Chapter twenty four

718 37 6
                                    

Chłopak złapał za mój nadgarstek i wciągnął mnie do pokoju, zatrzaskując drzwi.

— Phoebe, co się stało? — zapytał ze zmartwieniem.

Szlochając pod nosem, odblokowałam telefon i wyciągnęłam w kierunku szatyna otworzoną już konwersacje z Taylorem. Bokser pociągnął mnie za sobą i usadził na kanapie, po czym sam zabrał się za czytanie. Obserwując go podczas tej czynności, zauważyłam jak w pewnych momentach marszczył brwi, czoło albo nos. Był naprawdę uroczy. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Wydawał się moim schronieniem. Jedynym schronieniem, jakie kiedykolwiek miałam. Tylko przy nim czułam się bezpiecznie. Nigdy nie spotkałam osoby, przy której czułabym się tak jak przy nim.

— Nie przejmuj się tym, maleńka — wychrypiał odkładając telefon na stół. — Wiesz dobrze, że dopóki jesteś obok mnie, nikt cię nie tknie. Umiem o ciebie zadbać i zrobię wszystko, abyś czuła się bezpiecznie.

Potaknęłam głową, po czym skuliłam się w sobie. Jedna zwykła wiadomość, a tak bardzo zmieniła moje podejście i humor.

— Mogłabym tu dzisiaj spać? — spytałam niepewnie. — No wiesz na kanapie. Wydaje się naprawdę porządna. Wolałabym nie zostawać sama, przynajmniej przez kilka dni.

— Oczywiście, że możesz zostać, Febe. Jednak nie ma, nawet takiej opcji, że będziesz spała na kanapie  — zaprotestował, po czym ujął mnie w talii i uniósł ku górze, aby posadzić mnie na swoich kolanach. Odruchowo wtuliłam się w jego nagą klatkę piersiową i przymknęłam oczy, czując się wreszcie bezpiecznie.

— Dziękuje, Hero — mruknęłam, muskając opuszkami palców jego piersi.

Szatyn lekko drgnął, więc przeraziłam się, że zaraz mnie od siebie odepchnie, ale nie zrobił tego. Ku mojemu zdziwieniu objął dłoniom tył mojej głowy i przysunął jeszcze bliżej, głaszcząc ją jednocześnie. Wzdychając z ulgą, wciągnęłam w nozdrza jego zapach i uśmiechnęłam się lekko.

— Brakowało mi tego — przyznałam z zawstydzeniem. Cieszyłam się, że nie mógł widzieć mojej miny. To ułatwiało wiele spraw.

— A mi brakowało ciebie, maleńka — wymruczał wprost do mojego ucha i złożył pocałunek na czubku mojej głowy.

— Nie możemy być przyjaciółmi?

— Wiesz dobrze, że nie sprawdzę się w tej roli. Czuję do ciebie, o wiele więcej, niż zwykłą przyjaźń i nic, ani nikt tego nie zmieni, Grey. Jestem i będę twój na wieki. — Jego szept sprawił, że w moim podbrzuszu zaczęły kumulować się przeróżne uczucia, a gęsia skórka przejęła moje ciało.

Mimowolnie uchyliłam lekko usta i zmusiłam się do podniesienia głowy. Chłopak wbił spojrzenie prosto w moje i uśmiechnął się nieśmiało. Moje serce zaczęło galopować z nieznaną mi dotąd prędkością, a ja zdusiłam cichy jęk. Wtedy bokser ujął moją twarz w dłonie i złączył nasze usta w pocałunku. Ten gest sprawił, że tym razem nie dałam rady powstrzymać się od jęku i wydałam go nie tylko raz. Jego dłonie zsunęły się i zacisnęły na moich biodrach, a ciało szatyna znalazło się w magiczny sposób, znacznie bliżej mojego, niż było wcześniej. Usta chłopaka wydawały się takie znajome i miękkie, tak jak zapamiętałam. Jego zapach tak na mnie działał, że gdybym stała nogi uginałyby się, pode mną. Nie zdążyłam nawet zauważyć, gdy bezwstydnie zaczęłam się lekko o niego ocierać, sprawiając, że chłopak zamruczał pod nosem. I wtedy właśnie uświadomiłam sobie co ja wyprawiam. Powoli odsunęłam się od chłopaka i posłałam mu przepraszający uśmiech.

— Zależy mi na tobie, Hero — wyszeptałam, dotykając dłoniom jego policzka. Szatyn przechylił lekko głowę, aby wtulić go w moją rękę. — Ale wolałabym budować naszą relację powoli, zaczynając od małych kroczków.

— Czy ty właśnie powiedziałaś, że chcesz budować ze mną nową relację? — zapytał zszokowany. Jego kąciki ust lekko drgnęły ku górze.

— Tak, Hero, chcę tego. — Potwierdziłam to skinięciem głowy. — Tylko proszę nie daj mi powodu do tego, abym kiedykolwiek miała pożałować swojej decyzji.

— Zrobię wszystko, abyś była moja i szczęśliwa, maleńka — warknął, wtulając mnie w siebie. — Od tego możemy zacząć?

— Tak. Przytulanie się, jest w porządku.

Szatyn uśmiechnął się szeroko, po czym zacisnął mocniej swoje objęcie, a ja zachichotałam pod nosem.

Pod wieczór, razem z Hero udałam się do swojego pokoju, po najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy wróciliśmy do jego apartamentu, zaproponowałam mu, że to czas, abym go wymasowała i sprawdziła, czy może od jutra wracać do treningów.

— Żałuje, że nie zdążyłem cię dzisiaj trochę oprowadzić. — Pożalił się, opuszczając głowę.

— Nie martw się, bawiłam się naprawdę dobrze. — Zapewniłam go, śmiejąc się pod nosem.

Dokładnie wymasowałam jego ciało, a potem skupiłam się na jego kontuzji.

— Dalej cię boli? — spytałam naciskając na jego łopatkę.

— Jest już naprawdę w porządku, Phoebe. Wychodzi na to, że twoje specyfiki zdziałały cuda. — Zachichotał, po czym obrócił się gwałtownie i wciągnął mnie na swoje kolana.

— Tiffin, małe kroczki, zapomniałeś? — Uniosłam jedną brew ku górze, przypominając mu, żeby się nie zapominał.

— Pamiętam o tym, Grey — wymruczał, uśmiechając się pod nosem, po czym wtulił twarz w zagięcie między szyją, a ramieniem.— Cieszę się, że spotkaliśmy się tamtego wieczoru — szepnął, przyprawiając mnie o gęsią skórkę.

— Ja też — przyznałam, uśmiechając się.

Do tej pory miałam przed oczami spojrzenie, jakim mnie wtedy obdarował i moment, w którym ucałował wierzch mojej dłoni.

— Czemu pocałowałeś moją dłoń? — zapytałam z zaciekawieniem.

— Chciałem pokazać ci, że mimo upływu trzech lat, dalej cię kocham. Nic się nie zmieniło, Phoebe. Moje uczucia do ciebie są takie same, odkąd cię pokochałem. Chciałem to zmienić i o tobie zapomnieć, ale nie udało się. Pewnego dnia chciałem popełnić ogromny błąd. Prawie wynająłem prywatnego detektywa, aby cię odnalazł i dostarczał mi informacji o tobie. Jednak w ostatniej chwili zrezygnowałem, gdy zobaczyłem cię w telewizji. Z nim. Nie umiałem się z tym pogodzić. Najgorsze było to, że był moim największym wrogiem, a ty go pokochałaś. Dodatkowo pasowaliście do siebie, pod każdym względem. To cholernie bolało, ale chciałem twojego szczęścia, Phoebe i dalej go chcę. Chcę uczynić cię najszczęśliwszą kobietą na świecie. Musisz mi tylko powiedzieć, co mogę zrobić, a to uczynię.

— Hero — zaczęłam, obejmując jego policzki. Wzrok skierowałam wprost na jego i uśmiechnęłam się lekko. — Nie musisz niczego robić, wystarczy mi, że będziesz sobą. Tylko ty się dla mnie liczysz.

— Tak się cieszę, że znowu jesteś ze mną, maleńka — wyszeptał, muskając moje usta.

— Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Za każdym razem, gdy między nami zaczyna się układać, pojawia się nowy problem, przez który, nie możemy cieszyć się sobą i naszym szczęściem — wytłumaczyłam ze smutkiem.

Sprawa Taylora cały czas mnie dołowała i sprawiała, że zaczynałam się bać. Co ja mówię, byłam przerażona faktem, że w każdej chwili Taylor, albo Peter mógłby skrzywdzić Hero. Wcześniej, gdy jeszcze mieszkałam z brunetem, starałam się oszukiwać samą siebie. Teraz już nie potrafiłam. Za bardzo zależało mi na Hero, aby udawać, że nie obchodzi mnie to co się z nim stanie. Po tych trzech latach wreszcie pozwoliłam sobie przyznać się do tego, co było prawdą. A prawdą był fakt, że kochałam go nad życie. Dlatego też musiałam zrobić wszystko, aby nie dopuścić do moich najgorszych myśli. Musiałam ocalić Hero.

Good Enough || Hero Fiennes - TiffinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz