#4

577 29 3
                                    

- Naprawdę jesteś aż tak zdesperowana, że związałaś się z największym idiotą na tej planecie! - prawie pisnęłam, gdy podawałam blondynce wodę. Ta tylko wywróciła oczami.

Usiadłam obok niej i dokładnie skanowałam jej twarz. Anastasia Moser - moja przyjaciółka z podstawówki. Była odzwierciedleniem Cornelii. Zawsze miła, poukładana i mądra dziewczyna. Jej ojciec był prawnikiem taty, dlatego widywałyśmy się bardzo często poza szkołą, co przerodziło się w przyjaźń. Mimo, że ogromnie różniła się ode mnie i Belli, uwielbiałam ją. Może właśnie to, że była inna bardzo mnie w niej urzekło. Dlatego właśnie nie rozumiałam, czemu właśnie tak cudowna dziewczyna jak Anastasia wybrała Markusa.

- Daj już spokój, co? - wypiła ciurkiem całą ciecz i odstawiła na szklanym stoliku. - Poza tym mówiłam ci, że ja i Markus sami nie wiemy na czym do końca stoimy.

Pokręciłam głową i mocno ją przytuliłam. Nie byłam pewna czy mojej przyjaciółce tak naprawdę zależało na Eisenbichlerze, lecz wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić. Przecież ona nie może sobie życia zmarnować pakując się w związek z Markusem.

***

- Wiesz... - zaczął Karl podczas indywidualnej sesji. Poprawiłam się na fotelu i przygotowałam długopis, aby zapisać kolejne przemyślenia Geigera i moje wnioski.

Jak na razie szło mi całkiem nieźle, a skoczkowie byli zadowoleni. No prawie wszyscy. Czekała mnie jeszcze tylko rozmowa z Markusem, która przerażała mnie bardziej niż lalka z horroru „Annabelle". Na same wspomnienie przeszły mnie dreszcze.

Od kiedy wiedziałam, że Anastasia czuje coś do Markusa, starałam się go unikać. Nie przejdzie mi to przez gardło, lecz specjalnie dla niej starałam się być miła dla Niemca. Co niw leżało w mojej naturze.

- Możesz śmiało mówić - rzekłam, gdy skoczek wstał z kozetki i chwycił swoją bluzę.

- Dlaczego ty i Markus tak właściwie się nie lubicie? - spytał. Uniosła brwi.

- To długa historia i to raczej nie jest czas, abym ci o tym powiedziała - uczyniłam to samo, co wcześniej blondyn i spakowałam rzeczy do torebki. Miałam chwile, aby zjeść w spokoju lunch.

- Markus to dobry chłopak, daj mu szanse - puścił mi oczko i tak po prostu opuścił pokój.

Dalej analizowałam jego słowa. Po co Karl mi o tym mówił? Przecież ja i tak nie zmienię mojego zdania co do Markusa. Brunet był mi obojętny, albo wręcz rzekłabym, że jego osoba była dla mnie jak powietrze. Więc po co miałam dawać mu szanse?

***

- Nie uwierzysz z kim spotyka się Moser! - krzyknęła Bella, gdy odebrałam od niej połączenie.

Była cała opalona, a dookoła niej paliły się tylko lampiony. Fakt, na tej jej wyspie jest już ciemno. Zazdrościłam jej, że ona mogła sobie pojechać na wakacje, a ja musiałam siedzieć w Monachium i harować.

- Z Markusem? - spytałam, a dziewczyna otworzyła szerzej oczy.

- Skąd wiesz? - prawie pisnęła, a ja zaśmiałam się.

- Przypomnę ci, że ja jestem na miejscu i informacje dochodzą do mnie szybciej - wzięłam do buzi kawałek papryki i wskazałam na nią widelcem. - A poza tym widziałam ich razem, więc musiała mi się przyznać.

- I jak myślisz? Będą parą? - spytała podekscytowana. I z czego ona się tak cieszy?

- Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby do tego nie doszło - warknęłam i odłożyłam sztuciec do miski. Wytarłam buzie serwetką i wróciłam do rozmowy z przyjaciółką. - Wiem, że brzmi to okropnie, ale ja nie chcę, żeby Markus złamał jej serce.

- Przecież wy się ciągle kłócicie, wiec skąd masz wiedzieć, jaki on naprawdę jest - wzdrygnęłam na jej słowa. Ta rozmowa stawała się dla mnie coraz mniej komfortowa, dlatego postanowiłam ją zakończyć.

- Opowiadaj jak z Oskarem na tym Bora Bora - szybko zmieniłam temat. Dziewczyna uwielbiała gadać o sobie, więc wiedziałam, że nie wróci więcej do tematu Markusa.

- Nie uwierzysz... - i przez kolejne 30 minut słuchałam jej historii o tym, jak Oskar zrobił jej romantyczną kolacje na plaży.

***

Po rozmowie z przyjaciółką byłam dość zirytowana. A przede mną była jeszcze rozmowa z Eisenbichlerem. Wstałam i skierowałam się do drzwi, w celu wyniesienia miski do kuchni. Uważałam, gdy w środku miałam jeszcze olej do sałatek, a miałam na sobie białą, delikatną koszulę, więc nie chciałam jej pobrudzić.

Jednak muszę mieć pecha w życiu. Gdy chciałam chwycić klamkę, drzwi otworzyły się z rozmachem. Co za tym idzie, uderzyły mnie, a ja wypuściłam z rąk miskę. Rozbiła się ona na ziemi, wcześniej oczywiście wylewając na mnie olej. Spojrzałam ze złością na winowajcę. Mogłam się tego spodziewać.

- Ty naprawdę chcesz mieć ze mną wojnę? - spytałam z ironią.

- A to ja nie mam jeszcze wojny z tobą? - zaśmiał się nerwowo. Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam.

- Usiądź po prostu już na tej kanapie i nie denerwuj mnie! - krzyknęłam, a on podniósł ręce w geście obrony.

- Nie denerwuj się, złość piękności szkodzi - puścił mi oczko i usiadł na kanapie. W co on ze mną pogrywa? - A tak przy okazji, do twarzy ci z tą plamą.

Wydałam z siebie nieznany nawet jak dla mnie dźwięk i trzaskając drzwiami, opuściłam mój gabinet.

Oj trochę nudno, bo przyzwyczaiłam Was do jakiś głupich i dziwnych akcji, ale spokojnie, ja się dopiero rozkręcam.

welyhe może faktycznie za dużo seriali oglądam? 🤔

Całuski ❤️

A paradise of dead souls // M. Eisenbichler //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz