Rozdział 1

1.4K 44 3
                                    

MICHAŁ

    BUDZI mnie uporczywe buczenie komórki ustawionej na wibrację. Urządzenie tłucze się wśród drobniaków i kluczy, które wczorajszego wieczoru po opróżnieniu kieszeni rzuciłem na szklany blat szafki przy łóżku.

Pierwsze co rejestruję, to nieznośne parcie na pęcherz. Te kilka browarów, które spożyłem ostatniej nocy desperacko pragnie wydostać się na wolność. Unoszę ciężkie powieki i drapię się po skołtunionych włosach.

– Witaj kolejny dzionku – cedzę.

Moją uwagę przyciąga pomruk wydobywający się spod kołdry po drugiej stronie łóżka.

– Wstawaj –rzucam szorstko do towarzyszki nocnych zapasów. Jak ona miała na imię? Ilona? Iwona? – Czas wracać do domu.

Już tyle razy obiecywałem sobie, że nie będę zabierał ich do siebie, strasznie ciężko je potem wyprosić. Chcą ci robić śniadanie, brać razem prysznic, proszą o kolejne spotkania... masz wrażenie, jakbyś wykopywał za drzwi bezpańskie szczenięta. Znacznie łatwiej jest ulotnić się po angielsku z damskiej sypialni.

Rzucam okiem na komórkę, nieodebrane połączenie od Daniela, pewnie chce obgadać sprawę, o której wczoraj rozmawialiśmy.

– Idę pod prysznic, jak wrócę ma cię tu nie być – mówię do blondynki, która w odpowiedzi krzywi odęte wargi. Z drugiej strony ciekawe czy są naturalne? Teraz laski ładują sylikon, gdzie tylko mogą.

– Mógłbyś chociaż zaproponować mi kubek kawy – mruczy przymilnie.

– Nie mam czasu, za pół godziny muszę być w robocie. Na dole jest McDonald, możesz kupić sobie coś na wynos.

Ona znowu się krzywi, ale zaczyna się zbierać.

Nie czekam dłużej, bo strasznie chce mi się lać. Wchodzę do łazienki, unoszę deskę... co za ulga. To nie do uwierzenia, jak miło jest opróżnić pęcherz. Opuszczam klapę, tak, babka czegoś mnie nauczyła i spłukuję muszlę. Uruchamiam natrysk i pozwalając płynąć wodzie, szoruję zęby przy umywalce. Spoglądam w swoje odbicie, mimo cieni pod oczami i jednodniowego zarostu nie wyglądam tak źle. Niebieskie oczy, ciemne włosy proszące się o fryzjera, zdrowe zęby. Lubię dbać o siebie, siłownia, czasem pływanie. Trzydziestka to u facetów czas, kiedy zaczynają hodować piwne brzuchy. Nie ma takiej opcji.

Wchodzę pod prysznic, woda zdążyła się nagrzać. Wadą starych kamienic jest przestarzała instalacja hydrauliczna, zawsze trzeba trochę poczekać na ciepłą wodę. Zaletą są grube ściany, które tłumią sąsiedzkie hałasy. Wyciskam na dłoń trochę żelu o ziołowym zapachu i namydlam się od góry do dołu, nie pomijając włosów. Trzy minuty spłukiwania i po wszystkim. Wycieram głowę zdjętym z grzejnika ręcznikiem, po czym owijam się nim w talii.

Wychodzę z łazienki. Blondynka zniknęła. Zauważam leżący na stoliku skrawek paragonu z nabazgranym imieniem i numerem telefonu... jednak Ilona. Zwijam świstek w kulkę i celuję do stojącego w rogu kosza na śmieci... brawo ja, rzut za trzy punkty.

Rozpoczynam codzienną rutynę

Kawa, czarna. Grzanka z dżemem, jabłko w drodze do samochodu.

Ciemnoszara toyota popiskuje, gdy dezaktywuję alarm i odblokowuję drzwi. Wsiadam do środka drżąc od chłodu. Majowy poranek jest rześki, rosa pokrywa świeżą trawę, a promienie słoneczne uderzają z ukosa raniąc moje zmęczone oczy. Zakładam przyciemniane okulary i uruchamiam silnik. Mam nadzieję, że nie utknę w korku. Znowu są jakieś roboty drogowe na ulicy Garncarskiej.

Na komendę docieram tuż przed dziewiątą, w korytarzu wita mnie zgiełk, na który składa się szum rozmów i przenikliwy dźwięk dzwoniących telefonów.

Ucieczka z ciemności (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz