- Czego chcesz? - warknęłam w jego stronę.
Markus zaśmiał się i kliknął odpowiedni przycisk. O czym ja zapomniała wcześniej. Przeczesał ręką włosy i oparł się o uchwyt. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Zjechać na dół - rzucił ironicznie, a ja miałam ochotę mu przywalić.
Skoczek ewidentnie sobie ze mną pogrywał. Nie wiem, czy zabawa moimi uczuciami sprawiała mu aż taką przyjemność. Ale ja się nie dam. Będę twarda i będę go ignorować.
Bo czy to jest normalne, że Markus ma zmienne humorki co do mojej osoby? Raz zachowuje się, jakbym była ósmym cudem świata. Skacze wokół mnie, przychodzi do mnie z kwiatami, prawi komplementy. Kolejnego dnia natomiast jest oschły. Zimny wobec mnie, tak jakbym zabiła mu kota. Tak właśnie wyglądał nasz ostatni tydzień, a ja nie miałam zamiaru dłużej tego ciągnąć. Jeśli nie umie się określić - trudno. Ja nie będę czekać.
Nagle winda stanęła, a światła lekko przygasły. Spojrzałam przerażona na Eisenbichlera i zaczęłam walić w drzwi windy. On natomiast, ze stoickim spokojem, kilka razy wcisnął alarm. Odszedł potem do tyłu, oparł się plecami o ścianę i zaczął mnie obserwować. Nie powiem, zdenerwowałam się. Utknęliśmy w windzie, a on jak gdyby nigdy nic stoi sobie i po prostu się na mnie patrzy. Odwróciłam się w jego stronę i zgromiłam go wzrokiem.
- Z czego się śmiejesz, pajacu - warknęłam, gdy ten zaczął się śmiać. Podszedł do mnie bliżej i pogładził mnie po policzku.
- Ta winda zacina się średnio co 3 tygodnie kwiatuszku - powiedział, a ja szybko się mu wyrwałam i usiadłam na ziemi.
Wyciągnijcie mnie od tego idioty.
***
Dlaczego ze wszystkich ludzi na tej planecie, musiałam utknąć w tej głupiej windzie akurat z Markusem? Nie wiem ile już tu siedzimy. Dla mnie to wieczność. Od kiedy usiadłam na ziemi, nie odezwaliśmy się do siebie ani razu. Ja siedziałam, patrzyłam się w ścianę, od czasu do czasu spoglądając w stronę bruneta. On z kolei co jakiś czas podchodził do przycisków i przyciskał alarm. Co i tak nie działało, bo nikt nie raczyła nas stąd wyciągnąć.
Kolejny raz spojrzałam na Niemca. Miał na twarzy lekki zarost, w którym wyglądał naprawdę seksownie. Zagryzłam wargę, co niestety zauważył. Wystawiłam w jego stronę rękę, aby pomógł mi wstać.
- Może teraz porozmawiamy? - spytał zmieszany, a ja uniosłam brew.
- O czym? O twoim dziecinnym zachowaniu i wiecznym niezdecydowaniu? - prychnęłam, a on pokręcił głową. Podszedł bliżej mnie i kolejny raz tego dnia pogłaskał mnie po policzku. Znów się mu wyrwałam, lecz nie mogłam uciec za daleko, gdyż za mną była już tylko ściana. Spojrzałam mu prosto w oczy i czekałam, aż zabierze głos.
- Jak wielkim idiotą jestem? - spytał, a ja pokręciłam głową.
- Wyszedłeś poza skalę - wbiłam mu palec w brzuch, na co chłopak cicho zawył. No tak, ostatnio zrobiłam sobie dość długie paznokcie i nie przemyślałam tego ruchu do końca.
- Przepraszam - zaczął po chwili. Nie odezwałam się. Dla mnie jego głupie przepraszam nie wystarczy. - Byłem głupi. Traktowałem cie tak, bo nie potrafię do końca okazywać innym moich uczuć. Zależy mi na tobie i nie chce cie stracić, przez mój mały problem z okazywaniem uczuć.
- Mały problem? Markus, traktowałeś mnie jak powietrze, byłeś oschły. Mam po prostu tego wszystkiego dość. Albo się zdecydujesz albo wrócimy do naszych relacji na początku - syknęłam. Chłopak położył mi ręce na biodrach i przyciągnął do siebie. Oparł swoje czoło na moim. Nie lubiłam tego. Nie lubiłam tego, ponieważ czułam się wtedy przy nim wyjątkowo. A przy takiej relacji tego nie chciałam.
- Daj mi szanse, a obiecuje, że już nigdy cie nie skrzywdzę - wyszeptał.
- A co jeśli nie dotrzymasz obietnicy? Ja nie chce cierpieć, rozumiesz? I tak wystarczy mi już to, że przeze mnie cierpi Anastasia. Ona nie zasługuje na to - nawet nie zauważyłam, jak po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie mogłam uwierzyć w to, że zaczęłam płakać przy Eisenbichlerze.
- Cicho, mała. Już dobrze. Nie płacz przeze mnie, nie chce tego.
Brunet mocno przytulił mnie do siebie, pozwalając na to, abym pomoczyła mu koszulkę swoimi łzami. Delikatnie gładził mnie po głowie i plecach, przez co czułam się dużo lepiej. Ogólnie bycie w jego ramionach sprawiało, że czułam się bezpiecznie. Potrzebowałam tego. Tak bardzo tego potrzebowałam, że w ostatnim czasie jego dotyk to był jedyną rzeczą, o której myślałam przez cały czas. Nie mogłam się skupić. Tęskniłam za nim i teraz mogę się do tego przyznać.
Podniosłam swój wzrok, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Teraz ja delikatnie dotknęłam jego policzka. Markus powoli zbliżył swoje usta do moich, jakby bał się, że coś mu się stanie. Dlatego to ja przejęłam inicjatywę i wpiłam się w jego usta. Całowaliśmy się zachłannie, jakby miał to być nasz ostatni pocałunek. Chłopak przywarł mnie do ściany. Delikatnie gładził moje uda, a ja wplątałam moje ręce w jego. Nagle winda ruszyła, a my oderwaliśmy się od siebie.
- Wiesz, Markus - zaczęłam, gdy znaleźliśmy się przed świetlicą. Chłopak spojrzał na mnie i delikatnie chwycił moją rękę. - Czuję coś do ciebie i mimo, że się boję, ja... chce spróbować.
- To znaczy... dasz mi szanse? - spytał uradowany, a ja kiwnęłam głową. Wziął mnie na ręce i odkręcił w koło po czym mnie postawił i wpił się w moje usta.
- Ej spokojnie, pamiętaj, że na razie nikt nie może wiedzieć o nas - powiedziałam.
- Tak jest, skarbie - zasalutował i tym razem dał mi całusa w policzek. Za dużo czułości, panie Eisenbichler. Pokręciłam głową.
- A teraz przepraszam, idę razem z Lottą ograć dwóch zbyt pewnych siebie graczy. Zakład idzie o jedzenie więc muszę się skupić - zażartowałam i przekroczyłam próg pomieszczenia, uprzednio żegnając się z moim chłopakiem.
Mój chłopak. Jak to pięknie brzmi. Szkoda tylko, że wtedy nikt mnie nie ostrzegł, że ten związek przyniesie mi tyle problemów.
Kto się tego spodziewał?
3/3
Całuski ❤️
CZYTASZ
A paradise of dead souls // M. Eisenbichler //
FanfictionClara i Markus - mieszanka wybuchowa. Ona nienawidzi go, a on jej. Ale czy na pewno? (...) przybliżył twarz tak, że nasze usta dzieliły tylko centymetry. Zaraz mu przywalę. - Frajer! - Kretynka! - Idiota! - Możecie się w końcu zamknąć? - spytał wści...