Obudziłam się o 6:20 ze strasznym bólem głowy. Wczoraj do czwartej oglądaliśmy filmy, więc prawdopodobnie to było jego przyczyną. Zeszłam do kuchni i otworzyłam szafkę z lekami. Kiedy znalazłam odpowiednie pudełko, wzięłam tabletkę i popiłam ją wodą.
- Dobrze się czujesz skarbie? - zapytała mama nakładając mi jajecznicę.
- Okropnie boli mnie głowa - powiedziałam szczerze siadając przy stole.
- Może zostań w domu? - zaproponowała.
- Może to dobry pomysł.
- Idź się połóż, ja za chwile do ciebie przyjde - uśmiechnęła się słabo, a ja wykonałam jej polecenie.
Wróciłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Chwile później przyszła mama z herbatą.
- Dzięki.
- Trzymaj się, w razie co to dzwoń. Marcus i Martinus się tobą zaopiekują.
- Dobrze - odpowiedziałam i pożegnałam się z kobietą.
Rodzice Norwegów i Emma wrócili już do domu. Gerd-Annie musiała wracać do pracy, a Emma do szkoły. Położyłam się na łóżku i zdecydowałam, że pójdę ponownie spać.
***
Gdy spojrzałam na zegarek, była 10:25. Głowa nie bolała mnie już tak bardzo jak wcześniej, ale ból nie ustał. Otworzyłam oczy i zmieniłam pozycje na siedzącą.
- Dzień dobry, księżniczko - usłyszałam dobrze znany mi głos i się uśmiecham.
- Co ty tu robisz? Nie jesteś w szkole? - zapytałam zdziwiona, a chłopak pocałował mnie w czoło.
- Nie. Mamy dzisiaj na jedenastą - odpowiedział. - Jak się czujesz?
- Szczerze? Okropnie.
- Jestes strasznie ciepła... - stwierdził, przykładając mi rękę do czoła. - Wiesz co? Twoja mama mówiła, że w lodówce jest jakiś rosół. Nie mam pojęcia co to, ale mówiła, żebym ci go odgrzał jak wstaniesz.
- Pójdę z tobą - przytaknęłam i podniosłam się.
- O nie, nie, nie - powiedział szybko i położył mnie. - Ty nigdzie nie idziesz. Masz tu leżeć pod kołdrą i odpoczywać.
- Nie mogę pójść do salonu? - jęknęłam.
- Nie, iść nie możesz - zaśmiał się. - Ale mogę cię zanieść.
- Bez przesady - uśmiechnęłam się, ale Harvey i tak wziął mnie na ręce w stylu panny młodej, po czym zszedł ze mną na dół.
- Hej. Jak się czujesz? - zapytał Marcus wchodząc do salonu.
- Nienajlepiej.
- Martinus odgrzewa ci rosół - poinformował mnie.
- A wie jak?
- On jest wybitnym kucharzem, jasne że wie - zaśmiał się, a po chwili w salonie pojawił się jego bliźniak.
- Rosół raz podano - zaśmiałam się, kiedy chłopak postawił przede mną miskę.
- Dobra, ja się już zbieram, bo muszę wrócić do domu po plecak. Zajmiecie się nią? - zapytał bliźniaków.
- Jasne.
- Zdrowiej kruszynko - pocałował mnie w czoło. - Przyjdę o 16 - dodał, a ja musnelam jego usta i przytaknęłam.
Chwile później opuścił mój dom.
- No to smacznego - Martinus usiadł obok mnie.
- Gorące - powiedziałam, gdy dotknęłam miskę.
- Powiedz aa - zaśmiał się i włożył łyżkę z zupą do mojej buzi. W ten sposób po paru minutach w misce nic nie zostało.

CZYTASZ
From the beggining || Marcus & Martinus
FanfictionDruga część książki pt. ,, Bae I love you''. Przeprowadzka może być znakiem od losu. To moja szansa. Szansa, żeby zacząć wszystko od nowa. Początek: 05.04.2019 Koniec: 30.05.2020