Poprawiłam włosy i uśmiechnęłam się do siebie pod nosem. Jutro miałam wolne i postanowiłam zrobić sobie seans filmowy z Anastasią. Potrzebowałam chwili sam na sam z przyjaciółką. Od kiedy spotyka się z Markusem praktycznie się nie widywałyśmy.
Za oknem robiło się już ciemnawo. Było lato, więc jak możecie się domyślić było już po 21, a mojej najlepszej przyjaciółki wciąż nie bylo. Co raczej nie przypominalo Moser. Ona jak miała się spóźnić to była chora. Niczym Cornelia. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek, a ja szybko poszłam je otworzyć.
Moim oczom ukazali się Niemieccy skoczkowie i Anastasia. Wywróciłam oczami. No tak, ja w moich ulubionych dresach, bez makijażu, a ona sprowadza mi tych wariatów.
- Witam, szwagierkę - Wellinger zamknął mnie w szczelnym uścisku. Zaśmiałam się.
- Siema szwagier. Co wy tu robicie? - spytałam, gdy władowali mi się do mieszkania. Moser posłała mi tylko przepraszające spojrzenie.
- Zauważyliśmy Anastasie, gdy wracaliśmy z treningu, więc stwierdziliśmy, że ją podrzucimy. Chyba nie masz nam za złe, że wpakowaliśmy się ja wasz babski wieczór? - spytał Andi. Był jedną z niewielu osób, na którą nie potrafiłam się gniewać. Odkąd go poznałam, zaczęłam traktować go jak brata, którego nigdy nie miałam. Kiwnęłam głową i zaprosiłam ich do salonu.
Sama udałam się do kuchni, aby przygotować jakieś napoje. Nie spodziewałam się w końcu całej ferajny z latającego cyrku. Gdy rozlewałam soku do szklanek, poczułam czyjś wzrok na sobie. Odwróciłam się i ujrzałam tego debila, co rujnuje mi życie od kilku miesięcy. Żeby to było tylko kilka miesięcy. Prychnęłam, gdy chłopak zbliżył się do mnie.
- Ślicznie tak wyglądasz. Lubię cię w takim wydaniu - szepnął mi prosto w usta, a ja stałam jak wyryta. W co on sobie ze mną pogrywa?
- Co ty wyprawiasz? - spytałam zdziwiona. - Jesteś z moją przyjaciółką, ogarnij się człowieku.
Kiwnął tylko głową, a ja powróciłam do poprzedniej czynności. Nie czułam już jego obecności w pomieszczeniu, więc wypuściłam głośno powietrze.
Nie rozumiałam zachowania Eisenbichlera. Zachowywał się jak nie on. Zawsze mi dogryzał, robił na złość. A teraz? Markus jakby mnie... podrywał. Ale to nie mogło być to. On niby darzył Moser uczuciem i tak miało pozostać.
Postawiłam szklanki na tacce i ruszyłam do salonu. O dziwo, nikt we mnie nie wpadł, ani nic nie rozlał. Muszę to zapisać w kalendarzu. Oczywiście chłopcy musieli się zacząć rządzić. Najpierw kłócili się między sobą o to, co mamy oglądać, a potem o to, gdzie kto siedzi. Jak z dziećmi. Ja nic nie mówiąc, usiadłam w najwygodniejszym miejscu obok Richarda. Ten zdziwił się, że wybrałam miejsce tuż obok niego, lecz nic nie powiedział. Oparłam głowę na ramieniu kuzyna i przyglądałam się sprzeczce chłopaków. Zdenerwowany Freitag wziął pilota i włączył jakiś, jak się później okazało, denny horror, aby uciszyć chłopków. Oczywiście denny był tylko dla naszej dwójki i Markusa, bo reszta albo zasłaniała rękoma oczy lub piszczała. Kątem oka spoglądałam na Markusa. Przytulał Anastasie, co chwile spoglądając na mnie. Nie podobało mi się to. Nie chciałam, aby bawił się uczuciami Moser, gdyż dziewczyna była bardzo wrażliwa. Była moją przyjaciółką i nie chciałam, aby później cierpiała.
Gdy film się skończył, połowa z moich towarzyszy bała się ruszyć z miejsca, tak jakby ten klaun z filmu miał ich zaraz zaatakować. Po co oglądali ten film, skoro teraz się boją? Wstałam i zaczęłam zbierać naczynia, ziewając przy tym.
- Więcej... nie... oglądam... z wami... filmów - powiedział Karl, a ja się zaśmiałam.
- Co wy? Ten film był słaby - rzekłam.
- Ty się nie liczysz. Ty jesteś człowiekiem bez serca i na tobie nic nie robi wrażenia! - pisnęła Anastasia, a ja wywróciłam oczami.
Wzięłam naczynia i chciałam iść z nimi do kuchni, lecz Markus mi nie pozwolił i zabrał mi część z nich. Chciał pomóc. Wywróciłam oczami i ruszyłam za nim. Przed wejściem do pomieszczenia ujrzałam jeszcze Andreasa i Stephana, którzy mieli wymalowane przerażenie na twarzy. Ja, jako geniusz zła, wpadłam na genialny pomysł. Podeszłam cicho, na paluszkach do nich. Tak, aby mnie nie słyszeli. I chyba się udało. Nachyliłam się nad nimi i powstrzymując śmiech powiedziałam:
- Buuu - szeptem, lecz oni podskoczyli i zaczęli krzyczeć, walnęłam ich w ramię, gdyż było strasznie późno. - Cicho bądźcie idioci, cisza nocna jest.
- To po kiego nas straszysz?! - pisnął Steph, a ja zaśmiałam się niczym czarownica.
- Z kim ja żyje - Andi popukał się w czoło i wystawił mi język, co również uczyniłam.
- Teoretycznie z moją siostrą. Lecz ona mieszka w Norwegii, więc większość czasu prześladujesz tu, zawracając mi dupę - uśmiechnęłam się sztucznie i przekroczyłam próg kuchni.
Zdążyłam jednak odstawić tylko naczynia na wyspę kuchenną i od razu zostałam mocno przyciśnięta do ściany. Eisenbichler upewnił się, że nikt tu nie przyjdzie i ponownie zbliżył się do mnie. Stanął tak, że dzieliły nas milimetry. Nasze nosy się stykały. Nie bałam się, lecz w takim ustawieniu czułam się bardzo niekomfortowo. Tym bardziej, że jego dziewczyna siedzi w drugim pokoju.
- Co ty wyrabiasz? - wysyczałam w jego stronę.
- Proszę cię o rozmowę. Jutro. O 17. W tej kawiarni obok twojej poradnii - powiedział i po prostu wyszedł.
Zostawił mnie w totalnym osłupieniu. Nie mogłam pozbierać myśli. Jedna głupia prośba. Może chodzi o Moser? Czy ja powinnam spotkać się z tym debilem?
Czy Clara powinna spotkać się z Markusem przy jego dziwnym zachowaniu?
Wracam i mocno przepraszam, jestem okropna, obiecuje, a potem znikam na miesiąc.
Ale na szczęście mam rozdziały do przodu napisane, więc módlcie się, aby nie miała sklerozy.Całuski ❤️
![](https://img.wattpad.com/cover/185594229-288-k233063.jpg)
CZYTASZ
A paradise of dead souls // M. Eisenbichler //
FanficClara i Markus - mieszanka wybuchowa. Ona nienawidzi go, a on jej. Ale czy na pewno? (...) przybliżył twarz tak, że nasze usta dzieliły tylko centymetry. Zaraz mu przywalę. - Frajer! - Kretynka! - Idiota! - Możecie się w końcu zamknąć? - spytał wści...