ROZDZIAŁ 12
TERESA
Ból głowy wreszcie cichnie i czuję jak rozluźniają się moje mięśnie. Zaczynam głębiej oddychać. Powoli uchodzi ze mnie stres ostatnich dni. Teraz, kiedy leżę spokojnie w czystym łóżku, moje niedawne przeżycia wydają mi się niemal koszmarnym snem, z którego właśnie się obudziłam.
Nagle mój błogostan przerywa dźwięk otwieranych drzwi. Rozchylam powieki i widzę wchodzącą pielęgniarkę. Siostra Sabina podchodzi do mojego łóżka z profesjonalnym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Jak się pani czuje, pani Tereso?
- Dziękuję, już lepiej. - Odpowiadam.
- Na korytarzu czeka ktoś z policji. - Informuje mnie posągowa blondynka. - Czy zgadza się pani, żeby tu wszedł i zadał parę pytań?
No cóż,rzeczywistość ponownie przygniata mnie jak worek kamieni nie pozwalając zapomnieć o tym, co mi się przydarzyło.
- Niech siostra go poprosi. - Mówię, mimo że wcale nie mam ochoty ponownie przez to wszystko przechodzić.
Pielęgniarka rusza w stronę drzwi i wychodzi. Po chwili ktoś ponownie wchodzi do sali. Otwieram oczy, najpierw odrobinę, a potem szerzej i chłonę widok. Jestem poturbowana, ale nie martwa, a musiałabym taka być, żeby nie docenić tego, co mam przed sobą.
To naprawdę okaz mężczyzny; co najmniej metr osiemdziesiąt wzrostu, trudno mi to ocenić z pozycji horyzontalnej, ale wydaje się naprawdę wysoki. Muskularny, ale nienapakowany, co zdradza granatowa, bawełniana koszulka opinająca ładnie zarysowane mięśnie ramion. Ciemne, nieco za długie włosy zawijają się na karku i wyglądają jakby przed chwilą wyszedł z łóżka. Mocno zarysowana szczęka, prosty nos, ładnie wykrojone usta. Cały ten pakiet jest uderzający, ale to jego oczy naprawdę przykuwają uwagę. Ciemnoniebieskie, przeszywające, otoczone ciemnymi rzęsami, za które każda kobieta oddałaby swoje ulubione buty i dorzuciła jeszcze torebkę.
- Detektyw Michał Ostrowski, komenda stołeczna. - Przedstawia się to ciacho podchodząc do mojego łóżka. - Czy mogę zadać pani kilka pytań?
- Proszę pytać. - Odpowiadam, starając niepostrzeżenie przełknąć ślinkę, która napłynęła mi do ust.
- Nazywa się pani Teresa Dudzińska, prawda?
- Tak. - Odpowiadam.
- Sobotniej nocy pan Paweł Nowak przyjechał na komendę i zgłosił pani zaginięcie. To pani narzeczony, nieprawdaż?
- Raczej były chłopak. - koryguję. - W piątek mocno się pokłóciliśmy i rozstaliśmy w gniewie.
- Dzisiaj mamy środę, więc co się z panią działo prze te niemal cztery dni?
Staram się jak najdokładniej streścić detektywowi wszystko, co zapamiętałam z ostatnich dni. Od wyjścia do baru, do pobudki w piwnicy nie pomijając wizyt mojego dręczyciela. Opisuję też sposób w jaki się stamtąd wydostałam.
- Jest pani niezwykle dzielną osobą - komplementuje mnie policjant. - Twierdzi pani, że ten mężczyzna przyznał się, że pani nie była jego jedyną ofiarą?
- Tak - odpowiadam drżącym głosem. - On twierdził, że jego „zabawki" szybko się psuły.
- Zapamiętała pani jakieś szczegóły jego wyglądu? Może jakieś znaki szczególne?
- Nie, chyba nie. Pamiętam tylko, że był wysoki i bardzo szczupły. W tej piwnicy było raczej ciemno. Raz przyniósł lampę, ale ustawił ją tak, że świeciła mi w oczy. Niewiele mogłam zobaczyć, byłam też przerażona, a wtedy człowiek niewiele zauważa.
- Naprawdę nic nie rzuciło się pani w oczy, może miał jakieś widoczne blizny, charakterystyczne brzmienie głosu, akcent?
- Nie, chociaż zaraz, coś sobie przypomniałam. - Mówię pośpiesznie. - Miał tatuaż na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka. Taki charakterystyczny, to była stylizowana litera "K" z anielskimi skrzydłami.
- Och to już coś – stwierdza Michał, tak będę go nazywała w myślach.
Wyjmuje niewielki notes z tylnej kieszeni czarnych dżinsów. Odwija z niego gumkę i wyciąga z pomiędzy stronic krótki niebieski długopis, po czym coś w nim skrobie. Po chwili podsuwa mi otwarty notes pod oczy.
- Czy ten tatuaż przypominał coś takiego?
Widzę nieco kulfoniaste "K" z jakimiś miotełkami po bokach. Uśmiecham się w myślach. Och talentu do rysowania to ty, Michale raczej nie masz.
-Ten tatuaż wyglądał nieco inaczej. - Mówię delikatnie i gestem proszę go, żeby podał mi notes oraz długopis. Rysuję wizerunek tatuażu tak, jak go zapamiętałam i pokazuję detektywowi. On uśmiecha się do mnie, a ja czuję się jak zaciska mi się żołądek. Sama sobie zadaję pytanie
- Czy to normalne, że tak reaguję na tego mężczyznę?
To musi być jakaś chemia sięgająca ponad skalę. Pociąga mnie w nim wszystko,włączając w to zapach. Taki świeży, ziołowy z odrobiną jego własnej piżmowej nuty. Robię wszystko co mogę, żeby nie zdradzić się z tym, jak na mnie działa.
Odbiera ode mnie notes, a wtedy nasze palce się stykają i następuje wyładowanie elektryczne, takie jak wtedy, gdy długo chodzisz po sztucznej wykładzinie i kogoś dotkniesz. On też to zauważa i spogląda na mnie jakoś tak dziwnie, z zastanowieniem, po czym mruga jak wyrwany ze snu i przeczesuje włosy palcami.
- Sądzę, że na dzisiaj to już wszystko. - Mówi. - Już i tak zbyt długo panią męczę. Zajrzę jutro, może przypomną się pani jakieś szczegóły.
- Jutro pewnie zostanę wypisana ze szpitala. I tak muszę odwiedzić komisariat, aby zgłosić zaginięcie dokumentów. Dobrze, że nie wzięłam ze sobą karty kredytowej, bo nie ominęłaby mnie wizyta w banku. Będę też musiała odebrać klucze od Pawła, bo inaczej nie dostanę się do domu.
Nie wiem skąd bierze mi się ta słowna biegunka, ale chyba podświadomie nie chcę się z nim rozstawać. Gwałtownie milknę, kiedy to do mnie dociera i czuje, jak purpura zalewa mi policzki.
On chyba to dostrzega, bo rzuca mi lekki uśmiech na pożegnanie. - Zatem do zobaczenia jutro na komisariacie, Tereso.
CZYTASZ
Ucieczka z ciemności (Zakończona)
RomanceTERESA Całe życie żyłam jak we mgle, w ciemności. Toksyczne dzieciństwo pozbawiło mnie poczucia własnej wartości. Przez dwa lata tkwiłam w bezsensownym związku. Potem wpadłam w ręce zwyrodnialca. Michał okazał się moim wybawicielem, aniołem, kochan...