marynarkę.
— Przykro mi, że nie spędziliśmy tego weekendu tak jak planowaliśmy. — Wzdychnęłam ze smutkiem. Musiałam być sobą, dawną sobą, która kochała Taylora.
— Mi też kochanie, ale obiecuję ci, że te dwa tygodnie przed pierwszą walką postaram się poświecić dla ciebie. — Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, po czym przysnął mnie bliżej i złożył na moich ustach pocałunek. Nie wiedziałam jak to się stało, ale zmieniał się w tego, którego pokochałam na początku. Czemu nie mógł być taki zawsze? Czemu musiał mi wszystko utrudniać?
Zestresowana udałam się za kulisy, gdzie na małym ekranie mogłam się przyglądać przebiegowi konferencji. Wzdychając opadłam na sofę i zaczęłam czekać. Po chwili miejsce przy stole zajął Taylor i Peter. Wymienili ze sobą kilka zdań, po czym obydwoje uśmiechnęli się szeroko i czekali. W ich oczach widziałam coś dziwnego. Zaczynałam się martwić, czy aby na pewno ich plan na cały sezon, będzie fair. Martwił mnie fakt, że Hero może zostać skrzywdzony. Gdy na sale wszedł szatyn, cała zdrętwiałam. Wyglądał tak cudownie. Jego włosy były nieco dłuższe niż zapamiętałam. Ułożone były na żelu, ku górze. Mięśnie chłopaka wydawały się być jeszcze większe, niż ostatnio. Biała koszula opinała jego ciało, sprawiając, że wyglądał cholernie gorąco. Kilka guzików na górze zostawił rozpięte, aby efekt był jeszcze lepszy. Momentalnie zrobiło mi się duszno, a serce zaczęło galopować. Nie rozumiałam czemu dalej tak na mnie działał. Nie chciałam tego.
— Hej. — Lily zajęła miejsce obok mnie i uśmiechnęła się szeroko.
— Cześć — szepnęłam, po czym przeniosłam wzrok ponownie na ekran. Nie chciałam przegapić, ani chwili. Chciałam nacieszyć się widokiem szatyna, dopóki miałam okazję.
Po jakimś czasie dziewczyna oderwała wzrok od telewizora.
— Martwi się o ciebie — rzuciła, wprawiając mnie w zaskoczenie.
— Słucham?
— Hero twiedzi, że jesteś w niebezpieczeństwie, jeśli to prawda, proszę powiedz mi co się dzieje. Pomożemy ci. — Dłoń szatynki objęła moją i ścisnęła ją w geście wsparcia. Wiedziałam, że nie mogę powiedzieć prawdy. Musiałam go chronić.
— To kochane, ale naprawdę wszystko jest w porządku, Lily — wytłumaczyłam, po czym splotłam dłonie na jednym z kolan.
Wtedy z głośników rozbrzmiał jego głos. Czułam, że mój oddech staje się cięższy.
— Owszem, Chloé i ja to temat zamknięty i powtarzam wam to od trzech lat. Nikogo nie próbuje oszukać. Zacząłem żyć dalej, ale zawsze będę ją kochał. Zawsze pozostanie w moim sercu. Kocham ją i zawsze będę kochał. Chloé była dla mnie wszystkim. — Na te słowa łzy napłynęły do moich oczu i mimo, że starałam się je zatrzymać, po chwili spłynęły po moich policzkach.
— Lily on nie powinien mówić tego na głos — wyszeptałam z przerażeniem.
— Co masz na myśli? — Czemu nie była wściekła? Nie powinna być zazdrosna, o to, że jej chłopak wyznał właśnie publicznie, że dalej kocha swoją byłą?
— Jeszcze raz wam dziękujemy!
Cholera, konferencja dobiegła ku końcowi. Teraz miało nastąpić szybkie spotkanie z fanami. Dlatego podniosłam się z sofy i wybiegłam z pomieszczenia. Chciałam jak najszybciej znaleźć się poza terenem hotelu. Gdy dotarłam na taras hotelowy, ktoś złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie. Przerażona spojrzałam na twarz osoby, bojąc się, że zobaczę wściekłego Taylora.
— Phoebe. — Jego aksamitny ton głosu sprawił, że poczułam się bezpieczna.
— Co ty tutaj robisz? — wyszeptałam z zaskoczeniem. Tay nie mógł nas zobaczyć.
— Musimy porozmawiać, Febe — wychrypiał z troską w oczach. Marzyłam o tym, aby objął moją twarz swoimi dłońmi, albo przytulił mnie do swojego ciała. Pragnęłam jego bliskości.
— Nie możemy zrobić tego teraz, Hero — zaprzeczyłam.
— Powiedz mi kiedy. Podaj datę i czas, a będę — zapewnił mnie błagalnym tonem.
— Napisze do ciebie, gdy nadejdzie okazja. Tylko proszę cię trzymaj się do tego czasu z daleka — mruknęłam wpatrując się w jego oczy.
— Będę czekać, maleńka — wychrypiał, po czym złożył pocałunek na moim czole i odszedł.
Przerażona rozejrzałam się dookoła, szukając wzrokiem Taylora, albo Petera. Poczułam ogromną ulgę, gdy dotarło do mnie, że nikogo tutaj nie było. Ze łzami w oczach udałam się w stronę pokoju hotelowego i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Musiałam ułożyć plan. Kolejny plan. Miałam już ich dość, ale wiedziałam, że w inny sposób mogę przegrać. A za wszelką cenę chciałam ochronić Hero. Musiałam coś zrobić, nim Taylor będzie chciał go zabić. Na samym początku musiałam spotkać się z przyjaciółmi. Oni pomogą mi zdecydować co dalej. Wiedziałam, że wszystkie informacje, których potrzebuje znajdę w jego gabinecie. Wystarczyło tylko jakoś do niego dotrzeć, a to było nie lada wyzwanie.

Good Enough || Hero Fiennes - TiffinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz