#3

501 32 4
                                    

Siedziałam w moim gabinecie i czekałam na sportowców, z którymi miałam odbyć dzisiaj sesje. Strasznie się stresowałam, gdyż byłam przyzwyczajona do nastolatków albo dzieci. A nie do rozmów z dorosłymi facetami! Owijałam moje loki wokół palca i gryzmoliłam coś w moim kalendarzyku. Co chwilę przenosiłam wzrok na drzwi, nerwowo wyczekując aż ktoś w nie zapuka.

Mimo, że wcale nie podobało mi się, że będą to sportowcy, od środka zżerała mnie ciekawość. Jacy oni są, jaką dyscyplinę uprawiają. Czy są przystojni. Stop! Jedną z zasad w tej pracy jest to, że nie można umawiać się ze swoimi pacjentami. Ja również nie chciałam tego robić. Wystarczyli mi Richard, Selina i Thomas w tej rodzinie. No i może za niedługo Andi. Podchodziłam do tej pracy bardzo profesjonalnie i za Chiny Ludowe nie chciałam, aby taki jeden mięśniak popsuł nie tylko reputacje mi, ale i całej poradni.

Nagle usłyszałam pukanie. Już chciałam wstać i z uśmiechem otworzyć, gdy do środka weszła Carmen, z tym jej sztucznym uśmieszkiem. Wywróciłam oczami.

- To karty pacjentów - podała mi, a ja zaczęłam je przeglądać. Kojarzyłam te nazwiska, lecz nie widziałam skąd. - Już są, zawołać ich wraz z trenerem?

- Tak, poproszę - rzuciłam nadal patrząc w karty. Gdy ujrzałam kolejne 3 nazwiska myślałam, że zejdę w tym momencie z tego świata.

- Dzień dobry, można? - spytał starszy mężczyzna. Stefan Horngacher. Kiwnęłam głową i wskazałam na krzesła. Chwile później do sali weszli skoczkowie, a miny niektórych z nich były bezcenne.

- O Andreas, Lotta będzie naszym psychologiem - powiedział Constantin, a blondyn zmarszczył brwi. Zaśmiałam się na ten widok.

- To może ja się oficjalnie przedstawię, a panowie zajmą miejsca - zrobili to, o co ich poprosiłam. Przez cały czas czułam na sobie wzrok jednego z nich. - Jestem Clara Müller i będę pełnić rolę waszej psycholog. A tak na marginesie, Lotta to moja siostra - puściłam wzrok w stronę chłopaka. - Niestety w ostatniej chwili dowiedziałam się, że to właśnie wy będziecie uczęszczać do mnie na terapie. Ze względów etycznych będę musiała prosić, aby pomógł mi psycholog Bruno Witt, również bardzo dobry w swojej branży. Gdybym miała wcześniej o tym pojęcie, napewno zostaliby państwo przydzieleni do kogoś innego. A ja, jako kuzynka Richarda i siostra dziewczyny Andreasa i jednocześnie jego przyjaciółka, nie mogę się nimi zajmować. Jestem w tym przypadku osobą stronną, co może źle wpłynąć na odbieranie wyników.

- Jeszcze nigdy w życiu nie usłyszałem tylu mądrych słów - rozmarzył się Schmid, za co oberwał od mojego kuzyna.

- Rozumiem. Andreas i Richard od następnego razu będą spotykać się tutaj razem z panem Wittem. Natomiast mam nadzieje, że reszta zajmie się pani. Słyszałem o pani wiele dobrego - posłał mi uśmiech, a Markus prychnął. Niech on mi się lepiej nie pokazuje tu na oczy.

- To może zaczniemy od sesji grupowej - klasnęłam w ręce i wzięłam swój notes.

***

Dzięki temu całemu projektowi mogłam wcześniej wyjść na obiad. Już po godzinie mój szef stwierdził, że nie mam nic więcej do roboty. Co więcej, był tak zadowolony z mojej pracy, że wysłał mnie do domu. Dlatego stwierdziłam, że przejdę się na jakąś dobrą sałatkę do pobliskiej kafejki.

Otworzyłam drzwi i usłyszałam dzwonek. Do środka wszedł brunet z jakąś dziewczyną pod ręką. Od razu poznałam kim jest ta osoba. Chodzącego nieszczęścia nie da się w końcu zapomnieć. Pokręciłam z politowaniem głową. Jestem ciekawa kim była owa dziewczyna. Nie to, że byłam zazdrosna, ale ciekawiło mnie, która zawiesiła oko na tym czymś. Które niszczy wszystko i wszystkich dookoła.

Nagle do mojego stolika dosiadła się dobrze znana mi Greczynka. Podała mi moją ukochaną sałatkę i odwróciła wzrok w stronę skoczka. Zabawnie poruszyła brwiami i z uśmiechem upiła trochę swojego porzeczkowego soku.

- Czyżby to właśnie Markus? - spytała, a ja kiwnęłam głową. - Przystojny, weź się za niego.

- Przystojny? Jednak powinnaś wziąć sobie urlop, bo już gadasz głupoty - powiedziałam i wzięłam do buzi oliwkę z serem feta. Moje podniebienie kochało takie połączenie. - Nawet jakby był ostatnim człowiekiem na ziemi, to nie byłabym wstanie z nim być.

- Oj daj spokój - machnęła ręką. - Wybrzydzasz.

- Za wysokie progi na jego nogi - wskazałam na siebie i zaczęłam poruszać brwiami.

- Pożyjemy zobaczymy.

Wytknęła mi język i wróciła do kasy. Tak - kobieta po 30-stce z czwórką małych szkrabów w domu. I to właśnie mi mówią wszyscy, że jestem niedojrzała. Zawiesiłam swój wzrok na ciemnej blondynce, która mocno przytulała się do ramienia Markusa. Wywróciłam oczami. Już chciała w głowie tworzyć obraz desperatki, która związała się z chłopakiem, gdy dziewczyna się odwróciła, a ja zamarłam.

Tylko nie ona.

Jak myślicie, o kogo chodzi?

Całuski ❤.

A paradise of dead souls // M. Eisenbichler //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz