10 lutego 2020

27 4 0
                                    

Nie wyszło.

Nieważne. Here we go

again

.

3 lutego poszłam do nowej psycholog. Dzisiaj miałam kolejną wizytę. Za dużo gada i za dużo o rzeczach oczywistych. Co się dziwić, w końcu jest dopiero w połowie drugiego roku studiów.

Czasem nie daje mi dojść do słowa.

Mam jednak wrażenie, że może, może, mi pomoże. Może.

Idiotyzm.

Dzisiaj myślałam o pocięciu się. Zastanawiałam się, gdzie najlepiej. Kostki - niewidoczne, ale mam jakiś opór przed nimi, wydaje mi się, że jest tam za gruba skóra. Uda - obrzydlistwo. Brzuch/żebra - to samo. Więc jedynie nadgarstek. Znowu ukrywanie się i drżenie, że ktoś zauważy. A przecież biorę leki, więc powinno być ok.

Oh, ale to uczucie przecinającego skórę ostrza, to słodkie szczypanie, czerwone kropelki ciepłej krwi na świeżej ranie... A później obrzydzenie i nienawiść do siebie, jeszcze większe niż wcześniej.

Warto znosić je przez całe życie dla tej jednej chwili?

Nie, nie, nie, nie, nie. Stop. Zły tok myślenia. To obrzydliwe, obrzydliwe, obrzydliwe...

To chore.

Ale jakie fascynujące.

Życie z chorobliwą nieśmiałością i stanami depresyjnymi | Pamiętnik 2019/2020Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz