48

283 21 12
                                    

- To okropne - powiedziałam wskazując palcem na telewizor.

- Czemu? - zdziwił się Martinus.

- Po pierwsze, żółwie są słodkie. Po drugie, jak ludzie mogą wrzucać śmieci do morza?

- Nie mam pojęcia, ludzie są dziwni - stwierdził, a ja mu przytaknęłam.

- Dobra wyłącz to - powiedziałam, kiedy zaczęli pokazywać co słomka robi z żółwiem.

- Już - szybko przełączył na inny kanał. - Te twoje muffiny są wyborne. W życiu nie jadłem lepszych - dodał oblizując się.

- Dziękuje, czuje się zaszczycona - uśmiechnęłam się.

- Będziesz mi musiała narobić dużo na zapas, żebym miał co jeść w Norwegi.

- Koniecznie - zgodziłam się.

- Już jutro wyjeżdżamy - westchnął.

- No... Czekaj, kiedy? - zdziwiłam się.

-Jutro. To znaczy nie jutro, tylko po jutrze w nocy, samolot mamy o 00:10.

- Znowu mnie tu zostawiacie? - uśmiechnęłam się słabo.

- Szybko wrócimy - posłał mi pocieszający uśmiech. - Musimy wrócić na zakończenie roku szkolnego. Wiesz, dyplomy, stypendium i takie tam.

- Masz stypendium?

- To się okaże - zaśmiał się, a ja przytaknęłam.

- Co ja będę bez was robić? - zapytałam.

- Rozmawiać z nami przez facetime'a - zaśmiał się.

- Właśnie, jak Marcus wyobraża sobie związek? Wiesz, tyle kilometrów...

- Nie wiem, szczerze mówiąc. Wiem jedno. Prawdziwa miłość przetrwa wszystko - uśmiechnął się patrząc mi w oczy, co odwzajemniłam.

Prawdziwa miłość przetrwa wszystko.

- W dodatku to jest kolejny powód, żeby tu przyjechać.

- No ja mam nadzieje.

- No to dobrze, że ją masz - zaśmiał się.

- Już 23:20 - powiedziałam patrząc na zegar.

- A Marcus'a dalej nie ma - zdziwił się Martinus.

- Nie wiem jak ty, ale ja idę spać.

- Ja też powinienem - zgodził się i wstaliśmy z kanapy. - Dobranoc, śpij dobrze - dodał otwierając drzwi do pokoju, w którym obecnie śpi.

- Dobranoc - odpowiedziałam posyłając mu uśmiech i tak jak on, weszłam do pokoju.

***

Podniosłam się z łóżka i spojrzałam na zegar. 9:23. Wstałam i odłączyłam mój telefon od ładowarki. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej za białą bluzę, którą szybko na siebie włożyłam. Zeszłam na dół i widząc, że nikogo jeszcze nie ma, poszłam do kuchni. Odłożyłam telefon na stół i wyjęłam patelnie. Położyłam ją na palnik, po czym wbiłam jajka i zaczęłam robić jajecznicę. Gdy skończyłam, rozłożyłam trzy porcje i postawiłam na stole. Kiedy nalewałam sok do dzbanka, usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. Byli to skandynawscy blizniacy.

- Hej - przywitali się.

- Co tak pięknie pachnie? - zapytał Marcus i rozejrzał się po pomieszczeniu, zatrzymując wzrok na stole.

- Siadajcie - zaśmiałam się i postawiłam dzbanek z sokiem na stole. Chwile później wszyscy zajadaliśmy się jajecznicą.

- Opowiadaj Marcus, jak było na randce? - zapytał Martinus poruszając zabawnie brawami.

- Fajnie - wzruszył ramionami, nawet nie podnosząc wzroku.

- Fajnie? - powtórzył młodszy z nich.

- Nie musisz wszystkiego wiedzieć - posłał mu tajemniczy uśmiech, a ja wybuchnęłam śmiechem.

Gdy skończyliśmy jeść, postanowiliśmy, że ten ostatni dzień spędzimy na dworze. Poszliśmy założyć buty i wyszliśmy z domu.

- Jaki jest nasz cel? - zapytał Marcus.

- Nie mam pojęcia - odpowiedziałam.

- Może pójdziemy do parku? - zapytał Martinus.

- Spoko.

Po paru minutach byliśmy na miejscu. Udaliśmy się w stronę stawu.

- Czyli tym razem ty przyjedziesz do nas? - upewnił się Martinus.

- Jeśli mnie zaprosicie - odpowiedziałam, a chwile później wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

- Droga Lauro, zapraszamy cię do nas do Norwegii, na wakacje. Prosimy o przybycie, gdy tylko będzie to możliwe - wyrecytował Marcus.

- Dobrze. Zrobię co w mojej mocy - starałam się naśladować ton głosu starszego bliźniaka. - Kocham spędzać z wami czas - dodałam normalnym głosem.

- Uwierz, my z tobą też - uśmiechnął się Martinus.

- Wierzę - zaśmiałam się i spojrzałam na bliźniaków. Już niedługo będę wiedzieć ich tylko na ekranie. - Jak z waszą płytą?

- W sumie nie najgorzej, mamy już ją prawie gotową - odpowiedział Martinus.

- Pare piosenek napisaliśmy nawet sami, takich jak by to powiedzieć... Od siebie? - bardziej zapytał niż stwierdził.

- Zamawiam pierwszy egzemplarz.

- Z autografem?

- I śladami lini papilarnych - wyszczerzyłam się.

- Da się załatwić - zaśmiali się.

***

- Chodźmy na pizzę - zaczął jęczeć Martinus.

- No właśnie - poparł go jego bliźniak.

- Zamówmy pizzę. Przy okazji pomożecie mi zrobić dla was muffiny na drogę.

- Ten pomysł mi się podoba - powiedział Marcus wstając z ławki. - Na co czekacie? - zapytał, a my momentalnie podnieśliśmy się.

- Bigos, chodź tu - zawołałam psa i przypięłam do smyczy, a potem pogłaskałam. Poszliśmy w stronę mojego domu, po drodze zamawiając pizzę.

Gdy byliśmy niedaleko zauważyłam, że przed moim domem stoi duży biały bus, do którego wnoszą jakieś pudła. Momentalnie przyspieszyłam zostawiajac bliźniaków z tyłu, a gdy byłam już prawie na miejscu, zaczęłam biec. Wbiegłam do budynku, w którym zobaczyłam jeszcze więcej osób i jeszcze więcej pudeł.

- Co tu się dzieje? - zapytałam zdezorientowana, widząc policję i moją rodzicielkę skłutą kajdankami. - Mamo? Co się stało?

- Laura Wieczorek? - zapytał policjant, a ja przytaknęłam. - Chodź z nami - powiedział, a ja przełknęłam ślinę i udałam się razem z nim i moją matką do radiowozu.

- Zaraz przyjedziemy! - usłyszałam krzyk Martinus'a, potem policjant zamknął drzwi i zaczęliśmy jechać.

From the beggining || Marcus & Martinus Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz