ROZDZIAŁ 44

350 23 4
                                    


MICHAŁ

Siedzę razem z Teresą w poczekalni u ginekologa-położnika, wokół otaczają mnie ciężarne kobiety oczekujące na wizytę. Jest też kilku facetów wyglądających tak samo niepewnie, jak ja w tym przesyconym progesteronem pomieszczeniu. Ujmuję prawą dłoń mojej narzeczonej i obracam zaręczynowy pierścionek na jej palcu.

- Denerwujesz się? - pytam, unosząc jej dłoń do swoich warg.

- Odrobinę. - Odpowiada patrząc mi w oczy. - Do tej pory, to że jestem w ciąży, było trochę nierealne. Oczywiście nie biorąc pod uwagę wymiotów, te były bardzo rzeczywiste. Jednak dzisiaj, kiedy zobaczymy dziecko na ekranie USG usłyszymy i bicie jego serca, stanie się ono niezaprzeczalnym, udowodnionym faktem, a nie jedynie niebieskim plusem na teście. Obawiam się, że nie jestem gotowa na bycie matką. Niewiele wiem o małych dzieciach, znam tylko córeczkę Beaty, jednak nigdy nie zostawałam z nią sama.

- Nie martw się, będziesz wspaniałą matką - zapewniam ją z uśmiechem. W tym momencie recepcjonistka wywołuje nazwisko Teresy.

Wchodzimy razem do niewielkiego gabinetu. Kobieta w średnim wieku wstaje zza biurka i rusza w naszą stronę.

- Witam nazywam się Magdalena Czarnecka i będę prowadziła pani ciążę. Proszę udać się za parawan i przygotować się do badania. Mąż może usiąść na tamtym krześle i poczekać. - Pani doktor wskazuje mi krzesło stojące naprzeciwko jej biurka. 

Teresa podaje mi swoją torebkę i udaje się za parawan nie korygując tego, że lekarka nazwała mnie jej mężem. Całe badanie przebiega sprawnie, po czym Teresa zostaje poproszona o położenie się na leżance obok urządzenia, który jak sądzę jest ultrasonografem. Kiedy lekarka informuje ją, że badanie odbędzie się za pomocą głowicy wprowadzonej do pochwy, dziewczyna rzuca mi spłoszone spojrzenie i zalewa się rumieńcem. Uśmiecham się do niej ciepło próbując w ten sposób dodać jej pewności siebie. 

- Najpierw sprawdzimy, czy uda nam się usłyszeć bicie serduszka - z uśmiechem oznajmia lekarka po czym przykłada do nagiego brzucha Teresy jakiś przyrząd, przesuwa nim i po chwili słyszę szybkie dudnienie. - Mamy to, śmieje się pani doktor. - Bije bardzo silnie, a teraz zobaczymy, czy uda nam się zrobić jakąś fotografię waszej fasolce. Dysponujemy sprzętem 3D, więc obraz powinien być wyraźny. Podczas badania może pan podejść i obserwować ekran monitora. - Rzuca w moją stronę, manipulując pomiędzy udami Teresy odzianą w prezerwatywę sondą o kształcie fallusa. 

Zdaję sobie sprawę, że to badanie może być dla niej krępujące, więc skupiam spojrzenie na ekranie. Widzę tylko ciemniejsze i jaśniejsze plamy, jednak za parę sekund obraz się wyostrza i zauważam małą bryłkę wielkości ziarna bobu z wypustkami. Po chwili lekarka robi zbliżenie, a ja dostrzegam, że te wypustki są rączkami i nóżkami. Głos objaśniającej obraz kobiety dociera do mnie jakby spod wody, tak bardzo zajmuje mnie to, co widzę. Ta plamka ma zaledwie parę tygodni i już bije w niej serduszko, które jeśli opatrzność pozwoli, będzie biło jeszcze przez jakieś osiemdziesiąt lat, jednak teraz ta mała istotka jest niezwykle wrażliwa... bezbronna. Potrzebuje spokoju i opieki, by mogła bezpiecznie się rozwijać, zarówno ona, jak i jej matka. 

Niespodziewanie zalewa mnie fala tkliwości. W tym momencie naprawdę nie obchodzi mnie kto przyczynił się do powstania tej drobiny... ja czy ten skurwysyn Wilczyński... to nie ma dla mnie znaczenia. Kocham kobietę, w której ciele rozwija się nowe życie i będę ją chronił z narażeniem własnego.

Kiedy spoglądam na Teresę, widzę że po jej policzkach spływają łzy. Podchodzę do leżanki, biorę ją za rękę i całuję w czoło.

- Kocham cię - szepczę.

Pani doktor przerywa nasze czułe interludium wstając ze stołka i ściągając prezerwatywę z głowicy USG. 

- Mam dla was pierwszą fotografię waszego maleństwa, zaraz ją wydrukuję. Może pani już wstać i ubrać się. Sądząc po wymiarach embrionu to początek dziesiątego tygodnia. Płód rozwija się prawidłowo. Nie zauważyłam żadnych odstępstw od normy. Na następne badanie zapraszam za trzy tygodnie. Uskarża się pani na mdłości, więc coś na nie przepiszę. Proszę brać też witaminy dla ciężarnych z podwyższoną zawartością kwasu foliowego. Gdyby działo się coś niepokojącego, proszę natychmiast do mnie zadzwonić. Mój numer znajduje się na wizytówce. Czy mają państwo jakieś pytania? - Gdy milczymy, lekarka uśmiecha się figlarnie. - Seks możecie państwo uprawiać bez przeszkód do końca drugiego trymestru. 

Teresa ponownie zalewa się rumieńcem, a ja nerwowo przestępuję z nogi na nogę.

- Bardzo dziękujemy - mówię do sympatycznej lekarki odbierając od niej wydruk z USG.

Teresa chowa się za białym płóciennym parawanem, żeby założyć bieliznę i poprawić ubranie. Po chwili wychodzi zza niego i spogląda na mnie przepraszająco. - Michale czy mógłbyś zostawić mnie na chwilę samą z panią doktor, proszę. Mam kilka osobistych pytań.

Kiwam głową lekko zaskoczony, ale nie oponuję. Wychodzę na korytarz pełen ciężarnych kobiet. Opieram się plecami o chłodną ścianę i zaciskam powieki, a na ich wewnętrznej stronie wyświetla mi się obraz małej fasolki z rączkami i nóżkami.

  Ciekawe czy będziesz chłopcem, czy dziewczynką.

Uśmiecham się do siebie wyczarowując w wyobraźni małą, ciemnowłosą i niebieskooką łobuziarę.


TERESA

Czekam aż za Michałem zamkną się drzwi, po czym siadam na krześle naprzeciwko biurka doktor Czarneckiej.

- Pani doktor, chciałabym zapytać, kiedy można bezpiecznie wykonać test na ustalenie ojcostwa? - Wyrzucam z siebie bez tchu. Widzę, że kobieta stara się mnie nie oceniać, jednak do jej wzroku wkrada się chłód. - Nie jestem pewna, czy ojcem dziecka jest mój narzeczony... czy ktoś inny - kończę niepewnie i głośno przełykam ślinę.

- Cóż, to badanie można już wykonać podczas następnej wizyty, jeśli będzie sobie pani tego życzyła. Do testu potrzebne będzie również DNA potencjalnego  ojca, wystarczy wymaz z wewnętrznej strony policzka... lub używana szczoteczka do zębów.

- Czy taki test jest bardzo drogi? - Pytam wpatrując się w swoje nerwowo zaciśnięte palce. Nie chcę nawet wiedzieć, co ta kobieta może sobie o mnie myśleć, biorąc pod uwagę zachowanie Michała. Pewnie myśli, że jestem rozwiązłą suką próbującą złapać faceta na dziecko.

- Koszt testu jest dosyć wysoki. Waha się pomiędzy sześciuset a dwoma tysiącami złotych. Zależy to od ilości markerów i czystości próbki, czasami trzeba go powtórzyć.

- Dziękuję, pani doktor. To już wszystko, co chciałam wiedzieć.

Lekarka odprowadza mnie do drzwi. Kiedy się otwierają Michał odrywa się od ściany. Podchodzi do mnie i z uśmiechem obejmuje mnie ramieniem. Następnie muska ustami moje wargi. Unoszę wzrok i zauważam chłodne spojrzenie, którym mierzy mnie doktor Czarnecka.

Wychodzimy na zewnątrz. Mimo iż wciąż trwa kalendarzowe lato, dzisiejszy dzień daje się we znaki chłoszcząc nas zimnym wiatrem na zmianę z uporczywą mżawką. Kuląc się pośpiesznie biegniemy w stroną samochodu Michała, który wita nas cichym ćwierkaniem, gdy mężczyzna odblokowuje centralny zamek.

W samochodzie jest chłodno, ale sucho. Kiedy udaje mi się zapiąć pas i prostuję się na siedzeniu, Michał kładzie dłoń na mojej i spogląda mi w oczy. - Wszystko w porządku? - Pyta.

Odchrząkuję i spuszczam wzrok na nasze połączone dłonie. - Tak, wszystko jest dobrze.

Na razie.


Ucieczka z ciemności (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz