MICHAŁ
Kiedy jadę na komendę, jest grubo po dziesiątej wieczorem. Technicy zrobili już zdjęcia i zabezpieczyli próbki.
Niestety, wizyta intruza, który odwiedził mieszkanie Teresy nie ograniczyła się do napisania niepokojącego zdania na drzwiach wejściowych. Dostał się również do wewnątrz najprawdopodobniej używając klucza, ponieważ nie znaleziono śladów włamania. Za to w środku znalazło się więcej obraźliwych napisów na ścianach, włamywacz pociął również kanapę i rozbił fotografie, na których była razem z Pawłem, byłym narzeczonym. Łazienka także przedstawiała sobą opłakany widok, podłoga była zasłana kawałkami rozbitego lustra i zniszczonymi kosmetykami. W kuchni włamywacz ograniczył się jedynie do rozbicia kilku kubków i szklanek.
Najbardziej niepokoją mnie groźby zawarte w napisach, pełne jadu i agresji. Jest dla mnie jasne, że Teresa nie może tu wrócić, dopóki nie wyjaśni się sprawa jej porwania. Najwyraźniej, ten kto ją porwał, znalazł się w posiadaniu jej torebki, klucza i dokumentów. Dziewczyna potrzebuje ochrony, a ja mam zamiar jej ją zapewnić. Nie wiem, jak to możliwie, że w ciągu paru dni tak bardzo zaszła mi za skórę. Nie wierzę w coś takiego, jak miłość od pierwszego wejrzenia, w ogóle nie wierzę w miłość. To bajeczka wymyślona po to, żeby kobiety były bardziej uległe. Ja nie mam zamiaru nikomu mydlić oczu. Nie bawię się w związki i nie zamierzam zakładać rodziny... ani unieszczęśliwić jakiegoś dzieciaka, kiedy mnie zabraknie. Jednak Teresa mnie fascynuje, a może to aura księżniczki w opałach, wywołuje we mnie instynkt opiekuńczy.
Dojeżdżam na komendę i po opuszczeniu parkingu, kuląc się przed zacinającym deszczem, szybkim krokiem ruszam ku drzwiom wejściowym. Na korytarzu, Bartek pełniący dziś funkcję oficera dyżurnego wita mnie uniesieniem dłoni.
- Daniel jest u siebie? - pytam.
- Tak, u siebie. Niedawno wrócił ze spotkania z komendantem.
- Skinieniem głowy dziękuję rudowłosemu posterunkowemu, po czym maszeruję w głąb korytarza.
- Hej, D. - Rzucam otwierając drzwi. Daniel jak zwykle wpatruje się w ekran komputera, jakby miał nadzieję znaleźć tam odpowiedzi na wszelkie pytania... i zazwyczaj je znajduje.
- Co tam? - Pyta odrywając oczy od monitora. - Technicy już skończyli?
- Tak. skończyli. - Odpowiadam. Jakąś godzinę wcześniej skontaktowałem się z Danielem telefonicznie i opisałem mu stan, w jakim znajdowało się mieszkanie Teresy Dudzińskiej. - Mam nadzieję, że będziemy mieli jakieś wyniki. Jutro jadę z Teresą na ulicę kazimierską, może coś sobie przypomni, a jeśli będziemy mieli szczęście to wskaże dom, w którym była przetrzymywana. Liczę na to, że do jutra trochę się ociepli. Może wreszcie znajdziemy jakiś punkt zaczepienia i uda się nam namierzyć tego świra.
- Przejrzałem oferty salonów tatuażu i ten na mogielnickiej robi dziary w podobnym stylu do tego, który Dudzińska zobaczyła na nadgarstku porywacza; symbole, inicjały i tym podobne. Chyba warto byłoby tam zajrzeć, może dowiedzielibyśmy się czegoś więcej?
-Jasne, masz rację. Pojedziesz tam, czy ja mam to zrobić? - Pytam Daniela.
- Ja pojadę, muszę się przewietrzyć. Ostatnio atmosfera u mnie w domu stała się duszna, im bliżej do daty ślubu, tym Anka staje się drażliwsza. Ciągle ma do mnie pretensje, albo zbyt mało się interesuję ślubnymi planami, a to za bardzo się wtrącam. I tak źle i tak nie dobrze. Wiesz, że jeśli o mnie chodzi, to moglibyśmy pójść jutro do USC i darować sobie całe szaleństwo, ale Anka twierdzi, że ten ślub, to marzenie jej życia.
- Kurde, współczuje ci. Powinieneś jakoś to odreagować, może wybierzemy się na kajaki w przyszły weekend, jeśli dopisze pogoda?
- Nie mogę ci niczego obiecać, do mojego ślubu zostało zaledwie parę tygodni, więc muszę być do dyspozycji Anki. Nawet jeśli nie pozwala mi o niczym decydować, to spełniam rolę szofera dla niej i naszych matek.
- Jezu, chłopie. Ożeń się już, to może odzyskam kumpla - śmieję się złośliwie, chociaż trochę mi żal tego matoła. - Zbierasz się już do domu, dochodzi dziesiąta?
- Tak za chwilę, muszę jeszcze pozamykać aplikacje i wyłączyć komputer.
- Okej. To do jutra, dam ci znać, czy Teresa odnajdzie coś znajomego na kazimierskiej.
- Teresa? Nie Dudzińska, albo pani Dudzińska. Czy ty, aby nie za bardzo się angażujesz?
- Wiesz, że ona wiele przeszła i...
- I zabrałeś ją do siebie, to naprawdę niepokojące. Gdybym cię nie znał lepiej, pomyślałbym, że się zadurzyłeś - kończy Daniel, puszczając mi oczko.
- Chyba sobie żartujesz, doskonale wiesz, że ja się nie angażuję.
- Och kolego - Daniel wzdycha teatralnie. - Coś za bardzo się bronisz.
- Okej, myśl sobie co chcesz - warczę i wychodzę trzaskając drzwiami.
Goni mnie głośny śmiech mojego kumpla.
&&&
Gdy wracam do swojego mieszkania, wita mnie cisza. Wszystkie światła są pogaszone. Idę do kuchni, żeby wziąć sobie coś do picia, po czym udaję się do łazienki i pierwszym, co widzę są różowe, koronkowe majteczki wiszące na grzejniku.
- Kurwa- szepczę sam do siebie, wyobrażając sobie tyłeczek, który opinały. - Chyba będę musiał wziąć zimny prysznic.
Parę minut później, wciąż jeszcze dygocząc od chłodu z biodrami owiniętymi ręcznikiem podążam w stronę swojej sypialni, kiedy słyszę rozdzierający krzyk z gościnnej sypialni.
Działając odruchowo biegnę w tamtą stronę i z rozmachem otwieram drzwi.
Teresa siedzi na łóżku z otwartymi oczami, ale chyba wciąż jeszcze śpi, ponieważ jej spojrzenie jest puste. Przyciska kołdrę do piersi i oddycha gwałtownie, w panice.
Ostrożnie podchodzę i nie chcąc jej przestraszyć delikatnie kładę dłoń na jej nagim ramieniu.
- Teresa, obudź się, to tylko sen.
Dziewczyna otwiera oczy i zaczyna krzyczeć jeszcze głośniej.
CZYTASZ
Ucieczka z ciemności (Zakończona)
RomantikTERESA Całe życie żyłam jak we mgle, w ciemności. Toksyczne dzieciństwo pozbawiło mnie poczucia własnej wartości. Przez dwa lata tkwiłam w bezsensownym związku. Potem wpadłam w ręce zwyrodnialca. Michał okazał się moim wybawicielem, aniołem, kochan...