Delikatnie przechyliłam kieliszek tak, aby alkohol mógł spokojnie przepłynąć przez moje gardło. Co chwilę spoglądałam na skoczka, który siłował się z rozpaleniem kominka. Co chwilę mruczał coś pod nosem, gdy nie mógł podpalić drewna.
- Jak ty się wyrażasz? - skarciłam go ze śmiechem, gdy usłyszałam kolejne przekleństwo z jego ust. Chłopak wywrócił tylko oczami. Postanowiłam mu pomóc i uklęknęłam obok niego. Razem daliśmy radę i po dosłownie chwili w naszym domku nareszcie robiło się ciepło. Wytknęłam język w stronę Markusa i zdjęłam z głowy ręcznik. Ruszyłam w stronę łazienki.
W odbiciu lustrzanym mogłam ujrzeć czerwoną jeszcze twarz, która zawsze przybierała ten kolor, gdy tylko szłam się kąpać. Włosy przypominały raczej gniazdo, więc postanowiłam je rozczesać i nałożyć trochę olejku. W ciało wtarłam balsam o zapachu maliny. Uwielbiałam jego woń, delektowała ona moje zmysły. Z dołu usłyszałam wołanie skoczka, więc zarzuciłam na siebie z powrotem piżamę i satynowy szlafrok, po czym postanowiłam wrócić do chłopaka. Usiadłam na kanapie, a Eisenbichler zmierzył mnie tylko wzrokiem.
- Upijesz mnie - prychnęłam, gdy ten ponownie zaczął rozlewać nam wino do kieliszków. Wzruszył tylko ramionami i upił czerwonego trunku. Podrapał się po karku i znów zwrócił swój wzrok na mnie.
- Wiesz, że lubię cię bardziej bez makijażu niż z nim? - spytał, chyba bardziej siebie niż mnie. Nic nie odpowiedziałam. Z makijażem czułam się dużo pewniej i nie zamierzałam niczego zmieniać w swoim stylu. Kochałam siebie w takim wydaniu - mocny makijaż, seksowne ubrania. To byłam ja. - No, ale widzę, że nie przekonam cię do zmiany - odłożył szkło na stolik i usiadł bliżej mnie. Jego włosy nadal były wilgotne, lecz jego twarz nie miała takiego koloru jak moja. Brał prysznic po mnie, więc jeszcze bardziej irytowało mnie to. - Powiesz mi w końcu, dlaczego nasze relacje są takie jakie są? - spytał, a ja prychnęłam.
Próbowałam dostać się do loży, w której siedziały właśnie Cornelia z Isabel. Dziewczyny żwawo o czymś dyskutowały, dlatego nie chciałam im przeszkadzać i postawiłam im drinki na stoliku. Sama jednym ciurkiem wypiłam swój, po czym udałam się na parkiet.
Nie byłabym sobą, gdybym nie porwała do tańca jakiegoś chłopaka. Blondyn zaśmiał się, gdy zarzuciłam mu ręce na szyję i lekko przygryzałam wargę. Obiecałam dziewczyną, że na tej imprezie nie zrobię nic głupiego. Dlatego szybko się uspokoiłam i odepchnęłam od siebie chłopaka. Ruszyłam w stronę tańczącej grupki. Jeden z nich wydawał mi się strasznie znajomy. Przeprosił na chwilę chłopaka i dziewczynę, z którymi rozmawiał i ruszył w moją stronę. Zapaliła mi się w głowie czerwona lampka, jednak przez alkohol we krwi zignorowałam ją. Z uśmiechem skierowałam się powoli do baru. Owy chłopak położył mi rękę na plecach i uśmiechnął się do mnie.
- Dla tej pani poproszę najlepszego drinka. Na mój koszt - ostatnie zdanie szepnął mi do ucha. Zagryzłam wargę i spojrzałam w jego oczy. - Co taka piękna dama robi sama w tym klubie?
- Rozmawia z jakimś przystojnym brunetem - widziałam jak działa na niego przygryzanie wargi, więc nadal to robiłam. Chwyciłam swoją szklankę i wypiłam trunek.
Nim się spostrzegłam, razem z brunetem wypiliśmy kilka kolejek wódki. O kilka za dużo. Przenieśliśmy się do jego hotelowego pokoju. W środku szybko zaczęliśmy pozbywać się naszych ubrań. Normalnie nie pozwoliłabym na to nikomu, lecz wpływ alkoholu sprawił, że ciągnęło mnie do niego. A może to nie alkohol? Jego dotyk wywoływał na mojej skórze gęsią skórkę. Wbijałam lekko paznokcie w jego plecy, gdy ten całował mnie po szyi.
Rano obudziłam się z wielkim bólem głowy. Sama. Spojrzałam na stolik, a tam stała butelka wody. Szybko ją chwyciłam i wzięłam wielkiego łyka wody. Mój wzrok przykuła jakaś biała kartka.
Przepraszam
Jedno słowo. Nic więcej. Żadnej kropki, przecinku, znaku. Rzuciłam butelką w ścianę.
Obiecałam i pierwszy raz w życiu, żałowałam, że złamałam obietnicę.
Patrzyłam na Markusa, który uważnie przysłuchiwał się mojej historii. Ten brunet to był on. 4 lata wcześniej poszliśmy do łóżka, a on mnie po tym wszystkim zostawił samą. Z mętlikiem w głowie i brakiem szacunku do samej siebie. To między innymi przez niego zaczęłam być taka jaka jestem. On mnie tego nauczył przez nienawiść do jego osoby.
- Ja... - podrapał się po karku. Widziałam w jego oczach zakłopotanie i wyrzuty sumienia. Żałował. - Przepraszam... byłem wtedy gówniarzem... nie brałem tego wszystkiego na poważnie.
- A ja brałam - wypiłam do końca alkohol. - Od tamtej imprezy to ja zaczęłam traktować chłopaków jak zabawki. Każdy był na jedną noc.. góra dwie. Zraniłeś mnie - szepnęłam. Markus przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Pocałował w czoło i oparł swoją głowę na mojej. Delikatnie gładził moje plecy ręką.
- Żałowałem - powiedział, a ja spojrzałam mu w oczy. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile razy chciałem cię odnaleźć. Dowiedzieć się chociaż jak masz na imię. Ale byłem kretynem, który dbał tylko o własny nos i tchórzył na każdym kroku. I nie mówię ci tego teraz, bo zależy mi na tobie. To sama prawda.
- Nie rozmawiajmy już o tym - wtuliłam głowę w jego klatkę piersiową, która poruszała się równomiernie. Był mi naprawdę dobrze w jego objęciach. Czułam się bezpiecznie.
Największy błąd tego wieczoru? To, co zrobiliśmy chwilę później. Wystarczyło, że znów spojrzałam mu w oczy. Odruchowo przeniosłam wzrok na jego usta. I nie, to nie on zaczął. To ja wpiłam się w jego usta. Usiadłam mu na kolanach i pogłębiałam pocałunek. Znów dotykał mnie tak, jak 4 lata wcześniej. Tylko tym razem jego dotyk, te pocałunki były delikatniejsze. Tak jakby bał się, że poniekąd znów mnie straci. Ja natomiast całowałam go najczulej, jak tylko potrafiłam. Oboje przelewaliśmy w te pocałunki nasze wszystkie uczucia. Nie mówię tu o nienawiści, ale o pragnieniu bliskości drugiej osoby. Wiedzieliśmy, że znów będziemy tego żałować. Bo nie tylko krzywdzimy Anastasie, która szalenie kocha Eisenbichlera. Ale również samych siebie.
Krótki, ale bardzo ważny rozdział.
Całuski ❤
CZYTASZ
A paradise of dead souls // M. Eisenbichler //
FanficClara i Markus - mieszanka wybuchowa. Ona nienawidzi go, a on jej. Ale czy na pewno? (...) przybliżył twarz tak, że nasze usta dzieliły tylko centymetry. Zaraz mu przywalę. - Frajer! - Kretynka! - Idiota! - Możecie się w końcu zamknąć? - spytał wści...