Mam fatalny nastrój. Rano byłam tak zmęczona, że po prostu postanowiłam wszystko olać i spać dalej. Miałam zamiar wstać gdzieś około dziewiątej i poprosić mamę, czy mogłabym już zostać w domu.
Ale nie.
Nie wzięła telefonu i dzwoniła do mnie z służbowego, więc chcąc nie chcąc odebrałam przed ósmą dwadzieścia. Umówiliśmy się, że poszłabym na kolejną lekcję, coś około dziewiątej czterdzieści. Dwie pierwsze sobie darowałam.
Pomyślałam, że okej, że spoko, może być. No bo miałam ponad godzinę, to spokojnie zdążyłabym się wyrobić.
Podeszłam do szafy i… zaczęłam płakać. Ot, tak poprostu.
Umysł można oszukać, można wmówić mu, że wszystko w porządku, że nie ma się czego bać, że zrobienie czegokolwiek nie stanowi większego problemu.
Ale nie serce.
Przewinęła mi się myśl, że mogłabym zadzwonić do brata, ale z drugiej strony on nic nie wie. A raczej mało, bardzo mało. Poza tym nie wiem, czy nie jest w pracy…
W każdym razie uznałam, że nie jestem w stanie wyjść. Trzęsąc się, zadzwoniłam na służbowy, a tam pracownik przełączył mnie do mamy. Cała obsrana, że się nie zgodzi (zawsze była przeciwna opuszczaniu lekcji), powiedziałam jej, co się stało i poprosiłam, czy mogłabym zostać.
I przeżyłam kolejny szok, bo bez większych problemów się zgodziła.
Mimo wszystko sądzę, że dobrze zrobiłam, mówiąc o wszystkim pani S., a później mamie. Wiem, że gdyby nie to, przeżywałabym kolejne katusze, męcząc się właśnie w szkole.
Och, na suficie siedzi mi biedronka…
Poważnie, siedzi na suficie.
Co to ma być, jakiś znak? XD(Tak dawno nie pisałam szczerze tej emoji)...
CZYTASZ
Życie z chorobliwą nieśmiałością i stanami depresyjnymi | Pamiętnik 2019/2020
RastgeleBoję się. Tak cholernie się boję. Gubię kawałki na każdym kroku, a czas pozostawia jedynie więcej rys. Chaos i ład przeplatają się wzajemnie, wciąż i wciąż próbując przejąć kontrolę. Świat pędzi do przodu, ale... Nie ma w nim już miejsca. Jeszcze ro...