MICHAŁCAŁE przedpołudnie spędziłem krążąc po barach w okolicy miejsca zamieszkania Teresy Dudzińskiej, odwiedzając je według wcześniej sporządzonej listy. Nie mam pojęcia, ile razy podtykałem jej fotografię pod oczy barmanów i kelnerów.
Nikt jej nie widział.
Na koniec trafiam do niedużej knajpki o poetyckiej nazwie „Lisia Nora". Według mnie ten lokal rzeczywiście ma wiele wspólnego z norą, choć niekoniecznie należącą do sprytnego, rudego zwierzaka. W środku jest mrocznie i śmierdzi rozlanym piwem i zastarzałym dymem tytoniowym. Niewielkie pomieszczenie wypełnia kilka okrągłych stolików przykrytych przybrudzonymi obrusami z kraciastej ceraty w nieokreślonym kolorze, a po prawej stronie od wejścia znajduje się długa barowa lada z kilkoma hokerami. Za ladą siedzi okrągły, łysy barman, który kiedy mnie zauważa, unosi wzrok znad ekranu komórki.
– Czym mogę służyć – pyta, odkładając telefon pod ladę.
Wyjmuję z kieszeni zdjęcie zaginionej dziewczyny i kładę je przed mężczyzną.
– Widział ją pan ostatnio – rzucam.
Barman pochyla się nad fotografią, blade światło odbija się od jego łysiny.
– Może widziałem, a kto pyta?
Wyjmuję odznakę z wewnętrznej kieszeni i recytuję:
– Michał Ostrowski, komenda stołeczna.
Facet mruga oczami, po czym gładzi się po brodzie.
– Była tu parę dni temu, chyba w piątek wieczorem. Piła, ostro. Siedziała tu kilka godzin. Wyszła po drugiej w nocy. Nawet chciałem zamówić dla niej taksówkę, ale powiedziała, że mieszka niedaleko i dobrze się czuje. Dlaczego policja się nią interesuje? Wyglądała na miłą dziewczynę. Czy coś się jej stało?
Zadowolony, że wreszcie trafiłem na jakiś ślad, zadaję kolejne pytanie, ignorując zaciekawienie barmana.
– Była sama, czy z kimś się spotkała, ktoś ją zaczepiał?
– Nikt jej nie zaczepiał, siedziała sama. Wciąż bawiła się swoim telefonem, ale z nikim nie rozmawiała. Była smutna i wyglądała na załamaną. W ostatni piątek nie było zbyt wielkiego ruchu, przez bar przewinęło się tylko kilku klientów, w większości stałych bywalców. To nie jest zbyt popularna knajpa.
– Może ktoś się jej przyglądał, kupił dla niej drinka.
– Wszyscy klienci patrzyli na tę dziewczynę, faceci mają oczy, a ona była całkiem ładniutka. Taki jeden postawił jej martini, odmówiła, a on się do niej nie przysiadł.
– Kim on był, czy wiadomo jak się nazywa, przychodził tu wcześniej?
– Taaa, widziałem go, dwa może trzy razy, nie przesiadywał zbyt długo. Wypijał piwko, czasami dwa. Nie mam pojęcia jak się nazywa, nie pytam klientów o nazwiska.
– Może pan mi go opisać, miał jakieś znaki szczególne? Był wysoki, niski? Kiedy tu przychodził, czy w jakieś konkretne dni tygodnia?
– Był dosyć wysoki, ale niższy od pana i szczuplejszy. Chyba ciemny blondyn albo szatyn. Trudno powiedzieć, bo był bardzo krótko ostrzyżony, tak po wojskowemu. Bywał tu wieczorami, chyba tylko w weekendy.
Wyciągam wizytówkę z portfela i kładę przed barmanem.
– Proszę zadzwonić jeśli ten facet pojawi się w barze, lub jeśli coś jeszcze się panu przypomni.
– Jasne, trzeba pomagać władzy. – Rzuca barman. – Co się stało tej dziewczynie?
– Zaginęła –odpowiadam.
TERESA
Powoli powracam do świadomości, pierwsze co rejestruję, to twarde deski pod moimi plecami i pośladkami. Kilka sekund później dociera do mojego zamglonego umysłu, że jest mi bardzo zimno. Chcę znaleźć jakieś okrycie, ale nie mogę poruszyć rękami. Serce pobudzone falą paniki zaczyna gwałtownie łomotać w mojej piersi. Szarpię nogami, one również są unieruchomione.
Otwieram powieki, chwilę zajmuje mi skupienie wzroku.
W pomieszczeniu panuje półmrok, jednak zdaję sobie sprawę z dwóch rzeczy, właściwie to z trzech. Jestem naga, przywiązana do desek z których zrobione jest moje posłanie... i nie jestem tu sama.
CZYTASZ
Ucieczka z ciemności (Zakończona)
RomanceTERESA Całe życie żyłam jak we mgle, w ciemności. Toksyczne dzieciństwo pozbawiło mnie poczucia własnej wartości. Przez dwa lata tkwiłam w bezsensownym związku. Potem wpadłam w ręce zwyrodnialca. Michał okazał się moim wybawicielem, aniołem, kochan...