ROZDZIAŁ 2

697 36 3
                                    

    TERESA

  JEST mi zimno, tak cholernie zimno. Nie mam pojęcia jak długo tu jestem. Wiem, że znajduję się w jakiejś ziemiance, albo piwnicy. W powietrzu unosi się zapach wilgoci, pleśni i czegoś nieokreślonego, jakby zgniłych warzyw, albo mięsa.

Leżę na twardych deskach przyrzucona szorstką narzutą w bure wzory. Babcia miała kiedyś podobną, jest nieprzyjemna i drapiąca. Moje ręce są związane z tyłu, na plecach, a nogi skrępowane w kostkach. Nieczuję dłoni, wczoraj jeszcze mrowiły, a dzisiaj... ich nie czuję. Słyszę kapiącą wodę i własny oddech, tu jest upiornie cicho. Oczy pieką mnie od łez, a gardło od krzyku. Wczoraj wołałam o pomoc, aż do ochrypnięcia.

Dzisiaj, chociaż się tego boję, to mam nadzieję, że ten, kto mnie tu uwięził w końcu się pojawi. Wciąż nasłuchuję, ale cisza aż dzwoni w uszach. Żadnych odgłosów miasta, ulicznego ruchu. Tylko mój oddech i kapiąca woda.

Jestem spragniona i głodna. Zsikałam się. Wczoraj próbowałam się powstrzymywać, ale ból pęcherza był nie do opisania, więc w końcu się poddałam. Czuję strach, ale jeszcze gorsze jest to ciągłe oczekiwanie na to, co przyniesie ten dzień.

Dlaczego się tu znalazłam, kim jest osoba, która mnie uwięziła i co planuje zemną zrobić?

Przecież nikt nie zapłaci za mnie okupu, pomoc dentystyczna nie zarabia milionów. Moi rodzice również nie są zamożni.

W piątek pokłóciłam się z Pawłem, wciąż chodziło o to samo. Według niego powinniśmy zamieszkać razem i zacząć odkładać na wesele. Mniejsza o to, że jeszcze nie dał mi pierścionka. Przez pierwsze dwa lata naszego związku czekałam na jego oświadczyny, ale od jakiegoś czasu przestało mi na tym zależeć i zaczęło mnie drażnić jego skąpstwo. Nie ma się co oszukiwać, Paweł jest dusigroszem. Często pozwalał, żebym to ja płaciła za nasze wypady do restauracji lub klubu, bo zdarzało mu się zapomnieć portfela, albo wyczerpał już dzienny limit na karcie. O wspólnych wyjazdach musiałam zapomnieć, bo to drogo, a on nie miał zamiaru wydawać paru tysięcy za kilka dni w podrzędnym hotelu przy brudnej plaży. Jego zdaniem równie dobrze mogliśmy pojechać na wieś do jego babci, co zwykle wypadało na zbiór malin. Po takim urlopie miałam podrapane ręce i nogi oraz spaloną na czerwono twarz i ramiona. Ból pleców był bonusem.

Po tej piątkowej kłótni, podczas której rzuciłam mu w twarz, że to KONIEC, wróciłam do siebie i otworzyłam butelkę wina. Później wyszłam z domu. Miałam zamiar pójść do Julki, żeby się jej wyżalić, ale przypomniałam sobie, że Arek zabrał ją do Paryża na długi weekend.... kurwa, do Paryża. A ja w lipcu pewnie znowu jechałabym z Pawłem do Borowic. Nigdy więcej.

Przypomniawszy sobie o nieobecności Julki, doszłam do wniosku, że nie mam ochoty na powrót do domu, więc weszłam do niewielkiej knajpki. Wewnątrz było prawie pusto, mimo że to był piątkowy wieczór. Zamówiłam drinka i zaczęłam bawić się telefonem. Dostrzegłam, że mam kilka połączeń od Pawła, ale postanowiłam je zignorować.

Przyjrzałam się barmanowi, facet wyglądał jak kula bilardowa; łysy i okrągły. Jednak jego uśmiech był przyjazny i pełen zrozumienia. Bez słowa podawał mi kolejne drinki...

Nagły hałas przywołuje mnie do rzeczywistości, słyszę skrzypienie i metaliczne kliknięcie uwalnianego zamka, Światło, które wpada przez otwieraną klapę w suficie jest oślepiające. Przez dłuższy czas nie jestem w stanie niczego dostrzec, majaczy mi tylko wysoka, chyba męska postać.

Mój porywacz rzucana ziemię torbę z jakąś zawartością, potem w milczeniu rozwiązuje krępujące mnie więzy. Następnie wspina się z powrotem po drabince, którą wciąga za sobą na górę, na koniec zatrzaskuje klapę, odcinając oślepiający mnie słoneczny blask.

Nie jestem w stanie się poruszyć, odrętwiałe ciało całkowicie odmawia posłuszeństwa.

– Czekaj –krzyczę rozpaczliwie. – Dlaczego mnie tu trzymasz? Czego ode mnie chcesz?

Odpowiada mi cisza.

Ucieczka z ciemności (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz