ROZDZIAŁ 13
MICHAŁ
Wychodzę ze szpitalnej sali, w której leży Teresa Dudzińska i czuję się dziwnie zmieszany.
Tak, dziewczyna, a właściwie młoda kobieta jest urocza. Emanuje jakąś nieuchwytną słodyczą sprawiającą, że masz ochotę się nią zaopiekować.Powinienem skupić się na tym, co mi opowiedziała. Na tym, by zacząć szukać tego psychola, który ją uwięził, ale jakoś nie mogę pozbierać myśli. Przeszkadza mi w tym wspomnienie jej niezwykłych, błękitnych oczu i nieśmiałego uśmiechu, a także rumieńców wypływających na jej policzki w chwilach zażenowania.
Kurcze ona nawet nie jest w twoim typie, strofuję sam siebie. To ofiara porwania.
Wiem o tym, widziałem jej siniaki i zadrapania, słyszałem zeznania, powinienem czuć do siebie odrazę za to, że myślę o niej w ten sposób. Powinienem potraktować ją jak każdego innego świadka, lub ofiarę przestępstwa; przesłuchać, spisać to co ma powiedzenia i rozpocząć postępowanie dowodowe w danej sprawie. Jednak ona coś we mnie poruszyła, coś co do tej pory było uśpione.
Uśmiecham się sam do siebie i unosząc wzrok dostrzegam swoje odbicie w szybie mijanych drzwi. Kurwa, wyglądam jak dureń z tym rozanielonym uśmiechem. Czy ja cofnąłem się do czasów gimnazjum, kiedy serduszko waliło mi na widok pięknych oczu koleżanki z klasy? Chyba muszę wieczorem wpaść do klubu, łyknąć parę głębszych, wyrwać jakąś seksowną blondynę i wypieprzyć z systemu to głupie, bezsensowne zadurzenie.
Pocieszony tą myślą kieruję się na parking, gdzie zostawiłem samochód.
&&&&
TERESA
Tego ranka z niecierpliwością czekam na obchód lekarski układając w głowie plan dnia.
Od razu wypisaniu ze szpitala będę musiała zadzwonić do siostry i rodziców.
Pewnie odchodzą od zmysłów. Odmówiłam, gdy lekarz zapytał czy ma kogoś zawiadomić. Szczerze powiedziawszy nie czułam się na tyle dobrze, żeby słuchać pretensji od Pawła i siostry... o rodzicach w ogóle nie chcę teraz myśleć.Wszyscy oczywiście obwiniliby mnie o to, co mi się przydarzyło. Bo przecież nie powinnam nigdzie wychodzić sama i po nocy. To jest proszenie się o nieszczęście.
Nie powinnam się też upijać. Jasne, moje postępowanie nie było mądre, ale przecież gdyby coś miało się przytrafiać każdej dziewczynie, która wychodzi się zabawić w piątkowy wieczór, to połowa populacji tego miasta poniżej trzydziestki powinna być porywana i przetrzymywana wbrew woli.Oczywiście do moich bliskich nie docierają wszelkie racjonalne argumenty. Według nich powinnam wychodzić z domu jedynie w towarzystwie Pawła, a jeśli on nie ma ochoty, to pozostawało mi siedzenie na tyłku i oglądanie razem z nim powtórek meczów, albo gali bokserskich. Po prostu ubaw po pachy.
Rodzice nie rozumieją moich zastrzeżeń jeśli chodzi o Pawła. Dla nich skąpy, znaczy oszczędny, a to że nigdzie nie wychodzimy oznacza, iż woli moje towarzystwo i jest domatorem, a nie leniem, któremu po prostu nie chce się nigdzie ruszyć. Ja mam już naprawdę dosyć życia z nim, jakbyśmy byli małżeństwem z dwudziestoletnim stażem, tyle że bez pierścionka i obrączki. Na samą myśl, że kolejne kilkadziesiąt lat miałoby wyglądać podobnie, dostaję gęsiej skórki.
Piątkowa kłótnia była naprawdę ostra, gdybym miała pierścionek, rzuciłabym nim w Pawła, ale przecież mi go nie dał, więc nie miałam czym wykonać tego teatralnego gestu. Mogłam jedynie krzyknąć, że to koniec i trzasnąć drzwiami.
Dwie godziny później mam już wypis i dzwonię do siostry korzystając z uprzejmości pielęgniarek. Beata odbiera po drugim dzwonku.
Odchrząkuję i mówię cicho - Beata, to ja, Teresa.
- Jezu, Teresa, gdzie ty jesteś... co się z tobą stało. Policja...
- Jestem w szpitalu na jasnej. - Wchodzę jej w słowo. - Czy mogłabyś po mnie przyjechać. Potrzebuję też jakichś ubrań, bielizny i butów.
- Co, dlaczego...
Tym razem również nie pozwalam jej skończyć. - To nie jest rozmowa na telefon, po prostu tu przyjedź i proszę, żebyś po drodze odebrała od Pawła klucz do mojego mieszkania. Powiedz mu, że zadzwonię do niego wieczorem. Nie chcę, żeby tu z tobą przyjeżdżał.
- Teresa, co się dzieje. Dlaczego jesteś w szpitalu. Oczywiście zaraz do ciebie przyjadę, ale...
- Beatko, proszę, nie teraz. Później wszystko ci opowiem i wytłumaczę. Teraz czekam na ciebie w szpitalu, mam już wypis.
- Okej, dobrze. Już jadę. Powinnam dotrzeć za jakieś czterdzieści minut, jeśli zastanę Pawła w jego biurze, jeśli nie, to pojadę do niego do domu.
- Najpierw do niego zadzwoń, łatwiej ci będzie go namierzyć. - Mówię. - To na razie, czekam na ciebie na urazówce. - Rzucam i przerywam połączenie.
Beata dociera do szpitala dopiero godzinę później. Najpierw mocno mnie przytula, a potem przygląda mi się badawczo.
- Boże, siostra. Co ci się stało? - Widzę jak skanuje mnie wzrokiem rejestrując skołtunione włosy, siniec na policzku, podrapane ramiona i czerwone znaki po więzach na nadgarstkach i kostkach
- Dużo by mówić – odpowiadam. - Na razie chcę się ubrać i opuścić szpital.
Beata podaje mi reklamówkę wypełnioną ubraniami. - Dobrze, że mamy ten sam rozmiar. Paweł oddał mi klucz, ale wyglądał na wkurzonego. Serio, musiałam się postarać, żeby tu ze mną nie przyjechał. Zrobiłam z siebie prawdziwą zołzę. On naprawdę martwił się o ciebie.
Dziękuję jej bladym uśmiechem i bez słowa ruszam w stronę łazienki, w której rano wzięłam szybki prysznic.
Moja siostra naprawdę pomyślała o wszystkim, wzięła nawet grzebień i kosmetyczkę. Po raz pierwszy od paru dni mam okazję naprawdę się sobie przyjrzeć. Cholera, wyglądam koszmarnie. Siniec na policzku i podkrążone oczy oraz chorobliwa bladość. No cóż, nie można powiedzieć, że przeżycia ostatnich dni nie pozostawiły na mnie śladów. Szybko opłukuję twarz i rozczesuję włosy, co jest niemal torturą. Marzę o kąpieli i wymoczeniu w ciepłej wodzie obolałego ciała. Jednak to będzie musiało trochę poczekać. Najpierw muszę pojechać do mojego mieszkania, potem postarać się o nowy telefon, po czym zadzwonić do rodziców, do pracy... i do Pawła. Muszę również odwiedzić komendę policji,aby zgłosić kradzież dokumentów i telefonu, oraz spotkać się z detektywem Ostrowskim. Na myśl o nim lekko się uśmiecham.
Cóż, ta jedna rzecz nie będzie dla mnie taka przykra, jak reszta moich dzisiejszych zadań.
Ubrana w rzeczy Beaty wychodzę z łazienki. Ona czekana mnie siedząc na twardym metalowym stołku.
- Możemy już iść – mówię i kieruję się w stronę drzwi.
- Zaczekaj chwilkę - prosi moja siostra. Kiedy się zatrzymuję, podchodzi do mnie i ponownie mnie przytula. - Jak dobrze, że się znalazłaś.
CZYTASZ
Ucieczka z ciemności (Zakończona)
RomansaTERESA Całe życie żyłam jak we mgle, w ciemności. Toksyczne dzieciństwo pozbawiło mnie poczucia własnej wartości. Przez dwa lata tkwiłam w bezsensownym związku. Potem wpadłam w ręce zwyrodnialca. Michał okazał się moim wybawicielem, aniołem, kochan...