ROZDZIAŁ 28

392 26 5
                                    

TERESA

Idę w stronę przystanku autobusowego, jest ciepły majowy wieczór. Mijają mnie liczni przechodnie. Pary trzymające się za ręce. Szczęśliwe i roześmiane, cieszące się wspólnie spędzanym czasem. Czuję zazdrość i rozgoryczenie, chociaż przecież nie mam do tego prawa. Michał niczego mi nie obiecywał. Sama jestem sobie winna, że poddałam się złudzeniu i zaczęłam oczekiwać więcej niż nakazywał zdrowy rozsądek, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak krótka była nasza znajomość.

Czy naprawdę nie potrafię uczyć się na własnych błędach?

Najwyraźniej nie. Wciąż siedzi we mnie niepoprawna romantyczka tęskniąca za idealną drugą połówką pomarańczy. Pogodzenie się z faktem, że ludzie są tylko ludźmi i nie istnieje coś takiego jak idealny związek, budzi we mnie taki sam wewnętrzny sprzeciw, jak u pięciolatka dowiadującego się, że Święty Mikołaj to ściema.

Kiedy docieram na przystanek mam szczęście, ponieważ po chwili podjeżdża oczekiwana przeze mnie dziewiętnastka. Kiedy wsiadam do niemal pustego autobusu, spowijający miasto zmierzch zamienia się niemal w mrok. Po piętnastu minutach docieram na moje osiedle. Temperatura na zewnątrz trochę spadła i zaczął wiać chłodny wiatr. Czuję ciarki na ramionach. Poprawiam torebkę i pocieram je dłońmi, aby trochę się rozgrzać. Od Michała wybiegłam jedynie w cienkim sweterku, bez kurtki. Pośpiesznie mijam ciemne alejki, które za dnia wyglądają uroczo, jednak teraz straszą mnie głębokimi cieniami. Mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje i w każdej chwili może wyskoczyć zza ukrytej w mroku kępy krzaków. Przyśpieszam kroku i niemal łkam z ulgi, gdy docieram do drzwi prowadzących na moją klatkę schodową. przez chwilę przetrząsam torebkę, żeby wydobyć klucze, które jak zwykle zawieruszyły się gdzieś na jej dnie. Wreszcie udaje mi się je wydobyć i otworzyć ciężkie drzwi. Zanim zdążę zapalić światło zaskakuje mnie wibracja mojej komórki sprawiając, że niemal dostaję palpitacji serca. Spoglądam na wyświetlacz i zauważam że to połączenie od Michała, ignoruję je. Uderzam we włącznik i klatkę schodową zalewa żółtawa poświata, a ja  wbiegam na pierwsze piętro. Nerwowo rozglądając się na boki przekręcam klucz w zamku i wpadam do wnętrza kawalerki. Wita mnie zaduch niewietrzonego pomieszczenia, ale nie mam odwagi otworzyć okna, ani tym bardziej drzwi balkonowych. Zamykam drzwi za sobą i przekręcam zamek dwa razy. 

Spoglądam na zegarek, muszę się pośpieszyć, ponieważ do odjazdu pociągu nie zostało mi więcej niż półtorej godziny. Pośpiesznie przynoszę krzesło z kuchni i wyciągam niedużą walizkę z pawlacza. Pakowanie zajmuje mi około trzydziestu minut. Decyduję, że powinnam napisać do Julki, żeby się o mnie nie martwiła. Robię to, po czym zagryzając wargę z niezdecydowania wybieram numer Michała. Po kilku sygnałach wita mnie jego poczta głosowa. Niemal się cieszę, że nie odebrał. Zbierając się w sobie mówię:

- Hej, to ja... Teresa.Chciałabym podziękować Ci za opiekę... i za wszystko. Nie chcę, żebyś się o mnie martwił, więc chcę Cię powiadomić, że jadę na dwa tygodnie do rodziców. Mam nadzieję, że twoja dziewczyna wybaczyła Ci moją obecność. To chyba wszystko, żegnaj Michał. Szkoda...

Przerywam i naciskam czerwoną słuchawkę nie będąc pewna, co chciałabym dodać... Szkoda, że masz dziewczynę. Szkoda, że tak to się skończyło. Szkoda, że nie dane było nam być razem.

Wsuwam telefon do torebki i zbieram klucze z kuchennego blatu, po czym chwytam rączkę walizki. Zakładając zdjętą z wieszaka kurtkę otwieram drzwi na ciemny korytarz. Wystawiam walizkę za drzwi i robię krok w ciemność, aby nacisnąć włącznik światła. 

To jest ostatnia rzecz, jaką zapamiętuję, ponieważ czuję porażający ból w tyle głowy i zapadam się w ciemność.

MICHAŁ

Ucieczka z ciemności (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz