- Co ty taka markotna dzisiaj? - pyta Grace, a ja wzruszam ramionami.
Clara Müller poszła do łóżka z chłopakiem swojej najlepszej przyjaciółki. Przecież od takiej sytuacji każdy ma rewelacyjny humor. Odgarnęłam włosy do tyłu i spojrzałam na ekran mojego laptopa, dając znać Greczynce, że nie mam dzisiaj nastroju na ploteczki. Tak jak myślałam, kobieta odpuściła i po chwili zostałam sama.
Nadal nie powiedziałam prawdy Anastasi, przez co czułam się fatalnie w środku. Czułam się tak, jakby ktoś przejechał mnie walcem i próbował poskładać na nowo. Moser nigdy nie zrobiłaby mi takiego świństwa, jakie ja wyrządziłam jej. Najgorsze było to, że każda myśl o przyznaniu się doprowadzała mnie do chęci zwrócenia lunchu. Mdliło mnie na myśl o rozmowie z blondynką.
Napiłam się kawy i wyjrzałam za okno kawiarni. Monachium było właśnie w trakcie godzin szczytu. Korki ciągnęły się najprawdopodobniej kilometrami. Ludzie pospiesznie wychodzili z firmowych budynków, prawie potykając się o własne nogi. Wszyscy gdzieś gonili, a czas szybko leciał do przodu. Ja wolałam, aby się cofał. Mogłabym naprawić wszystkie moje błędy.
Nagle rozdzwonił się mój telefon. Jak zwykle w takich momentach musiał być gdzieś na dnie. Wzrok wszystkich w kawiarni zwrócił się ku mnie. Niektórzy mruczeli coś pod nosem, a inni po prostu mnie zignorowali.
- Co jest? - spytałam tuż po odebraniu połączenia od Keller.
- Przyjedź do mnie. Natychmiast.
***
Bez pukania przekroczyłam próg mieszkania szatynki. Jej ton głosu tak mnie przeraził, że kilka razy potrąciłabym biednych przechodniów i na pewno złamałam wszystkie możliwe przepisy. Ja i Lotta to urodzeni kierowcy. Zdjęłam buty, a torebkę zostawiłam na szarym fotelu, który stał pod wieszakami. Udałam się do wielkiego, białego salonu, w którym miałam nadzieje znaleźć najlepszą przyjaciółkę.
Gdy znalazłam się w pomieszczeniu, zastałam tam również Anastasie. Płakała. Płakała, a ja zdawałam sobie sprawę dlaczego. Zamknęłam oczy i westchnęłam. Dziewczyna cierpiała przeze mnie, a ja nie umiałam nic zrobić. W myślach prosiłam, aby nie chodziło o Markusa.
- Chodzi o Markusa - wyszeptała Bella i podała mi filiżankę kawy. Trzecia dzisiaj, a mamy dopiero 14. Pokręciłam głową.
Usiadłam na wielkiej sofie i odłożyłam filiżankę na stół. Walały się na nim papiery, które jak się domyślam, po tych wszystkich numerach kodeksów, należały do Moser. Dziewczyna była prawniczką, więc często przynosiła prace do domu. Odgarnęłam jej włosy z twarzy i pocałowałam ją w czoło, po czym zamknęłam w ramionach. Hipokryzja, co? To w końcu ja przespałam się z jej ukochanym i to właśnie przeze mnie cierpi.
- On... o-on - wychlipała. - Powiedział mi, że z kimś spał. Zostawił mnie - ostatnie zdanie wyszeptała, a ja z Isabel popatrzyłyśmy po sobie.
Było nam obu szkoda dziewczyny. Włożyła tyle uczucia w ten związek, a przez głupotę dwóch osób jej serce rozpadło się na milion kawałków. Dziewczyna cierpiała, a ja wiedziałam, że prawda ją tylko jeszcze bardziej dobije.
- Ale... kiedy ci on o tym powiedział? - spytała Bella, siadając na pufie, tuż na przeciwko nas.
- Godzinę temu - pociągnęła nosem. - Wyszłam stąd, gdy ty rozmawiałaś z Oskarem. Chciałam się spotkać z Markusem, pobyć z nim trochę sam na sam. A on powiedział mi, że nie chce mnie ranić i muszę znać prawdę.
- To... słabo - podrapałam się po karku. Zdecydowanie przejęłam to po Andim, który zawsze robi tak, gdy tylko się denerwuje. Bella od razu zmroziła mnie wzrokiem, gdyż po moich słowach prawniczka rozpłakała się jeszcze bardziej.
Stwierdziłam, że pójdę nalać jej trochę wody. W rzeczywistości musiałam trochę ochłonąć. Nie tak to miało wyglądać. Nie umawiałam się z Eisenbichlerem na to, że rozstając się z Moser, złamie jej serce. A co gorsza, że powie jej o nas. Domyślałam się, że chłopak nie pisnął ani słowem o tym, jak nazywa się ta dziewczyna, z którą spał. W przeciwnym razie, Anastasia już dawno próbowałaby rzucić się na mnie z pięściami. Wzięłam kilka głębokich wdechów i wróciłam ze szklanką wody do salonu. Postawiłam ją tuż obok mojej filiżanki z kawą, którą chwyciłam, aby się napić.
- Wiecie co? - spytała szatynka, siedząca obok mnie. - Dowiem się co to za dziewczyna. I gdy tylko ją spotkam... to rozszarpię ją na kawałki - warknęła, a ja omal nie zakrztusiłam się kawą. Spojrzałam przerażona na dziewczynę. Mój brzuch właśnie koziołkował, a mi podaż kolejny w tym tygodniu zbierało się ze stresu na wymioty.
- Spokojnie... może byli pijani i ona tego nie chciała - mówiłam z gulą w gardle. Czułam jak łzy zbierają mi się w oczach, więc szybko odwróciłam wzrok.
- To ich nie tłumaczy. Pożałuje, że zabrała mi chłopaka. Pożałuje, że zadarła ze mną - przerażona spojrzałam podaż kolejny na Belle. Ona również miał zdziwiony i przestraszony wraz twarzy. Pokręciła głową w moją stronę. Żadna z nich nie wiedziała jednak, że dziewczyna, na której chce się zemścić Moser to ja.
To się w niezłe bagno w kopałaś, Clara.
I się zaczyna!
Kto czeka na następny?
Całuski ❤️
CZYTASZ
A paradise of dead souls // M. Eisenbichler //
FanficClara i Markus - mieszanka wybuchowa. Ona nienawidzi go, a on jej. Ale czy na pewno? (...) przybliżył twarz tak, że nasze usta dzieliły tylko centymetry. Zaraz mu przywalę. - Frajer! - Kretynka! - Idiota! - Możecie się w końcu zamknąć? - spytał wści...