39

347 40 3
                                    

Miłość to droga w jedną stronę, albo idziesz z kimś, albo sam. Powroty natomiast zawsze są samotne. 

---

Na podłodze wiły się łańcuchy, z sufitu kapała woda. W pomieszczeniu było ciemno, albo bynajmniej tak powinno być.

Jednak nic z tego nie było prawdą, nie była to scena z filmu grozy.

Seorim siedziała zmęczenie na krześle, faktycznie przywiązania, ale w kuchni. Na dodatek w mieszkaniu, które bardzo dobrze znała sprzed paru lat. Była tu kiedyś, żeby dokończyć projekt grupowy razem ze znajomymi i... nim.

Jeon Hwan, fotograf szkolny. Dla niej - utrapienie kursów. 

Zmęczenie wynikało z odurzenia substancją w chuście, którą przyłożył jej do ust, kiedy wsiadła do jego auta. Specjalnie kupił takie samo auto, jak szofer SM, żeby to wszystko zrealizować.

- Obudziłaś się, kochanie? - zapytał, robiąc herbatkę miętową.

Jej ciężkie oczy podążyły za głosem. Czuła się jak po ciężkiej imprezie sprzed czasów pracy, albo powtórki z tego jednego wieczoru, gdzie nic nie pamiętała z rozmowy z Taeyongiem.

- Kim... Hwan? - chciała przetrzeć oczy, ale taśma ją zatrzymywała.

Mężczyzna obrócił się na pięcie, nalewając wrzątku do kubka. Jego wzrok był mdły, bezpośredni i niezadowolony. Prawdopodobnie chciał się pobawić z nią w zgaduj zgadula, ale trudno jej było nie pamiętać kogoś, kogo tak nienawidziła.

- Myślałem, że nie poznasz. - westchnął i położył filiżankę na stole, siadając naprzeciwko niej.

- Co tutaj robię? - rozejrzała się i zaczęło do niej docierać - Hwan- żartujesz sobie? Muszę wracać.

- To ty sobie żartujesz? - prychnął - Nie po to wydawałem tyle kasy, żeby cię wypuścić, złotko. 

- Po co? Przecież nic złego nie zrobiłam, nie rozumiem cię. - jęknęła.

- Nie, ty nic nie zrobiłaś. To ten śmieszny idol zrobił, liderek odpowiedzialny się znalazł, który chciał cię zaliczyć! - podniósł głos i ścisnął filiżankę.

W tym momencie Seorim lekko się przeraziła. Żyły na jego twarzy i to spojrzenie, bała się tego. Był nieprzewidywalny, a do tego agresywny. Kto wie, co mógł zrobić? Jej albo komuś z zespołu? Ile ma kasy? Czy to tylko przykrywka? Miała tyle pytań do niego, ale nic nie przechodziło przez jej usta.

- On ma imię. I nie chciał tego zrobić, nie znasz go. - powiedziała niepewnie, marszcząc brwi.

- Jedyne co wiem, to że tam pracujesz. Reszta mnie nie obchodzi, chyba że fakt, że byłaś z nim... moja kochana Seorim. Ty taka nie jesteś, ja cię znam. - jego głos zmiękł, przysuwając się krzesłem.

- Hwan, do cholery... - wyszeptała.

- Nie jesteś taka. Pamiętam! - walnął pięścią w lewą pierś - Wiem, jak to jest być odrzuconym przez ciebie, niezauważonym. Ba! Większość chłopaków na uniwerku wiedziało. - zaśmiał się sam do siebie - Nie lubisz takich chłopaków-

- Skąd to możesz wiedzieć? Zresztą czas płynie, to dobra pora, żeby kogoś znaleźć. To była moja wina, że wszystko wyszło na jaw, ale to nie oznacza, że nie mogę się umawiać! - odsunęła twarz od niego, kiedy ten gwałtownie się przysunął.

- On cię zwiódł, chciał wykorzystać. Jesteś piękna, jesteś mądra... nie dam mu cię posiąść. - warknął.

Tak właśnie minął miesiąc. Seorim nie była zdolna zrobić kroku od niego, na dodatek w kółko słuchała, jaki Taeyong jest zły, wyciągał jego skandale i zachowania.

I pomimo tego, że Seorim była rozważna, to po godzinach i dniach słuchania tego cały czas, zrobiła się strasznie nieufna. Zresztą nie robił on tego tylko z Taeyongiem.

Jakimś cudem dowiedział się o romansach Johnnego.

- Myślisz, że Johnny był lepszy? - zaśmiał się, szykując kolację dla niej.

Jej bezduszne oczy zerknęły na niego. Dziewczyna nie odzywała się do niego, nie rozmawiała z nim. Nie chciała pogrążać się w dyskusji, bo obawiała się, że emocje przejmą nad nią kontrolę, a wtedy jeszcze bardziej da się omotać.

Tak właśnie go zdziwiła, bo nie odezwała się, dopóki nie wspomniał o nim.

- Johnny? - jej ochrypły głos z braku mówienia rozbrzmiał.

- Oh? Ktoś się w końcu zainteresował? - zapytał z lekkim niedowierzaniem i ekscytacją.

Na to mu nie odpowiedziała, po prostu czekała, aż zacznie mówić, cicho kaszląc z suchości w gardle, które teraz ją dręczyło. 

- Ano... spotykał się z taką jedną niską. Kiedy był ich pierwszy dzień? W parku? - zaczął kroić kanapki w trójkąciki.

- W parku? - zapytała zszokowana.

- Mhm, to było jakoś pod koniec waszej trasy, albo chwilę po niej. - pokiwał lekko głową i podał kanapki na stół.

Seorim nie była już przywiązana, miała na sobie dwie pary kajdanek, podwójnie na rękach i nogach. Nie próbowała już uciekać, wiedziała, że drzwi są zamknięte na siedem spustów i w dodatku klucz, który miał cały czas przy sobie.

Jedynie kiedy się otwierały, to gdy przychodził jego znajomy z zakupami. 

Teraz nie myślała o tym, żeby uciec. Nie chodziło nawet o nadzieję, tylko o to, co usłyszała. Bo dokładnie w tym samym czasie wydarzyła się cała sytuacja w parku, kiedy zaczęła chodzić z Taeyongiem. 

- To była jego siostra. - jej głos zadrżał - Nie dziewczyna.

- Oj, tu się skarbie moje zdziwisz. - uśmiechnął się, przygryzając jedną z kanapek.

---

Cuz when we lying and clowning we johnny'ing. 

To ten... niezłe rzeczy. 

Call me Daddy || Johnny ||  18+ [Poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz