26

436 44 7
                                    


- Czas wstać... - wyszeptał zaspanym, porannym głosem.

Jeśli dziewczyna miała być szczera wobec siebie, chciała być tak witana każdego poranka. Od dawna nie wyspała się tak świetnie, jak dziś i przekulała się na drugą stronę, lekko otwierając oczy.

- Musimy już wstać...? Tae- - jej oczy nagle się rozszerzyły. 

Przez ułamek sekundy, zły kąt padania światła przez jej białą firanę i zobaczyła kogoś zupełnie innego, przeraziła się i delikatnie odskoczyła, przecierając oczy, a zdziwiony Taeyong objął ją ręką.

- Coś się stało? - zapytał, targając swoje włosy.

- Nie, po prostu... - nie wiedziała, jak ma to wyjaśnić - ...nie jestem przyzwyczajona. - uśmiechnęła się lekko i również pomacała jego zniszczone, choć nadal puszyste włoski.

Jaka magia w nich tkwiła, że mu jeszcze nie odpadły? Prawdopodobnie nie dowiemy się tego nigdy.

Dwójka leniwie wstała, a Seorim postanowiła zrobić dla nich śniadanie, coś, czego jeszcze razem nie robili. Jej zachowanie jednak nadal było niepewne, nie mogła pozbyć się fałszywego wizerunku sprzed parunastu minut.

Widziała Johnnego i znienawidziła siebie za to.

Zaczęła się poważnie zastanawiać, czy nie wykorzystywała mężczyzny przez jej niespełnione uczucia do idola i czy nie krzywdzi go w ten sposób. Odpowiedź była banalna i ją znała; krzywdziła go jak cholera i naprawdę nieświadomie. Równocześnie coś ją łączyło z Taeyongiem.

Przecież te uczucia i sposób, w jaki na nią działa nie wziął się znikąd. Pomyślała, że jest zepsuta, coś jest z nią nie tak.

Gdybym cofnęła czas...

- Ałć! - odrzuciła nóż na bok i spojrzała na swoją rękę. 

- Wszystko w porządku? - zaalarmowany Taeyong od razu do niej pobiegł.

- To tylko przecięcie... - spojrzała na swoją dłoń przeciętą na oścież.

Rana nie była jakoś głęboka, w końcu nie kroi chleba tasakiem, ale wystarczająco krwawiła, żeby zmartwić Taeyonga.

- Gdzie masz apteczkę? - zapytał, chwytając jej nadgarstek delikatnie.

- Tae... - bardziej przejmowała się swoimi myślami niż raną - ...wszystko jest okej, to tylko przecięcie.

- Gdzie ona jest? - spoważniał.

Seorim wzdychnęła, a Taeyong zaciągnął ją pod szafkę i usadził na blacie. Z owej szafki wyjął wodę utlenioną i bandaż, bo plaster nie był w stanie objąć całego przecięcia, w dodatku byłby wadliwy.

Chwila szczypania, a później minuta bandażowania i przyglądania się zatroskanemu chłopakowi. Nie była jego kompletnie warta, przez tę jedną chwilę zdała sobie z tego sprawę. Jak to było możliwe, że wszystkie uczucia do Johnnego zostały zakryte przez zauroczenie do Taeyonga?

Lepsze pytanie, dlaczego się wydostały?

Czy ta jedna sytuacja i każda następna, gdzie by go widziała, kończyłaby się tak samo?

Niewyjaśniona pusta znalazła swoje uzasadnienie. Taeyong dawał jej wszystko, a pomimo tego była prześladowania przez jakiś brak. Chodziło o Johnnego.

- Czy on musi naprawdę niszczyć moje życie...? - westchnęła pod nosem, niemal z łzami w oczach.

- Hm? - zapytał, spinając bandaż.

Call me Daddy || Johnny ||  18+ [Poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz