Rozdział 5

571 32 1
                                    


MICHAŁ

CAŁE przedpołudnie spędziłem krążąc po barach w okolicy miejsca zamieszkania Teresy Dudzińskiej, odwiedzając je według wcześniej sporządzonej listy. Nie mam pojęcia, ile razy podtykałem jej fotografię pod oczy barmanów i kelnerów.

Nikt jej nie widział.

Na koniec trafiam do niedużej knajpki o poetyckiej nazwie „Lisia Nora". Według mnie ten lokal rzeczywiście ma wiele wspólnego z norą, choć niekoniecznie należącą do sprytnego, rudego zwierzaka. W środku jest mrocznie i śmierdzi rozlanym piwem i zastarzałym dymem tytoniowym. Niewielkie pomieszczenie wypełnia kilka okrągłych stolików przykrytych przybrudzonymi obrusami z kraciastej ceraty w nieokreślonym kolorze, a po prawej stronie od wejścia znajduje się długa barowa lada z kilkoma hokerami.  Za ladą siedzi okrągły, łysy barman, który kiedy mnie zauważa, unosi wzrok znad ekranu komórki.

– Czym mogę służyć – pyta, odkładając telefon pod ladę.

Wyjmuję z kieszeni zdjęcie zaginionej dziewczyny i kładę je przed mężczyzną.

– Widział ją pan ostatnio – rzucam.

Barman pochyla się nad fotografią, blade światło odbija się od jego łysiny.

– Może widziałem, a kto pyta?

Wyjmuję odznakę z wewnętrznej kieszeni i recytuję:

– Michał Ostrowski, komenda stołeczna.

Facet mruga oczami, po czym gładzi się po brodzie.

– Była tu parę dni temu, chyba w piątek wieczorem. Piła, ostro. Siedziała tu kilka godzin. Wyszła po drugiej w nocy. Nawet chciałem zamówić dla niej taksówkę, ale powiedziała, że mieszka niedaleko i dobrze się czuje. Dlaczego policja się nią interesuje? Wyglądała na miłą dziewczynę. Czy coś się jej stało?

Zadowolony, że wreszcie trafiłem na jakiś ślad, zadaję kolejne pytanie, ignorując zaciekawienie barmana.

– Była sama, czy z kimś się spotkała, ktoś ją zaczepiał?

– Nikt jej nie zaczepiał, siedziała sama. Wciąż bawiła się swoim telefonem, ale z nikim nie rozmawiała. Była smutna i wyglądała na załamaną. W ostatni piątek nie było zbyt wielkiego ruchu, przez bar przewinęło się tylko kilku klientów, w większości stałych bywalców. To nie jest zbyt popularna knajpa.

– Może ktoś się jej przyglądał, kupił dla niej drinka.

– Wszyscy klienci patrzyli na tę dziewczynę, faceci mają oczy, a ona była całkiem ładniutka. Taki jeden postawił jej martini, odmówiła, a on się do niej nie przysiadł.

– Kim on był, czy wiadomo jak się nazywa, przychodził tu wcześniej?

– Taaa, widziałem go, dwa może trzy razy, nie przesiadywał zbyt długo. Wypijał piwko, czasami dwa. Nie mam pojęcia jak się nazywa, nie pytam klientów o nazwiska.

– Może pan mi go opisać, miał jakieś znaki szczególne? Był wysoki, niski? Kiedy tu przychodził, czy w jakieś konkretne dni tygodnia?

– Był dosyć wysoki, ale niższy od pana i szczuplejszy. Chyba ciemny blondyn albo szatyn. Trudno powiedzieć, bo był bardzo krótko ostrzyżony, tak po wojskowemu. Bywał tu wieczorami, chyba tylko w weekendy.

Wyciągam wizytówkę z portfela i kładę przed barmanem.

– Proszę zadzwonić jeśli ten facet pojawi się w barze, lub jeśli coś jeszcze się panu przypomni.

– Jasne, trzeba pomagać władzy. – Rzuca barman. – Co się stało tej dziewczynie?

– Zaginęła –odpowiadam.



TERESA


Powoli powracam do świadomości, pierwsze co rejestruję, to twarde deski pod moimi plecami i pośladkami. Kilka sekund później dociera do mojego zamglonego umysłu, że jest mi bardzo zimno. Chcę znaleźć jakieś okrycie, ale nie mogę poruszyć rękami. Serce pobudzone falą paniki zaczyna gwałtownie łomotać w mojej piersi. Szarpię nogami, one również są unieruchomione.

Otwieram powieki, chwilę zajmuje mi skupienie wzroku.


 W pomieszczeniu panuje półmrok, jednak zdaję sobie sprawę z dwóch rzeczy, właściwie to z trzech. Jestem naga, przywiązana do desek z których zrobione jest moje posłanie... i nie jestem tu sama.

Ucieczka z ciemności (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz