ROZDZIAŁ 30

374 25 4
                                    

TERESA

Budzę się ze ścierpniętymi kończynami i uczuciem deja-vu. Mrugam kilkukrotnie próbując otrząsnąć się z koszmaru. Niestety, rzeczywistość uderza we mnie jak kula burząca zapierając mi oddech. Przypominam sobie fakty z ostatnich godzin.

Pierwszy, że Michał mnie oszukał, bo niedopowiedzenie, to również forma kłamstwa.

Po drugie wpadłam w łapy psychopaty.

Po trzecie, nikt nie wie, że znajduję się w swoim mieszkaniu, więc jestem zdana sama na siebie i nie mam, co liczyć na żadną pomoc.

Przez chwilę nasłuchuję, jednak w mieszkaniu panuje głucha cisza. Jestem sama. Zastanawiam się, jak mogłabym wykorzystać nieobecność porywacza. Wciąż usiłuję przypomnieć sobie jego nazwisko.  Jak ono brzmiało... Wilczarz...? Pamiętam, że z powodu szarych oczu i ostrych rysów skojarzył mi się z wilkiem i pomyślałam, że ma bardzo odpowiednie nazwisko.

Cóż przeczucie mnie nie myliło, okazał się chorym drapieżnikiem. 

Starając się nie poddawać panice zaczynam rozważać swoją sytuację. Owszem jestem związana, ale gdybym zsunęła się z wersalki, to może  w jakiś sposób udałoby mi się przemieścić i poluzować więzy naciągające moje ramiona. Wijąc się zaczynam przesuwać ciało ku krawędzi mebla. Usiłuję najpierw opuścić stopy i oprzeć je na podłodze, żeby nieco zamortyzować upadek. Jednak mimo to czuję dotkliwy ból, kiedy moja kość ogonowa zderza się z twardą podłogą. 

Zbytnio się śpieszę i zdrętwiałe nogi nie wytrzymują obciążenia.

Pod ciężarem ciała moje ramiona naciągają się jeszcze bardziej. Wyję z bólu. Jednak mimo łez płynących po policzkach, zaciskając zęby przekręcam się na brzuch. Następnie podciągam kolana i klękłam nadwyrężając i tak już mocno naciągnięte ramiona. Powoli, na kolanach okrążam zagłówek łóżka. Teraz moje więzy znacząco się poluzowały. Zauważam, że są one zawiązane wokół stojącej przy ścianie ciężkiej, dębowej komody, która jest pamiątką po mojej babci. Prostuję się i zaczynam szarpać zębami poluzowane więzy. 

Właśnie kończę  uwalnianie nóg, kiedy od drzwi wejściowych dobiega do mnie chrobot klucza przekręcanego w zamku. 

Zamieram jak sarna schwytana w światła reflektorów, kiedy drzwi otwierają się i staje w nich "Wilk". 

Szybciej niż jestem w stanie to zarejestrować zostaję pchnięta z powrotem na wersalkę i przygwożdżona męskim ciałem.

- Suko, myślałaś że znowu mi uciekniesz? - Syczy opluwając mi twarz drobinkami śliny. W jego oczach widzę czyste szaleństwo. - Jesteś taka sama jak ona, wszystkie jesteście takie same. Nigdzie stąd nie wyjdziesz, chyba że martwa i w kawałkach.

W tym momencie ustępuje paraliż, który ogarnął mnie na jego widok, nabieram powietrza do płuc i wydaję z siebie przeraźliwy krzyk. 

Niestety urywa się on gwałtownie, ponieważ mężczyzna zaciska dłonie na moim gardle.

 - Będziesz cicho pizdo, jeśli chcesz jeszcze trochę pożyć. Jeśli nie, skończę z tobą tu i teraz. Rozumiesz?

Mrugam powiekami czując, jak z braku powietrza ciemnieje mi w oczach.

- Dobrze. Teraz będziesz grzeczną dziewczynką i pójdziemy cię umyć.  - Chwyta mnie za włosy i ciągnie do góry, potem wlecze w stronę łazienki.

Zaniechałam wszelkiego oporu poddając się mu jak pozbawiona woli marionetka. 

Po zawleczeniu mnie do łazienki puszcza wodę w kabinie prysznicowej, po czym wpycha mnie tam w ubraniu. Lodowata woda trochę mnie orzeźwiła.

Ucieczka z ciemności (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz