Prolog

776 36 1
                                    

- Nienawidzę cię, Markus - wycedziłam przez zęby, patrząc Markusowi prosto w oczy. Ten tylko się zaśmiał i skrzyżował ręce na piersiach. Spojrzał na mnie z pogardą. Naprawdę go nienawidzę.

- I vice versa Clara. Nie znam tak upartej i chamskiej dziewczyny jak ty - przybliżył twarz tak, że nasze usta dzieliły tylko centymetry. Zaraz mu przywalę.

- Frajer!

- Kretynka!

- Idiota!

- Możecie się w końcu zamknąć? - spytał wściekły Andreas, który właśnie przegrywał z moją siostrą w Fife.

Odsunęłam się od bruneta i na odchodne wystawiłam mu jeszcze język. Ten coś mruknął pod nosem, lecz ja to zlekceważyłam. Nie rozmawiam w końcu z powietrzem. Zajęłam miejsce na stoliku barowym, tuż za naszą kanapą i obserwowałam jak Wellinger dostaje bęcki od Lotty. Ta przy kolejnej bramce wstała i zaczęła tańczyć. Na co wszyscy się zaśmiali. Podeszła do swojego chłopaka i dała mu soczystego buziaka w policzek. Spojrzała znacząco na mnie. Będzie kazanie.

Z Markusem totalnie się nie dogaduję. To jest chyba jedyna osoba, nie licząc Freitaga, która działa mi tak mocno na nerwy. Wystarczy tylko, że pojawi się w pobliżu mnie, a ja zaczynam się gotować w środku. Jego obecność, głupie docinki czy miny - sprawiają, że mam ochotę przywalić mu prosto w twarz. Ale nie zrobię tego. Lotta i Andreas mnie o to prosili. Dlatego jedyne, co mogę robić, to docinanie mu na każdym kroku. Skoro on może, to dlaczego ja nie mogę?

Wzięłam od siedzącego obok mnie Richarda paluszki i zaczęłam się nimi zajadać. Już wolę siedzieć obok mojego kuzyna niż obok tej bestii. Nie to, że mnie przerażał. No skąd. On mnie wręcz śmieszył. Jednak za Chiny nie usiadłabym tuż obok niego. Jeszcze zaraziłabym się głupotą.

***

- Czy wy nie możecie chociaż raz się nie kłócić? - spytała Lotta, kiedy podawałam jej talerze do umycia. Cornelia siedziała i przysłuchiwała się całej rozmowie. Ona sama miała niezły ubaw ze mnie i z Markusa, ale Lotta miała już chyba tego najwidoczniej dość.

- To on zaczął - tupnęłam jak małe dziecko. Cora się zaśmiała, a ja Lotta pokręciła głową. Jeju, co się z nimi stało? Zmieniły się miejscami czy co?

- Błagam was, pogódźcie się. Jeżeli chcesz siedzieć z nami, kiedy u nas jest kadra Andiego, to weź się w garść, zaciśnij zęby i odpuść. - ułożyłam mokre talerze na suszarce. Charlotte wytarła ręce o ręcznik i położyła je na biodrach. - Nie wiem, może załóżcie między sobą jakiś pakt, układ. Po prostu - westchnęła - Nie kłóćcie się przy mnie, okej?

- Nie będę z nim w żadne układy wchodzić - pisnęłam. - Ty w taki jeden weszłaś i co z tego masz? - Wskazałam na Wellingera, który właśnie wszedł do kuchni i objął od tyłu swoją dziewczynę. Złożył buziaka na jej czole. Urocze aż do porzygania. - Jego. Andreasa Wellinger, kolejną mordkę do wykarmienia.

- Mordkę, którą kocha - przewróciłam teatralnie oczami. - Te oczy to u was rodzinne?

- Tak - rzuciłyśmy jednocześnie.

Razem z Cornelią wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia i ulotniłyśmy się z kuchni. W rogu minęłam się z Markusem. Widziałam, że chciał coś powiedzieć, lecz się powstrzymał. Widocznie Andreas z nim rozmawiał. Usiadłam na kanapie i zabrała Richardowi pilota. Ten tylko coś mruknął, ale gdy zobaczył moją minę uniósł ręce w geście skapitulowania. Uśmiechnęłam się zwycięsko i włączyłam Netflixa. Słyszałam tylko jęk ze strony mojego kuzyna, ale tylko walnęłam go poduszką w głowę.

- Jak dzieci - skomentowała to Cora i usadowiła się obok mnie. Położyłyśmy się we dwie na dużej szarej kanapie i przytuliłyśmy się. A one chciały kupić mniejszą. Po chwili dołączyła do nas Lotta, która wcisnęła się pomiędzy nas i szczelnie okryła naszą trójkę kocykiem.

Brakowało mi takich wieczorów z nimi. Teraz, kiedy każda z nas pracuje i mieszka w innym kraju, praktycznie się nie widujemy. Dlatego takie wieczory są najlepsze. Mam nawet gdzieś, że dookoła nas są skoczkowie. Ważne, że jesteśmy we trzy. Nagle słyszymy huk, który dobiega z łazienki. Jako pierwszy idzie tam Wellinger, który klnie pod nosem, gdy wchodzi do pomieszczenia.

- Ona cię zabije - szepcze, jednak to jest Andreas. On nie umie szeptać. Od niechcenia podnosimy się z bliźniaczkami i kierujemy się w stronę tego całego zamieszania. Krew mnie zalewa i przenoszę wściekłe spojrzenie na winowajcę. Zaciskam szczękę i patrzę to na Markusa to na moje rozbite perfumy. Chanel. Pierwszy raz pokusiłam się, aby kupić drogie perfumy, no pierwszy raz. A co najlepsze - one nie miały nawet jednego dnia!

- Obiecuję, odkupię ci je. To był wypadek - przepraszał Markus. Zamknęłam oczy.

- Zabierzcie go lepiej stąd, bo obiecuję, że mu coś dzisiaj zrobię - warknęłam. Po chwili poczułam jak wychodzą.

W całej łazience roznosiła się woń moich nowych perfum. NOWYCH. Zagryzłam wargę. Wdech, wydech. Dasz radę, ten idiota nie sprawi, że wybuchniesz.

Tadam! Przed państwem druga część "Lonley Girl". Tym razem w rolach głównych Clara i Markus oraz ich - jak to ująć - toksyczna znajomość. Ale czy naprawdę będzie aż tak toksyczna?
Zapraszam do przeczytania pierwszej części czyli „Lonley Girl" - historii Charlotte „Lotty" i Andreasa, żeby zrozumieć wszystko, co wydarzy się w tej książce.

Całuski

A paradise of dead souls // M. Eisenbichler //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz