ROZDZIAŁ 41

370 27 2
                                    

MICHAŁ

Spędziliśmy cały wieczór na rozmowach o planowanej przyszłości. To były szczere rozmowy. Dzieliliśmy się swoimi obawami i wątpliwościami. Chciałbym móc powiedzieć, że wszystko zostało wyjaśnione, a obawy Teresy rozwiały się na wietrze, jednak jestem realistą i zdaję sobie sprawę, że potrzeba na to wiele czasu. Wieczór zamienił się w noc, a ona zasnęła na sofie, więc zaniosłem ją do łóżka w pokoju gościnnym. Godzinę później obudził mnie jej krzyk.

- Teresa, obudź się, to ja. - Szepczę bojąc się jej dotknąć. - Jesteś u mnie i nic ci nie grozi.

- Michał?

- Tak to ja, maleńka - potwierdzam chwytając ją za rękę. Jest zimna jak lód, więc przykładam ją do swojej piersi. Wstrząsają nią niekontrolowane dreszcze.

- On znowu mi to robił - wyznaje ze szlochem. - Nigdy się od niego nie uwolnię.

- Kochanie, jego tu nie ma. Ten zwyrodnialec siedzi w więzieniu i długo stamtąd nie wyjdzie. Jesteś ze mną bezpieczna - zapewniam ją przytulając i uspokajająco gładząc po plecach. Wtula się we mnie jak przestraszone zwierzątko mocząc łzami moją bawełnianą koszulkę. Powoli się uspokaja, jednak nie pozwala mi odejść, więc zasypiam mocno ją obejmując.

Następnego ranka, po lekkim śniadaniu i kolejnym ataku mdłości, które dopadły Teresę, wyruszamy do Płonek. Moja dziewczyna ma głębokie cienie pod oczami i smutny, zrezygnowany wyraz twarzy.

- Coś cię martwi? - pytam dostrzegając jej samopoczucie. - Jeśli nie chcesz tam jechać, możemy wstrzymać się z tym jeszcze przez jakiś czas. Kupimy ci najpotrzebniejsze rzeczy tu, w Warszawie.

- Nie, wszystko w porządku, miejmy to już za sobą. Tylko chcę cię uprzedzić, że to może nie być najprzyjemniejsza wizyta. Moi rodzice, są... no cóż... trudni. Ojciec bywa apodyktyczny. Naprawdę nie wiem, czego można się po nim spodziewać.

- Czy on bywał wobec ciebie agresywny? - pytam ściągając brwi, czując gniew na samą myśl, że ktoś mógłby ją krzywdzić, nie ważne teraz, czy w przeszłości.

- No cóż, mój ojciec jest starej daty i uważa się za pana i władcę całej rodziny, więc czasem rozdaje szturchańce, jednak bardziej chodzi o ranienie słowami. Boję się jego reakcji na wiadomość o mojej ciąży. 

- Jesteś dorosła i pod moją opieką, nie musisz się niczego obawiać. Pojedziemy tam, przedstawisz mnie swoim rodzicom...

Teresa wchodzi mi w słowo.- Jako kogo, Michał? Jako faceta, u którego zamieszkam? Ojca mojego nieplanowanego dziecka? Uważasz, że to ułagodzi mojego tatę?

- Nie wiem? Ja nie mam rodziców, straciłem ich w wieku dziesięciu lat. Nie wiem, co to znaczy czuć presję rodziny, bo nie mam żadnej. Chciałbym, żebyśmy się nią stali ty, ja i dziecko, które w sobie nosisz, jednak zdaję sobie sprawę, że dla ciebie może być za wcześnie na ostateczne decyzje. Mam nadzieję, że kiedyś rozważysz możliwość, żeby związać się ze mną na stałe. Jeśli o mnie chodzi już teraz możemy zajechać po pierścionek - rzucam z brawurą.

- Naprawdę zrobiłbyś to dla mnie?

Spoglądam na nią zaskoczony niepewnym brzmieniem jej głosu. - Co? Chodzi ci o to, że miałbym ci kupić pierścionek? Jasne że tak, to byłaby dla mnie przyjemność. Naznaczyłbym cię jako moją i już nie mogłabyś mi się wywinąć - dodaję z szerokim uśmiechem.

- Pierścionek oznacza zobowiązanie i związek na wyłączność.

- Jeśli o mnie chodzi, to już jesteśmy w związku z pierścionkiem, czy bez.

Ucieczka z ciemności (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz