Jako, że miałem dziś dość luźny dzień, ponieważ nie miałem warty po treningu ani innych obowiązków związanych z byciem synem generała, postanowiłem zostać na polu treningowym dłużej.
Gdy stoję na tym polu z mieczem w rękach wyłączam myślenie. Mam swój własny świat, z którego nie mam ochoty wychodzić. Zapominam o problemach. O Hasoo, o Irmin, o pracy, o byciu liderem. O tym, że jestem wzorem dla młodszych członków armii. O presji ojca. O tym, że sam będę kiedyś generałem. Chciałbym niczym się nie przejmować. A tylko moment, w którym stoję tu i uderzam mieczem w manekina, lub powietrze, w tym mi pomaga.
I to właśnie teraz robiłem. Byłem sam ze swoimi myślami, których nie zdołałam wyłączyć. Słyszałem tylko świst metalowego miecza przecinającego powietrze. A sam mimo mrozu wokół mnie czułem jak pokrywa mnie pot. Nawet tak bardzo nie spociłem się podczas dzisiejszego treningu.
Oddychałem coraz ciężej i czułem się coraz słabszy. Mięśnie zaczynały mnie już boleć i ledwo udawało mi się utrzymywać w górze miecz. W końcu upuściłem miecz na ziemie wzdychając głośno. Mimo zlodowaciałego podłoża postanowiłem na nim usiąść. Opadłem z sił i nawet nie miałem ochoty wrócić do komnaty. Przymknąłem oczy i oddychałem głęboko starając się unormować oddech.
- Co tu jeszcze robisz? - usłyszałem męski głos nad sobą. Podniosłem wzrok widząc przed sobą księcia Mingyu - Wstawaj, jesteś spocony, będziesz chory - dodał wyciągając do mnie rękę.
- Ostatni raz byłem chory gdy byłem niemowlakiem - skomentowałem wstając z jego pomocą. Bo tak było, nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłem tak na prawdę chory. - Co tu robisz? - Spytałem
- Przechodziłem tylko - odpowiedział - i zobaczyłem, że wciąż machasz mieczem - zaśmiał się - Odpocząłeś chociaż po treningu?
- To jest dla mnie odpoczynek - odpowiedziałem sięgając po miecz. Może nie do końca fizyczny, ale mentalny na pewno. Posłałam mu uśmiech nie wiedząc co jeszcze powiedzieć.
- Mogę się przyłączyć? - spytał uśmiechając się i wyjmując i swój miecz.
- Sugerujesz pojedynek, panie?
- Taki mały - odpowiedział jednak wciąż się śmialiśmy
- Wiesz, że urodziłem się z mieczem w ręku
- Wiesz, że ja też - odpowiedział poprawiając chwyt. W momencie przystąpił do ataku, który udało mi się odepchnąć.
Czułem, że on też podszedł do tego pojedynku luźno, ale wciąż ocierające się o siebie ostrza były głośne i brzmiały groźnie. Obaj specjalnie atakowaliśmy tak by ten drugi mógł przewidzieć nasz ruch. Wiedziałem, że był na podobnym poziomie co ja. Nie sądzę by na wyższym niż ja, bo ja się temu poświęcałem w stu procentach od dziecka, a on lubi się angażować we wszystko. Zawsze pomagał mi i księciu Seungcheol'owi przy armii. Zawsze pomagał każdemu przy wszystkim przy czym tylko mógł. I we wszystkim zawsze był świetny.
Pojedynek trwał, a ja nie zdawałem sobie sprawy jak wiele par oczu nagle było na nas skierowanych. Nie wiem czemu to wszystko dodało mi odwagi... Nie czułem już zmęczenia tylko ekscytację. Mój kolejny ruch skończył się tym, że książę upuścił miecz. Nie zrobiłem mu krzywdy więc niczym się nie przejmowałem. Chwilę patrzył na miecz po czym podniósł na mnie wzrok marszcząc brwi. Posłałem mu uśmiech słysząc coraz głośniejsze szepty otaczających nas ludzi. Odwróciłem wzrok rozglądając się by zobaczyć pojedynczych gwardzistów, gosposie, panie dworu i tą jedną osobę... Stojącą w tłumie Irmin... Mój uśmiech zmalał, jednak poczułem jak książę klepie mnie po ramieniu. Natychmiastowo odwróciłem wzrok by spojrzeć na księcia Mingyu.
- Teraz już wiedzą, że są w dobrych rękach - wyszeptał - Chociaż czego innego mogli się spodziewać po synu generała... - zaśmiał się. Podniósł wzrok rozglądając się po ludziach. Sięgnął po swój miecz po czym odszedł. Kiwnąłem głową posyłając mu uśmiech. Spojrzałem jeszcze raz w stronę Irmin, która wciąż nam się przyglądała.
Reszta ludzi rozeszła się w swoje strony. Poczułem jak moje serce przyspiesza już nie pod wpływem adrenaliny spowodowanej pojedynkiem tylko pod wpływem jej spojrzenia. Posłałem jej niemrawy uśmiech na co dziewczyna spojrzała w stronę stojących niedaleko niej dwórek, które coś do siebie szeptały. Zobaczyłem jej zdziwioną minę przed tym jak spuściłem ponownie głowę.
Idąc do mojej komnaty po świrze szaty uśmiechałem się pod nosem. Czułem dumę, mimo że pojedynek był typowo dla zabawy i nikt z nas tak na prawdę się nie starał. Uśmiechałem się pod nosem mając w głowie ją. Nie widziałem jej kilka dni i zapomniałem jak piękną i delikatną jest dziewczyną. Myślałem o niej codziennie, mimo że tak bardzo starałem się nie zawracać sobie nią głowy. Ale nie umiem... Mam przed oczami Irmin, mimo że staram się myśleć o tym, że muszę się iść wykąpać. Myśl o niej nie powinna mnie rozpraszać. To tylko głupie zauroczenie... Muszę przestać o niej myśleć. Przecież za chwilę mi przejdzie i o niej zapomnę.
CZYTASZ
Gwardzista |FF
FanficTrzecia część Nałożnicy Minął rok od koronacji Jihoon'a. Wybrał mnie na swojego gwardzistę, po powrocie mojego ojca do pałacu, przez co staliśmy się sobie bliscy. W pałacu pojawia się tajemnicza dziewczyna i księżniczka mająca poślubić naszego księc...