TERESA
DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ
Siedzę na klapie sedesu w maleńkiej łazience mieszczącej się na pierwszym piętrze w domu moich rodziców. Po tygodniu spędzonym w szpitalu, zabrali mnie do siebie i otoczyli "rodzicielską miłością". Nie winię ich za brak empatii, w końcu okazałam się niewdzięczną córką, która z powodu własnej głupoty naraziła się na atak psychola i wylądowała na urazówce.
Wymogli na mnie, żebym pogodziła się z Pawłem, więc muszę znosić jego obecność w każdy weekend i robić dobrą minę do złej gry. On udaje, że nasze rozstanie nigdy nie miało miejsca. W tej chwili nie wiem czy powinnam do niego wrócić. Paweł jest dla mnie niezwykle miły, jednak czasami dostrzegam w jego oczach coś twardego, jakąś iskrę okrucieństwa. Wyczuwam, że jest na mnie zły z powodu naszego rozstania. Obwinia mnie o to.
Nie mam już siniaków, zdjęto mi też gips z nadgarstka. Moje urazy się wyleczyły, przynajmniej te fizyczne. Jednak wciąż oddycham z trudem i nie są temu winne złamane żebra, które również już się zrosły. Czuję się jak marionetka z odciętymi sznurkami. Poruszam się, jem, uśmiecham i odzywam się w odpowiednich momentach, jednak to wszystko dzieje się jakby poza mną.
Nocami nieustannie dręczą mnie koszmary, wciąż budzę się z krzykiem. W ciągu dnia nie jest lepiej, każdy głośniejszy hałas powoduje, że zlewa mnie zimny pot. Ostatnio zaczęły dręczyć mnie mdłości. Te poranne wymioty i podejrzenia, które wywołują wzbudzają we mnie niemal paniczny strach.
Michał dzwoni do mnie co wieczór, wciąż wysyła mi esemesy. Nie opowiadam na jego próby kontaktu. Kiedy w szpitalu powiedziałam mu, że nie jestem dla niego dość dobra, właśnie to miałam na myśli. Mam nadzieję, chociaż serce krwawi mi na samą myśl, że wkrótce znajdzie sobie kogoś lepszego. Kobietę, która będzie w stanie znieść dotyk mężczyzny i nie będzie zbrukana, tak jak ja.
W przyszłym tygodniu odbędzie się sprawa Bogdana Wilczyńskiego. Będę świadkiem oskarżenia. Nawet nie jestem w stanie powiedzieć jak bardzo jestem przerażona perspektywą spotkania się twarzą w twarz z tym mężczyzną. Wiem, że nie będzie w stanie mnie skrzywdzić w sali sądowej pełnej ludzi i strażników, jednak robi mi się słabo, gdy tylko o tym pomyślę.
Musiałam zrezygnować z wynajmu kawalerki w Warszawie, cóż i tak nie byłabym w stanie tam mieszkać... nie po tym, czego doświadczyłam w tym miejscu. Jestem wdzięczna Beacie i Julce, że spakowały moje rzeczy i wysłały je do Płonek. Zrezygnowałam również z pracy w gabinecie dentystycznym. Moja szefowa nie chciała czekać na mnie kolejnych dwóch miesięcy.
Mama stwierdziła, że równie dobrze mogę znaleźć coś na miejscu, żeby mogła dalej się mną opiekować... to znaczy mieć mnie na oku.
Teraz siedzę na klapie sedesu i tępym wzrokiem wpatruję się w test ciążowy, który przemyciłam z pobliskiej apteki. Modlę się, żeby okazał się negatywny.
Niestety, moje obawy potwierdzają się, kiedy w okienku pojawia się duży, niebieski plus. Ukrywam twarz w dłoniach próbując poradzić sobie z tym, że w mojej macicy zagnieździło się nowe życie. Najgorsze jest to, iż nie mam pojęcia, kto może być ojcem dziecka. W ciągu ostatnich czterech miesięcy byłam intymnie z trzema mężczyznami. Brałam tabletki, a Paweł zawsze używał prezerwatywy. Pozostawali więc dwaj potencjalni kandydaci; Michał i Wilczyński.
Błagam Boga i wszystkich świętych, żeby ojcem rosnącego we mnie dziecka nie był psychopata i gwałciciel, jednak nie mogę mieć pewności. Aborcja nie wchodzi w grę, nigdy nie zabiłabym niewinnego dziecka, które nie jest winne okoliczności w jakich zostało poczęte. Przykładam dłoń do podbrzusza starając się wyczuć obecność nowego życia. To jest takie nierzeczywiste. Nie mogę sobie wyobrazić, że za kilka miesięcy zostanę samotną matką. Nie mam pracy, ani mieszkania. To, że musiałabym zamieszkać z rodzicami wydaje mi się czymś w rodzaju przedsionka piekieł. Nie wiem, jak poinformować o tym rodziców.
Ojciec najprawdopodobniej wyrzuci mnie z domu. Zawsze był zasadniczy i surowy. Dla tego emerytowanego nauczyciela najważniejsza jest opinia innych. W naszym domu nieodmiennie królowały pozory. Córki musiały dobrze się uczyć i zachowywać bez zarzutu. Co niedzielę chodziliśmy do kościoła tworząc idealny obraz szczęśliwej rodziny. Jednak w domowym zaciszu ojciec przestawał się hamować i często wymuszał posłuszeństwo wśród swoich kobiet używając pasa lub pięści.
Beata wyprowadziła się parę dni po tym, gdy uzyskała pełnoletność. Ja postąpiłam w podobny sposób. Autokratyzm ojca wygonił nas z rodzinnego domu.
Nie mogę sobie wyobrazić wychowywania swojego dziecka w domu rodziców. Mama potrafiła pogodzić się z dominującym charakterem swojego męża, jednak we mnie wszystko się spina na myśl o życiu pod dyktando tyranii ojca.
To maleństwo, które we mnie rośnie potrzebuje spokoju i stabilizacji, a ja nie mam pomysłu w jaki sposób mogłabym mu to zapewnić.
Wyjechać? Ale dokąd? Kto zatrudni ciężarną i jak mogłabym utrzymać siebie i dziecko? Czuję się jak w potrzasku, do oczu napływają mi łzy bezsilności. Muszę teraz myśleć o maleństwie. Poświęcę wszystko w tym samą siebie, żeby zapewnić mu spokój i bezpieczeństwo.
&&&
MICHAŁ
Ostatnie tygodnie upłynęły mi na kompletowaniu dowodów w sprawie Bogdana Wilczyńskiego. Okazało się, że DNA jednej z ofiar znalezionych w domu numer 33 przy ulicy Kazimierskiej należało do byłej żony Wilczyńskiego. Jej obecny mąż zgłosił zaginięcie kobiety w sierpniu zeszłego roku. DNA drugiej z ofiar zgadzało się z probkami pobranymi od rodziny Marii Leśniewskiej, z którą były wojskowy odbywał terapię leczenia stresu pourazowego. Trzecia ofiara nie została jeszcze zidentyfikowana.
Sukinsyn nie ma szansy, żeby się wywinąć, jeśli do tego wszystkiego dojdą jeszcze zeznania Teresy Dudzińskiej.
Jeśli chodzi o Teresę, to niestety wciąż mnie unika. Kiedy przebywała w szpitalu nie zgadzała się na moje odwiedziny. Nie odbierała telefonów, ani nie odpowiadała na esemesy.
Teraz to również nie uległo zmianie. Doszedłem do wniosku, że dam jej czas na dojście do siebie. Nie będę naciskał, ale też nie odpuszczę. Wiem, że Teresa ma być świadkiem w sprawie Wilczyńskiego, która ma się odbyć w najbliższy piątek. Postanowiłem, że wtedy się z nią rozmówię. Wciąż mi na niej zależy, tak bardzo, że nie potrafię nawet spojrzeć na inną kobietę. Odkąd wyjechała z Warszawy żyję jak mnich. Wystarczają mi wspomnienia o niej i własna prawica. Teraz już wiem, że to co do niej czuję nie jest zwykłym zauroczeniem.
Ona musi być moja.
Daniel już nie kpi sobie z moich uczuć. Wyczuwam kłopoty w raju. Im bardziej zbliża się data jego ślubu, tym większa jest jego nerwowość. Lubię Ankę i życzę im wszystkiego najlepszego na nowej drodze. Mam nadzieję, że po ślubie wszystko się im ułoży i zniknie to destrukcyjne napięcie, w który teraz tkwi mój kumpel.
Podaję mu kubek z kawą. Już kilka godzin zajmuje nam kompletowanie akt do sprawy Wilczyńskiego. Daniel dziękuje mi skinieniem głowy.
- Dzwoniłeś dzisiaj do Teresy? - pyta.
Wzdycham i odpowiadam. - Nie, dam jej trochę czasu.
- Ale będziesz jej towarzyszył podczas procesu?
- Tak, jeśli mi na to pozwoli.
- Naprawdę zależy ci na tej dziewczynie?
- Naprawdę. - Odpowiadam. - Mam wrażenie, że to ta jedyna.
Daniel uśmiecha się blado. - Życzę ci szczęścia chłopie. Jeśli to ta jedyna, nie pozwól jej odejść.
CZYTASZ
Ucieczka z ciemności (Zakończona)
RomanceTERESA Całe życie żyłam jak we mgle, w ciemności. Toksyczne dzieciństwo pozbawiło mnie poczucia własnej wartości. Przez dwa lata tkwiłam w bezsensownym związku. Potem wpadłam w ręce zwyrodnialca. Michał okazał się moim wybawicielem, aniołem, kochan...