#19

121 7 0
                                    

 - Oni się tam nie pozabijają? - spytał Markus, kiedy przystawiałam krzesło do drzwi. Miało to uniemożliwić ucieczkę Charlotte. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę Niemca, aby po chwili usiąść tuż obok niego na kanapie. Oparłam głowę na jego ramieniu i przymknęłam oczy.

Dawno nie byłam tak szczęśliwa. Miałam świetną pracę, przyjaciół, a obok mnie siedział chłopak, za którym dosłownie szalałam. Nie wiedziałam jak to możliwe, że w tak krótki czasie skoczek stał się jedną z najważniejszych dla mnie osób. 

Jednak w głębi duszy cierpiałam. Budowałam swoje szczęście na czyimś nieszczęściu. Serce mi się krajało, gdy tylko zaczynałam myśleć o Anastasii. Byłam zła na siebie, że tak mocno skrzywdziłam dziewczynę. Ale za każdym razem jak chciałam jej o tym powiedzieć dostawałam ataku paniki i blokowałam się. Moje usta nie chciały, aby z nich się wydobyło: Hej Anastasia, to ja jestem tą dziewczyną, z którą zdradził Cię Markus. Jesteśmy razem i jesteśmy bardzo szczęśliwi. Moser pewnie by oszalała.

 - O czym tak myślisz? - spytał Markus, a ja pokręciłam głową. Nie chciałam, żeby zaprzątał sobie głowy tym wszystkim. Mimo tego, że to też to też jest jego problem. Wiedziałam, że razem musimy się przyznać Anastasi, ale chciałam to odkładać jak najdłużej. 

- Muszę powiedzieć Bruno, żebyś od teraz to z nim miał sesje - powiedziałam, siadając wygodniej na kanapie. Chłopak posłał mi pytające spojrzenie.

 - Ale przecież nie musisz. Sesje z Tobą są najlepsze, nie potrzebuję kogoś innego - powiedział, głaskając mnie po nodze, a ja westchnęłam. Spojrzałam na niego wymownie. - Ja mówię na poważnie.

 - Ja też - pisnęłam, ale szybko się uspokoiłam. - Słuchaj - chwyciłam jego ręce w swoje. - Ja też bardzo lubię nasze sesje. Uwielbiam z Tobą rozmawiać, słuchać twoich opowieści. Głównie Ci dokuczać - oboje zaśmialiśmy się. - Ale one są po to, żeby pomagać. Tobie, chłopakom. A ja, jako twoja dziewczyna nie będę umiała spojrzeć obiektywnie na to wszystko co mówisz. Boję się, że będę na to wszystko patrzeć zbyt personalnie, co nie będzie dobre, ani dla Cienie ani dla mnie.

 - Okej, niech od teraz Bruno prowadzi mnie przez życie - zaśmiał się po chwili ciszy, a ja pokręciłam tylko głową. Chłopak wstał i zaproponował mi coś do picia, a ja podziękowałam.

Kiedy udał się do kuchni, ja głośno westchnęłam. Z jednej strony tak miało być najlepiej. Liczyłam na to, że może na terapii z Wittem Markus w końcu się otworzy. Zdawałam sobie sprawę, że Eisenbichler nie mówił mi o wszystkim. Nie chciał mnie pewnie obarczać swoim lękiem dotyczącym skoków. I ja to rozumiałam, nie każdy chciał, aby jego ukochana przejmowała się takimi rzeczami. Ale ja chciałam. Chciałam mu pomóc z jego lękami, wiedzieć co siedzi mu w głowie. Ale przeniesienie go do Bruna było lepszym i bardziej etycznym rozwiązaniem. Liczyłam, że może przy nim skoczek się otworzy.

Z moich rozmyślań wyrwał mnie Johann, który przekroczył próg mieszkania mojej siostry. Nawet nie zwrócił uwagi na mnie, tylko usiadł i położył nogi na stół, w dalszym ciągu spoglądając na ekran swojego telefonu. Zmarszczyłam brwi, powstrzymując śmiech. Uniosłam wzrok na Markusa, który właśnie wrócił z kuchni, trzymając w dłoniach dwie szklanki wody. Na jego twarzy widniało zdezorientowanie.

 - Nawet nie wiesz jaki wycisk dał im dzisiaj Alex na treningu - zaśmiał się Johann, w dalszym ciągu nie patrząc ani na mnie ani na Niemca. - Ale z drugiej strony chciałbym tam z nimi być. Moja forma jest do bani, nawet nie wiem czy dostanę powołanie na ten sezon. Co ja mam robić Lotta? - w końcu na mnie spojrzał i zmarszczył brwi. Markus wybuchnął śmiechem.

 - Nie śmiej się - skarciłam starszego ze skoczków, rzucając w niego poduszką. - Lotta rozmawia teraz z Andreasem, lepiej im nie przeszkadzać. Ale jestem dumna, że ktoś w końcu nas rozróżnia - potrząsnęłam ramieniem Norwega, a ten mimowolnie się uśmiechnął. Widziałam, że jest nie w sosie. Westchnęłam, gdyż moja chęć niesienia pomocy innym wzięła górą. - Jeśli będziesz chciał o tym porozmawiać, to pamiętaj, że jestem psychologiem - pogłaskałam go po ramieniu, a on kiwnął głową, szepcząc dziękuję. Forfang był w bardzo widocznym dołku, dlatego bardzo chciałam mu pomóc. 

 - Długo nie wychodzą - powiedział Markus, odkładając szklanki na stół. - Może zobaczymy czy nic im nie jest.

W tym samym momencie klamka zaczęła się ruszać, a w drzwi zaczął ktoś pukać. Wstałam i odsunęłam krzesło, aby wypuścić parę z pokoju. Oboje wyszli uśmiechnięci od ucha do ucha. Mieli czerwone, opuchnięte oczy, a na policzkach ślady łez. Płakali. 

 - Dziękuję - szepnęła Lotta i zamknęła mnie w szczelnym uścisku. - No - odchrząknęła. - Musimy znaleźć Ci sukienkę na ślub Avy i Olava. To za dwa tygodnie! - pisnęła i porwała mnie do swojego pokoju. Wychodząc usłyszałam tylko śmiech chłopaków i odgłos włączanej telewizji. 

Witam i o zdrowie pytam!

Zostawiam Wam tutaj rozdział i oficjalnie zaczynam maraton ❤

1/?

Buziaki ❤


A paradise of dead souls // M. Eisenbichler //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz