9

511 24 13
                                    

To ostatni dzień w tym cudownym miejscu. Gdybym mogła, zostałabym dłużej, ale niestety nie jest to możliwe. Jak to mówią, wszystko co dobre szybko się kończy. Mimo to jest ogromy plus wyjazdu, z którego jestem okropnie zadowolona. Mój związek z pewnym Brytyjczykiem. Cieszę się, że chłopak powierzył mi swoje serce i odwzajemnia moje uczucia.

Przez ostatnie dni spotykałam się z Lucy i spędzałam czas z Mills'ami i moją rodziną. Już za cztery są święta, a ja mam jechać gdzieś za granice. Tylko tyle wiem. Moja mama postanowiła zrobić nam niespodziankę, a żadne z nas nie chciało jakoś szczególnie zagłębiać się w ten temat. Osobiście wolałabym zostać tutaj.

Fani Maxa i Harvey'ego dalej nie wiedzą, że jestem dziewczyną starszego bliźniaka. Zdecydowaliśmy, że powiemy im o tym jak będziemy już w domu.

Samolot mamy o 19:36, wiec mamy jeszcze około pięć godzin, które możemy wykorzystać jak tylko chcemy.

Gdy skończyliśmy jeść obiad, poszliśmy na basen, gdzie byliśmy do siedemnastej. Później każde z nas poszło się przebrać, a kiedy byliśmy już ogarnięci, graliśmy w bilarda.

Godzinę później przyszli rodzice, oddali klucze do recepcji i pojechaliśmy razem busem na lotnisko. Czeka nas 3 godzinny lot.

Siedziałam przy oknie obok Harvey'ego. Gdy już wystartowaliśmy i odpięliśmy pasy, położyłam głowę na kolanach chłopaka, który bawił się moimi włosami. Chwile rozmawialiśmy, a potem poszliśmy spać.

- Skarbie wstajemy - poczułam jak odgarnia mi włosy z twarzy. Podniosłam się i przeciągnęłam.

Zapięłam pasy. Chwile później byliśmy z powrotem na ziemi. Poszliśmy po walizki, potem do busa i pojechaliśmy do domu. Byłam tak zmęczona, że pierwszymi rzeczami które zrobiłam było rzucenie się na łóżko i zaśnięcie.

***

- Laura wstawaj - obudziła mnie rodzicielka.

- Hm? - zapytałam podnosząc się powoli.

- Musisz się spakować, jutro o 7 mamy samolot.

- Dokąd? - uniosłam brew.

- Zobaczysz - uśmiechnęła się.

Wstałam z łóżka i wykonałam rutynę, a potem się spakowałam. Zeszłam do kuchni na szybkie zakupy, żeby kupić coś na święta rodzinie, Mills'om i tym, do których jedziemy. Słyszałam, że mają dwóch synów w moim wieku, którzy lubią grać w piłkę i uwielbiają kluby Manchester United i Chelsea. Mają tez córkę w wieku jedenastu lat. Kupiłam im jakieś podarunki i wróciłam do domu. Usłyszałam dźwięk smsa.

Od: Harvey
Chcesz się spotkać?

Do: Harvey
Oczywiscie.

Od: Harvey
To otwórz drzwi, bo trochę zimno.

Nic więcej nie napisałam, tylko pobiegłam do drzwi i otworzyłam je. Za nimi stał Harvey z różą w ręce.

- Proszę - wręczył mi kwiat.

- Nie trzeba było - uśmiechnęłam się i wzięłam go od niego, zaprosiłam do środka i przytuliłam. - Dziękuje.

- Nie ma za co - odpowiedział uśmiechem.

- Chcesz coś do jedzenia, picia? - zapytałam wstawiając kwiat do wody.

- Możesz mi nalać soku - odpowiedział i usiadł przy wyspie kuchennej.

From the beggining || Marcus & Martinus Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz