Epilog

371 17 6
                                    

Obudziłam się leżąc na łóżku. Gdy przekręciłam się na drugi bok, zobaczyłam Harvey'ego, siedzącego przy biurku i robiącego coś na telefonie. Zmieniłam pozycję na siedząca i przetarłam oczy, czym zwróciłam jego uwagę.

- Hej, jak się spało? - zapytał.

- Nienajgorzej, która godzina?

- Jedenasta dziesięć.

- Co? - szybko zerwałam się z łóżka. - O trzynastej mam być na komisariacie.

W pośpiechu poszłam do łazienki, żeby się odświeżyć i przebrać. Szczęście, że kiedyś zostawiłam tu trochę moich ubrań, tak na wszelki wypadek. Gdy już się ogarnęłam, zeszłam szybko na dół.

- Wow, zwolnij - zaśmiał się Max, gdy na niego wpadłam. - Chodź, Harvey zrobił kanapki. Zjemy, a potem razem pójdziemy na komisariat. Przytaknęłam i razem z Max'em udałam się w stronę kuchni.

- Siadajcie, smacznego - powiedział Harvey stawiając talerz z kanapkami na stole.

- Dzięki.

Po skończonym posiłku, poszliśmy założyć buty i wyszliśmy z domu.

***

- I co? - zapytał Harvey, kiedy opuszczaliśmy komisariat.

- Jutro o osiemnastej mam samolot - westchnęłam.

- Jak to? - zapytał Max.

- Mam się przeprowadzać. Będę teraz mieszkać z moją prawdziwą rodziną.

- A Jasiek jest z tobą spokrewniony? - zapytał Harvey.

- Tak, ale on jest już pełnoletni, więc może decydować o wszystkim sam.

- Za rok ty też będziesz pełnoletnia - stwierdził Max.

- Wiem. Przez ten rok będę w innym kraju, z ludźmi, których nawet nie widziałam na oczy.

- Co masz zamiar teraz robić?

- Muszę się spakować, potem nie wiem.

- To ja ci pomogę, a potem pójdziemy razem z wszystkimi na lody - powiedział Harvey, a ja się zgodziłam.

- Do potem - uśmiechnął się Max i rozdzieliliśmy się.

***

O szesnastej byłam już spakowana. Walizki z rzeczami zabrał bus, który zawozi je jeszcze dzisiaj na lotnisko, a bagaż podręczny i ubrania na jutro zostawiłam u Rose, u której robiliśmy nocowanie. Było to nasze ostatnie oficjalne spotkanie. Miałam być tam ja, Rose, bliźniacy, Dylan, Dobby, Lena i Casey.

- Hej - przywitałam się z wszystkimi wchodząc do pizzeri.

- Hej - odpowiedzieli równo. Po chwili każdy wstał i przywitał się ze mną przytulasem, a potem usiedlismy do stołu.

- Tak mi ciebie szkoda - powiedziała smutno Rose, gdy kelner odszedł od naszego stolika.

- Ja tam ci zazdroszczę - odezwała się Lena. - Też bym chciała mieszkać w Hiszpanii.

- Hiszpania jest piękna - uśmiechnął się Dobby. - Byłem tam kiedyś. Na pewno ci się spodoba.

- Tu się muszę zgodzić - powiedział Harvey.

- Będzie mi was tak brakować - westchnęłam. - Co ja bez was zrobię?

- Będziesz z nami rozmawiać - zaśmiał się Dylan.

From the beggining || Marcus & Martinus Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz