28

460 46 6
                                    


Seorim oderwała się od jego ciała i przetarła łzy. Mimo że tyle przeszła w tym dość krótkim czasie jej życia, nigdy nie czuła się tak zdezorientowana. Zgubiona, zraniona i winna.

 Czekała ją trudna rozmowa z Taeyongiem i bardzo się tego obawiała.

- Seorim... - wyszeptał, chcąc znów ją objąć. Sam również nie umiał zaakceptować do końca swoich uczuć.

- Nie mów nic więcej, potrzebuje czasu. - rozejrzała się po ziemi, nie chcąc na niego patrzeć.

Winna, to było jedyne, co chodziło po jej głowie.

- Mam u ciebie jakieś szanse? - zapytał, pomimo prośby.

Jego oczy zabłyszczały, nie domykając ust, po wzięciu oddechu. Liczył na to, nie przez swoją nad pewność siebie, a przez uczucia, którymi się podzielił. Obydwoje byli świadomi, jak niemożliwe jest to, o co ją pytał.

- Powiedziałam, żebyś nic nie mówił. Nie wiem, czy masz... nawet jeśli byś miał, to nie wiem, czy chce się tak narażać. - westchnęła i spojrzała na niego - Sio na kanapę, dzwonie do Yuty.

- Tak jest. - wymamrotał pod nosem i usiadł w wyznaczonym miejscu.

Dziewczyna wybrała numer przyjaciela i odeszła do kuchni, spoglądając ukradkiem na Johnnego. Wyglądał na trochę zmieszanego tą odpowiedzią, ale innej odpowiedzi, póki co nie było.

- Tak? - zapytał zdenerwowany - Raczyłaś odebrać w końcu. - miał pretensję w głosie. Bardzo słusznie.

- Jest u mnie. - powiedziała dość poważnym tonem, ściskając wgłębienie grzbietu swojego nosa.

- Co? Kurwa mać, a my go wszędzie szukamy! Nic mu nie jest? - było słychać, jak chłopacy w tle coś mówią. Zamartwiali się na śmierć. 

- Wygląda na to, że wdał się w bójkę, ale nie krwawi za bardzo. Przejże i dam ci znać. - obróciła się i sięgnęła apteczkę z szafki.

- Już ja mu dam... ma być w poniedziałek na próbach i gówno mnie to obchodzi! Pogadam z nim, jak wróci. - prychnął.

- Nie jest chyba w stanie wrócić, wygląda na pijanego. - powiedziała niepewnie, patrząc, jak mężczyzna odchyla głowę na oparcie kanapy.

Chociaż podczas rozmowy z nią wydawał się zupełnie trzeźwy, wolała nie puszczać go na własną rękę. Kto wie, co odbiłoby mu po drodze. Kolejna bójka? Bar? Psychofani? Nikt nie wiedział. 

- Zajebiście, no świetnie. - marudził dalej.

- Rozłączę się i pójdę sprawdzić rany, dopilnuj, żeby Taeyong wrócił bezpiecznie, dobranoc. - powiedziała i rozłączyła się, po czym udała się z powrotem do Johnnego.

Zacisnęła w dłoni metalowe pudełko, spoglądając na swoją zabandażowaną rękę dość smutno. Chciała to wszystko dobrze rozwiązać, ale nie miała dobrego wyjścia z tej sytuacji. Samolubnie myślała o Taeyongu i jak bardzo go zrani, jeśli mu wszystko powie. 

- A to po co? - wygiął twarz na widok bandaży. Zachowywał się, jakby był co najmniej na nie uczulony.

- Krew, czyli masz ranę. - dotknęła jego boku, a ten zgiął się z bólu, ale szybko odsunął.

- Nie chce, żebyś mnie znowu bandażowała. - jęknął.

- Ja też nie chcę cię znowu bandażować, więc się ogarnij. - zmierzyła go wzrokiem - Pokazuj.

Johnny odwrócił wzrok i podniósł delikatnie bluzkę, przez co Seorim uderzyła go lekko w rękę, żeby podwinął dalej. Robił to za wolno, a po głowie chodziły mu głupie pomysł z tym związane, jak i teksty, a Seorim chciała uniknąć słyszenia tego.

Call me Daddy || Johnny ||  18+ [Poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz