ROZDZIAŁ 51

320 19 1
                                    

TERESA

Siedzę na szpitalnym korytarzu w towarzystwie mojej mamy, Julki i Daniela. Partner Michała jest blady i milczący, a z jego oczu wyziera pustka. Wiem, że obwinia się za stan w jakim znajduje się teraz mój narzeczony. Jednak nie jestem w stanie go pocieszyć, ani nawet mu współczuć. Nie, kiedy miłość mojego życia może umrzeć na stole operacyjnym. Przeszłam już przez fazę szoku i zaprzeczenia, teraz czuję tylko bezdenną, czarną rozpacz. Wszystko jest w rękach Boga i lekarzy, więc mogę tylko siedzieć i modlić się o to, żeby mój ukochany przeżył. Julka coś do mnie mówi, próbuje do mnie dotrzeć, jednak nie jestem w stanie zrozumieć jej słów. Szloch już nie rozrywa obolałego gardła, już nie krzyczę w bezsilnej rozpaczy, pozostały jedynie ciche łzy, które od paru godzin nie przestają płynąć z moich oczu. 

Operacja trwa od siedmiu godzin, co jakiś czas wychodzi do nas pielęgniarka mówiąc, że to jeszcze trochę potrwa, nie precyzując tego "trochę".

Czepiam się faktu, że Michał wciąż żyje, wiec ciągle jest nadzieja. Wreszcie docierają do mnie wyrwane z kontekstu słowa Juli.

- ... kochana, musisz myśleć o dziecku...

Tak, muszę myśleć o tej cząstce Michała, która rośnie w moim łonie. Istnieje ryzyko, że tylko ona zostanie mi po ukochanym mężczyźnie. 

Wyrywam się ze stuporu i uśmiecham się przez łzy do mojej najlepszej przyjaciółki. 

- Juliś, wybacz kochana, ale teraz potrafię myśleć jedynie o Michale. On jest dla mnie wszystkim, nawet nie potrafię sobie wyobrazić, że musiałbym żyć bez niego. Wiem, że muszę dbać o nasze dziecko, ale... - przecieram wierzchem dłoni załzawione oczy.

- Rozumiem cię kochanie, jednak powinnaś coś zjeść, napić się czegoś ciepłego, odpocząć. Siedzisz tu od wielu godzin. 

Mama dołącza się do jej prób przemówienia mi do rozsądku. - Ja tu poczekam z Julką, niedługo przyjedzie też Beatka. Powinnaś odpocząć.

- Nie, dopóki nie dowiem się, co z Michałem - odpowiadam zaciskając wargi w uporze. 

Mama bierze mnie w objęcia i uspokajająco gładzi mnie po plecach. - Wszystko będzie dobrze dziecinko, musimy w to wierzyć.

W mamie zaszła ogromna zmiana, odkąd rozstała się z ojcem. Wiem, że złożyła pozew o rozwód. Beata i Mirek bardzo ją wspierają. Odkąd z nimi zamieszkała odzyskała siebie. Wreszcie potrafię dostrzec w niej ciepłą kobietę, którą pamiętam ze wczesnego dzieciństwa, a nie ten stłamszony cień człowieka, jakim uczynił ją mój ojciec. 

Mijają kolejne godziny, na dworze zapada już zmierzch. Nareszcie otwierają się drzwi korytarza prowadzącego na blok operacyjny. Widzę zmęczonego chirurga spoglądającego w naszą stronę. - Czy państwo są rodziną Michała Ostrowskiego?

Unoszę się z krzesła. - Tak, jestem jego narzeczoną - odpowiadam. Czując ogarniające mnie uczucie słabości.

- Cóż, pan Michał przeżył operację, jednak jego stan wciąż jest krytyczny. Kula przeszła przez płuco i naruszyła serce. Następne dwadzieścia cztery godziny będą decydujące. Za chwilę przeniesiemy go na odział intensywnej terapii. Wciąż pozostaje podłączony do płucoserca i przez parę dni będziemy utrzymywać pana Ostrowskiego w stanie śpiączki farmakologicznej.

- Czy, czy on z tego wyjdzie? - pytam ze świeżo narodzoną, kruchą nadzieją.

- Cóż, pani narzeczony jest silnym, młodym człowiekiem, więc istnieje naprawdę duża szansa, że poradzi sobie ze skutkami postrzału. Proszę być dobrej myśli.

- Czy mogę, go zobaczyć? - szepczę drżącym głosem.

- Nie dzisiaj, teraz jest przenoszony na OIOM. Proszę przyjść jutro około czternastej, być może, jeśli nie będzie to ryzykowne dla pacjenta, wpuścimy panią do niego na kilka minut. - Po wypowiedzeniu tej informacji lekarz żegna się z nami i wraca na trakt operacyjny.

Ucieczka z ciemności (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz